Artykuły

Mocium Pany

"Zemsta" w reż. Krzysztofa Jasińskiego w Teatrze STU w Krakowie. Pisze Magda Huzarska-Szumiec w Gazecie Krakowskiej.

Na scenie wyrasta mur pomalowany kolorowym graffiti. Po jednej stronie niewprawna ręka kibica nakreśliła symbole Cracovii, po drugiej Wisły. Czyżby spór między Fredrowskim Raptusiewiczem a Milczkiem miał sprowadzić się do stadionowej wojny? Otóż nie, Krzysztof Jasiński pokazał w swoim teatrze całkiem klasyczną, wierną autorowi ,Zemstę", acz sugerującą, iż pieniactwo i warcholstwo dotrwało do naszych czasów, przyjmując mniej zabawne formy.

Jednak przede wszystkim ,Zemsta" w STU jest potwornie śmieszna. Aktorzy stworzyli tu charakterystyczne postacie, które już samym swoim wyglądem mogą wywołać wesołość. Zawodnik wagi ciężkiej, czyli Cześnik Dariusza Gnatowskiego został skonfrontowany z niedożywionym Rejentem Andrzeja Roga, który w przeciwieństwie do przeciwnika popija cienkusz z wysmukłej butelki.

Flaszka Raptusiewicza - jak możemy się domyślać - jest nieźle pękata. Bo diabeł tego przedstawienia tkwi w szczegółach, urodzie uszytych z dobrego materiału kostiumów Doroty Ogonowskiej, w biżuterii, którą noszą aktorzy, w cyzelowaniu poszczególnych scen, w których nie ginie język Fredry, nie mówiąc o humorze autora dodatkowo doprawionym szczyptą scenicznego erotyzmu.

Kto zobaczy Beatę Rybotycką jako Podstolinę atakującą z impetem przystojnego Wacława (Andrzej Młynarczyk) czy Klarę Anny Oberc, która ziewając dyktuje swoje warunki Papkinowi, zrozumie o czym piszę.

Klara nie jest tu bynajmniej żadną słodką panienką z dworku, tylko rozgrywającą swoją grę współczesną dziewczyna, na posłuszeństwo której Wacław nie ma co liczyć, tak jak od początku nie miał co liczyć na jej względy Papkin. To zupełnie wyjątkowa rola Łukasza Rybarskiego, który wbrew tradycji scenicznej nie gra tu wcale idioty. Acz co wrażliwsi widzowie na jego widok wybuchali tak donośnym śmiechem, że można było się obawiać o ich zdrowie.

Jednak ten śmiech w finale zamiera. Jasiński z premedytacją, jedyny raz wbrew Fredrze, zmienia nastrój, nie chcąc by publiczność opuściła teatr w przekonaniu, iż znowu była światkiem narodowej zgody i słynnego ,kochajmy się". Rejent nie poda tu ręki Cześnikowi, a Wacław bez słowa wyprowadzi Klarę z zamku.

Nie dojdzie tu do żadnego porozumienia, bo żeby mogło ono dziś nastąpić, kibic Cracovii musiałby pójść na piwo z kibicem Wisły.

A jak na razie to tylko czyste mrzonki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji