Artykuły

Był dialog

V Międzynarodowy Festiwal Teatralny Dialog-Wrocław podsumowuje Katarzyna Kamińska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Tegoroczna, piąta edycja Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego "Dialog-Wrocław" nie obfitowała w objawienia. Oryginalnością zaskoczyli twórcy mniej znani w Polsce, a artyści, na których spektakle czekaliśmy najbardziej, albo grzecznie potwierdzili swoją klasę, albo niestety rozczarowali.

(...)

Małe rozczarowanie wielkimi

Bez wątpienia najważniejszym wydarzeniem piątego Dialogu-Wrocław była prezentacja "Tragedii rzymskich" [na zdjęciu] w reżyserii Iva van Hove. Pracujący w Holandii Belg połączył fragmenty trzech dramatów Szekspira - "Koriolana", "Antoniusza i Kleopatry" i "Juliusza Cezara". Aktorów umieścił w olbrzymim studio telewizyjnym, gdzie na żywo byli oni rejestrowani przez operatorów kamer, a widzowie obserwowali ich równocześnie na scenie i olbrzymim telebimie zawieszonym nad nią. Do tego wcale nie trzeba było siedzieć na swoim miejscu - byliśmy zachęcani do wchodzenia na scenę, kupowania przekąsek i napojów w barach stojących po jej bokach, korzystania z internetu. Van Hove stworzył opowieść o współczesnych politykach - istniejących jedynie w oku kamery, nieumiejących prowadzić debaty politycznej, dalekich od prawdy. (...)

"Tragedie rzymskie" są brawurową, świetnie zagraną, odważną w swojej wymowie inscenizacją, trzymającą w napięciu przez całe sześć godzin trwania.

"Riesenbutzbach. Stała kolonia" Christopha Marthalera to spektakl dla prawdziwych miłośników szwajcarskiego mistrza. Opowiada on o współczesnym człowieku - zajętym konsumpcją, oddalającym się od natury, zdominowanym przez media. Jest to teatr na pograniczu medytacji, w którym aktorzy nucą senne melodie, chwile ożywienia następują tu jedynie wtedy, gdy bohaterowie wypowiadają swoje zabawne, absurdalne, ale dziwnie znajome kwestie.

Nie zachwycili Luk Perceval i Oskaras Koršunovas. Pierwszy z nich zrealizował "Troilusa i Kresydę" - szekspirowską opowieść o miłości w czasach wojny trojańskiej. Żołnierze obu stron są znudzeni konfliktem, a uczucie Kresydy i Troilusa pozostaje ostatnim odruchem człowieczeństwa w społeczności, na której wrażenia nie robi już ani permanentny stan zagrożenia, ani zdrada, ani nawet śmierć. Początkowo wciągająca, błyskotliwa konwencja dystansowania się do wydarzeń dramatu śmieszy, szybko jednak wyczerpuje się, pozostawiając nas ze znużeniem i zmęczeniem kolejnymi scenami grecko-trojańskich przepychanek. "Hamlet" Koršunovasa to także oryginalna, napełniająca niepokojem w pierwszej części, a nudą w drugiej, inscenizacja Szekspira. Litwin opowiada w niej o współczesnej kulturze, w której kopie mieszają się z oryginałami, a ludzka tożsamość ulega rozpadowi. Realistyczne, nieźle zagrane, pozbawione formalnych fajerwerków i interesującej interpretacji były "Burza" Lwa Erenburga i "Idiota" Eimuntasa Nekrošiusa.

Polska i reszta świata

Dużo lepiej od tzw. artystów wielkiego formatu wypadli twórcy kategorii "mniej w Polsce znani, ale ciekawi". Królowała tu różnorodność formy, niepokojące interpretacje, autorskie, a zarazem pełne pokory spojrzenie na teatr. Wygrywa "Baal" Alize Zandwijk - odważne, metaforyczne rozwiązania (w tym obsadzenie kobiety - Fanii Sorel) w roli tytułowego bohatera, które tworzą na scenie wykrzywiony, wciągający świat, w którym jeszcze lepiej widzimy tragedię samotności i niezrozumienia poety. Lalkowy "Woyzeck na wyżynie Highveld" Williama Kentridge'a przenosi nas w czasy ogarniętej apartheidem RPA, gdzie tytułowy bohater jest zmagającym się ze swoim pochodzeniem robotnikiem.

Zachwycający okazał się eksperymentalny "Opus nr 7" Dmitrija Krymowa, w którym nawiązując do performance'u i sztuk wizualnych opowiada on o traumie Holocaustu i zniewoleniu systemem komunistycznym. Oparty na multimediach monodram "W poszukiwaniu zaginionego pracownika" Libańczyka Rabiha Mroué to poruszająco zagrana historia zaginięcia pewnego urzędnika i biurokratycznych absurdów, jakie wynikają podczas jego poszukiwań.

W tegorocznej festiwalowej reprezentacji Polski zabrakło najnowszych produkcji Krzysztofa Warlikowskiego i Krystiana Lupy, zobaczyliśmy aż dwie realizacje Grzegorza Jarzyny. Obie magnetyzują wizualnym pięknem i kreacjami aktorskimi, obie także pozostawiają interpretacyjny niedosyt. Zarówno w "Między nami dobrze jest", opartym na tekście Doroty Masłowskiej, jak i "T.E.O.R.E.M.A.C.I.E." wg Piera Paola Pasoliniego, reżyser wiernie podąża za rzeczywistością wykreowaną przez autorów oryginałów. Jan Klata w "Ziemi obiecanej" po raz kolejny pokazuje nam swoją wprawę w żonglowaniu motywami popkultury, jednak tym razem mimo znakomitej gry zespołu Teatru Polskiego, nie dodaje Reymontowskim bohaterom znaczeniowej głębi. Zobaczyliśmy także "Kaspra" - obiecującą, dojrzałą produkcję młodej reżyserki Barbary Wysockiej oraz autorską, kameralną interpretację "Króla Leara" Cezarijusa Graužinisa.

Co z nami będzie?

Trudno było odnaleźć w prezentowanych spektaklach hasło "Wobec zła" - myśl przewodnią tegorocznego "Dialogu-Wrocław". Motywem, który mógłby spoić program festiwalu, jest ogólnie pojęta troska o współczesnego człowieka - to jak radzi sobie z materializmem, polityką, przeszłością, rozmywającymi się ramami moralności. Co jeszcze łączy większość prezentowanych spektakli? Próby zaniepokojenia widza, poddanie w wątpliwość tego, co już o człowieku wiemy, świeże spojrzenie na tematy wielokrotnie poruszane. Choć więc festiwal miał swoje słabsze i lepsze propozycje, jedno jest pewne - dialog był.

***

Cały artykuł w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji