Artykuły

Zbiorowy seans terapii

"Klimakterium... i już" to teatralny, ale też socjologiczny fenomen. 550 przedstawień, tysiące kilometrów po Polsce, zaproszenia do Stanów Zjednoczonych i na Ukrainę. Mimo braku recenzji, promocji i gwiazdek w repertuarze. Krytycy nie wiedzą, co o tym myśleć. Ale to się samo kręci - o spektaklu i życiu opowiadają aktorki Elżbieta Jodłowska, Iga Cembrzyńska, Krystyna Sienkiewicz i Grażyna Zielińska w reportażu Marii Kruczkowskiej w Wysokich Obcasach.

Pod koniec dwuipółgodzinnego musicalu widownia stołecznego Capitolu wstaje i intonuje z aktorkami na finał: "Jeden wspólny problem mamy - klimakterium". Śpiewają mamy i córki, mężowie i żony. Śpiewał ponoć nawet ksiądz, który przyjechał z parafianami na przedstawienie.

(...)

Czym jest przedstawienie grane od trzech i pół roku najpierw w Rampie, teraz w Capitolu? Farsą na drażliwy temat? Kabaretem? Musicalem? Raczej rodzajem manifestu Polek 50+. Tych, na które biją poty, które cierpią na humory i nie mogą na siebie spojrzeć w lustrze. Bilety trzeba rezerwować z półrocznym wyprzedzeniem. Wszystko po to, by obejrzeć cztery stare baby, które mówią o zmarszczkach, włosach na brodzie, tyciu. Nazywają wszystko, co do tej pory pokrywano milczeniem w imię dobrego smaku. Czyżby coming out polskiej matrony? Na to wygląda.

-Że też człowiek szybciej marszczy się od przodu - wzdycha Elżbieta Jodłowska (kabaret Stodoła, FAMA, Kabarecik Olgi Lipińskiej), która wszystko wymyśliła, przepchnęła przez oporne dyrekcje. Gra Pamelę, dziennikarkę wyrzuconą z roboty. - Na moje miejsce zatrudnili jakąś długonogą ślicznotkę, która prędzej mówi, niż myśli - żali się. - Ta stara baba w lustrze to naprawdę ja? - pyta przerażona. Podobnie żali się osiem milionów Polek. Tyle bowiem obecnie przeżywa klimakterium. Mamy ich nie uprzedziły, co je czeka, bo same się wstydziły. Pokutuje przekonanie, że kobieta powinna zmagać się z menopauzą dyskretnie, że to sprawa zbyt intymna, fizjologiczna, by o niej mówić. 'Klimakterium... i już' nazywa rzeczy głośno i po imieniu. To na swój sposób wyzwolenie kobiet z obłudy i idącego z nią w parze upokorzenia.

(...)

Sierpień. Pierwsze przedstawienie 'Klimakterium' w Capitolu. Na parkingu autokar z Pułtuska wynajęty przez klub seniora. Po dwóch godzinach wychodzą rozanieleni. - Zapiszę się na jazdę na wrotkach - żartuje 55-letnia Grażyna. Niektórzy przyjeżdżają po kilka razy. Przyprowadzają rodzinę i przyjaciół. Siedząca obok mnie Renata, lat 56, przyszła z siostrzenicą. - To o mnie! - stwierdza.

Na scenie cztery wiedźmy mówią o plamach na skórze, histeriach, bezsenności. I śmieją się z własnych starzejących się ciał. Potem tańczą ognisty taniec ze sztucznymi szczękami zamiast kastanietów. Owijają się lubieżnie domowym szlauchem. Salą trzęsie śmiech. Zbiorowy seans terapii. - Spektakl powinien refinansować NFZ - napisał jeden z widzów.

(...)

Pamela (Elżbieta Jodłowska), Krycha (Krystyna Sienkiewicz), Malina (Iga Cembrzyńska), Zosia (Grażyna Zielińska) umówiły się w lumpeksie U Maliny, który należy do jednej z nich. Na wieszakach kolorowe szmaty, na stole smakołyki i nalewka. Pamela wbiega na scenę prosto z łazienki. Błysk światła i łagodna melodia 'Singing in the Rain'. Widownia ryczy ze śmiechu. Jak mówić w teatrze o parciu na mocz w starszym wieku? Okazuje się, że można. A kiedy baby zaczynają mówić, tematów im nie brakuje. O tym, że to społeczeństwo pcha kobiety w starość, i to kiedy są jeszcze w pełni sił. - Jakaś wstrętna baba w autobusie spojrzała na mnie i kazała synowi ustąpić mi miejsca - mówi Krycha (Krystyna Sienkiewicz).

Malina (Iga Cembrzyńska): - A w gazetach przeczytałam: '50-letnia staruszka zginęła na pasach'.

Kobiety na widowni wiedzą, o co chodzi. Ile z nich odesłano na wcześniejszą emeryturę? Ile denerwuje się, że koledzy w pracy zobaczą, że się nagle oblewają pąsem.

(...)

Pamela: - Jak maluję usta, to mi szminka wchodzi w takie rowki. Kiedy byłam młoda, myślałam, że starsze kobiety źle widzą i dlatego krzywo się malują. W życiu i na scenie Jodłowska kpi z siebie. A jak wspomina własne klimakterium? - Tak sobie. Może gdybym wcześniej obejrzała ten spektakl, byłoby inaczej? Od lat 60. była gwiazdą Stodoły i Hybryd, występowała w 'Dreszczowisku' Zembatego i u Lipińskiej, nagradzano ją na Famie i w Opolu. W Ameryce, do której wyjechała z mężem po 1989 r., założyła Radio Ela (na pół Karoliny - dodaje) i firmę usług w sprzątaniu. - Pisać zaczęłam po pięćdziesiątce - mówi. - W każdym wieku można zacząć, drzemią w nas ukryte talenty i emocje. O sobie: - Nigdy nie byłam amantką i już mi to nie grozi, nie muszę być piękna, bo jestem charakterystyczna. Przez całe życie jestem na diecie... a efekty sami zobaczycie. Jeśli chodzi o mężczyzn, owszem, miałam kilka podejść. Wszystko wskazuje na to, że ostatnie wreszcie mi się udało, już nie będzie zmiany.

Z kolei sceniczna Krycha zamierza być wiecznie młoda. Jej świat to joga, diety i medytacje. Ile ma lat? '30... i następne 30, i jeszcze mały haczyk'. Trzecia z nich - Zosia (Grażyna Zielińska), przyjechała z Białegostoku. To matka Polka z dzwoniącym co chwila mężem Heniutkiem, który niczego sam w domu nie znajdzie. Malina (Iga Cembrzyńska) czeka w napięciu na ważny telefon od lekarza, od którego zależy jej życie. Krysia: - My mamy o wiele lepiej niż faceci, możemy spotkać się, pogadać, poplotkować. Nie o wnukach i o działkach. O miłości. I o seksie, bo nadal mają na to ochotę. Więc tuszują defekty. Malina: 'W rowki kolagen, plamki laserem, w piersi sylikon'. Reklama, dietetycy, media każą im zatrzymać młodość. Krycha: 'Jeść kalafior'. Malina: 'I ryby, to dobre na mózg'. A najlepszym przyjacielem kobiety dojrzałej pozostaje gumowy pas.

(...)

To triumf Eli - mówi o fenomenie przedstawienia zaprzyjaźniona krytyk Magda Czapińska. Jodłowska napisała większość tekstów i przekonała dyrekcję Teatru Rampa, by wystawili musical. W podwarszawskim domu Jodłowskiej ciągle ktoś wchodzi, wychodzi, pyta o remont i o spektakl, który ma właśnie zostać wznowiony w Capitolu po przerwie. - W 1996 r. wróciłam z Ameryki, gdzie spędziłam siedem lat, i nie bardzo miałam pracę. Kiedy mnie nie było w Polsce, przyszły młodsze, zdolniejsze... no, w każdym razie zgrabniejsze. I bardziej potrzebne rynkowi niż ja. Pozostawał dom, ogródek, wnuki. A ja lubię jeść, ale nie gotować! Najpierw wpadła w depresję, potem zachorowała. Kiedy woła do kobiet: 'Nie dajcie się!', kiedy woła, by badały piersi, wie, o czym mówi. I wtedy zadzwoniła do niej siostra Ola, która mieszka w Ameryce. - Ela, pakuj się, na Broadwayu jest nowy musical 'Menopauza Show'. Ty sobie nie wyobrażasz, baby walą drzwiami i oknami - mówiła. Ameryka, która choruje na młodość, oszalała na punkcie czterech starszych i grubych pań. Na scenie śpiewały o swojej doli na melodię znanych szlagierów amerykańskich. Pomysł kupiło 14 krajów, gdzie wesoły spektakl o przekwitaniu obejrzało do dziś 11 mln widzów.

Poleciała. Na sali kobiety zaśmiewały się do łez. - Od razu zapragnęłam zrobić coś podobnego, ale polskiego, bo my mamy inne poczucie humoru - uznała Jodłowska. Zadzwoniła do znanych autorów. - Dwie godziny o klimakterium? Kto to wytrzyma? - spytał ją Marcin Wolski, autor tekstów. - To nie przejdzie - mówili inni. Znany warszawski dyrektor teatru powiedział, że mu się podoba i że wystawi, ale po swojemu. Na to się nie zgodziła. - To temat delikatny - wahała się zaprzyjaźniona z Jodłowską Magda Czapińska. - Bardzo Eli odradzałam, ostrzegałam, że przejedzie się na tym - wspomina. Uważała, że ryzykowne jest podejmowanie w spektaklu tematu mammografii, że to odstraszy widownię. Ale w końcu napisała do spektaklu trzy teksty, słowa piosenek wymyśliły razem, rozmawiając przez telefon. - Cieszę się, że mnie Ela nie posłuchała - mówi dziś. Jodłowskiej nic nie zrażało. - Spisałam wszystkie objawy menopauzy na kartce i rozdawałam je autorom, prosząc o teksty. W końcu sama zaczęła pisać. 'Klimakterium to mój pierwszy raz - pisze we wstępie do programu - pierwsze rymy, pierwsza próba literacka, pierwsza praca w teatrze. To dowód, że można zaczynać w każdym wieku'.

Wierzył w nią jedynie jej mąż Tomasz Heller, producent spektaklu. - Ufam Eli, ona ma intuicję - mówi. Towarzyszy swej Eli i wachluje ją wiatraczkiem, gdy jest gorąco. Koleżanki jej zazdroszczą. Mąż jeździ z trupą po Polsce, jest człowiekiem od wszystkiego, sprawdza sprzęt i organizuje widownię.

(...)

Niektóre aktorki jej odmówiły, każda marzy raczej o roli Ofelii, a nie klimakteryjnej matrony. - To mnie nie dotyczy - zapewniały wbrew oczywistości. Zgodziła się Iga Cembrzyńska. - Ona tę rolę dla mnie napisała! Iga to jej pseudonim artystyczny, po łacinie ignis znaczy 'ogień'. Cembrzyńska miała być filozofem. Przerwała studia na uniwersytecie toruńskim i zdała na warszawską PWST. Od tego czasu śpiewa, gra, produkuje i kręci filmy. Od lat pracuje z mężem reżyserem Andrzejem Kondratiukiem i gra główne role w jego filmach. Rozmawiamy z przerwami. Co pewien czas dzwoni jej komórka. - Wszystko w porządku? - oddycha z ulgą. Od czasu, gdy Kondratiuk miał udar, boi się go zostawiać samego w domu.

Gra Malinę, która co chwilę podbiega do telefonu i pyta: 'Pan doktór?'. Malina czeka na wyniki biopsji. Dopiero pod koniec spektaklu dowiaduje się, że nie ma raka piersi.

- Malina to ja - mówi Cembrzyńska. - To ja czekam na telefon od lekarza, który powie, że z Jędrusiem wszystko w porządku.

Nie dała się prosić Krystyna Sienkiewicz. Króluje w dworku na Bielanach. Za domem ogród, w kuchni pełno słoi, na fotelach - kotów, a w piwnicy stołówka dla seniorów Pod Podłogą. Prawie nie widzi, ale gra w serialach, pisze książki i czeka na role. W domu rejwach, Sienkiewicz karmi koty, odbiera telefony i rozmawia z dziennikarzem. - Mam rozszalały dom, potrzebuję gorących pieniędzy, a najchętniej bym tylko pisała. - Jestem sierotą [rodzice zginęli w czasie wojny]. Kierownik domu dziecka wysłał mnie do Łodzi do liceum sztuk plastycznych. Potem mogłam tylko iść dalej na ASP do Warszawy. Skończyłam ją, mając 21 lat, ale zdradziłam dla kabaretu.

Mając 17 lat, Sienkiewicz już robiła scenografię dla STS-u. Wszystko zmienił wieczór, gdy zastąpiła chorą aktorkę. Krzysztof Teodor Toeplitz napisał o niej: 'Różowe zjawisko STS-u'. 'Dostałam się między fantastyczną kompanię, która rozwinęła mój mózg, a teatr rozwinął moją duszę. Osiecka, Markuszewski, Drawicz zdecydowali, że mam być aktorką. W STS grałam różne postaci, postaćki... śpiewałam piosenki, piosneczki. Boże, ile ja się w życiu nafałszowałam' - pisze Sienkiewicz. Teraz gra siebie, wiecznie młodą Krychę. - Jak było z menopauzą? Przeoczyłam ją, bo byłam zajęta - mówi. Grażyny Zielińskiej, aktorki teatru w Płocku, nie trzeba było długo namawiać. Niewysoka szatynka doprowadza widownię do łez, gdy odbiera kolejny telefon od męża Heniutka. 'Znowu ty? - pyta. - I co tym razem?'. Heniutek nie radzi sobie z dziećmi, chce, by żona była w zasięgu ręki. Ma go dosyć, ale też niepokoi się. Czy aby jej nie zdradza? - Nie mam oporów, by się starzeć - mówi. - Seks jest ważny długo po spłodzeniu dzieci, a kiedy rodzice są szczęśliwi, one to dobrze odbierają.

(...)

Najgłośniej śmieją się mężczyźni, choć musical nie zostawia na nich suchej nitki. - Wielu panów dziękuje nam, że pomogliśmy im zrozumieć ich żony i mamy - mówi Jodłowska. - Facet jest jak wyrostek robaczkowy - pociesza Krycha. - Sprawia cierpienie, a jak się go pozbędziesz, okazuje się, że był niepotrzebny. Ale w 'Klimakterium' kobiety nie chcą świata bez mężczyzn. Chcą tylko, by oni je zrozumieli, są dla nich pełne wyrozumiałości. Krycha: - Mężczyzna musi się nachlać i zapłacić barmanowi, by go wysłuchał. Oni muszą płacić za miłość, my nie musimy się już bać niechcianej ciąży. My możemy się farbować, a jak oni się farbują, to widać...

(...)

- Mojej babci nie przechodziło przez usta słowo 'pierś', na piersi kurczaka mówiła 'białe mięso' - pamięta Anna Boska, organizatorka widowni w Capitolu. Gorące przyjęcie 'Klimakterium' w ojczyźnie pani Dulskiej to jakiś znak czasów.

Jodłowska, która potrafi spędzać 17 dni w miesiącu w trasie, grając spektakl, jest o tym przekonana. Polki 50+ czują się samotne, instytucje ich nie wspierają, za dużo siedzą przed telewizorem, co pogłębia depresję. Ale coraz częściej są gotowe coś zrobić dla siebie. Jodłowska czuje, że 'Klimakterium' to część ruchu społecznego kobiet, który narasta w Polsce. O polskich feministkach podkpiwano, że to grono salonowych sawantek. Ale teraz jest Kongres Kobiet, który upomniał się o parytet. Powstają różne kobiece inicjatywy, organizuje się też starsze pokolenie. Polki 50+ mają już swoje kluby, namawiają kobiety do zakładania własnych firm.

Chciałabym, by kobiety stały się lepsze dla siebie - mówi Jodłowska. Po spektaklu jeszcze przez godzinę-dwie aktorki nie idą do domu. Podpisują książki i wachlarze. W holu ustawiła się już długa kolejka. - Opowiadają nam o sobie, tak bardzo chcą, by ktoś je wysłuchał. Zanim wyjdą, przymierzają kapelusze i kapelusiki z butiku Maliny. Nasze mamy i babcie noszą się na ciemno, może rewolucja Polek 50+ zacznie się od kolorowego bolerka, satynowej bluzki i powiewnego szala?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji