Artykuły

"Kolacja na cztery ręce"

Ponieważ nastała u nas pogoda dla bogaczy i tylko ich stać było w tym roku na opłacenie kosztownych kart wstępu na sylwestrowe bale i zabawy, ogromna większość narodu spędziła sylwestra w domu, przy telewizorach. I, jak sądzę, niewielu widzów przygotowany na tę okazję program zadowolił. Pierwszym nieporozumieniem był przedstawiony w Jedynce po głównym wydaniu Wia domości premierowy spektakl Teatru TV. "Kolacja na cztery ręce" Paula Barza - to świetna, napisana z błyskotliwą inteligencją i dowcipem sztuka. Kazimierz Kutz znakomicie ją zrealizował, a trzej wykonawcy: Janusz Gajos, Roman Wilhelmi i Jerzy Trela dali prawdziwy koncert gry aktorskiej. Rzecz jednak w tym, iż nie była to pozycja repertuarowa dla szerokiej widowni, nastawionej na zajmującą fabułę i żywą akcję, lecz dla wąskiego grona koneserów, delektujących się dobrym, bogatym treściowo dialogiem i wybornym aktorstwem. Wybór "Kolacji na cztery ręce" tym bardziej dziwił, że w niedzielę i poniedziałek Teatr TV pokazał w porze popołudniowej spektakle komediowe o wiele stosowniejsze na wieczór sylwestrowy, a mianowicie widowisko muzyczne Juliana Tuwima i Mariana Hemara "Kariera Alfa Omegi" i XIX-wieczny bibelocik sceniczny Alfreda de Musseta "Nie trzeba się zarzekać" w zgrabnych reżyseriach Barbary Borys-Damięckiej i Olgi Lipińskiej. W przedsylwestrową niedzielę Jedynka wyemitowała też, stwarzając konkurencję emitowanemu o tej samej godzinie w Dwójce atrakcyjnemu serialowi "Jeśli nadziejdzie jutro", kolejny program kabaretowy Olgi Lipińskiej, którym można było zabawić publiczność w sylwestra.

[fragm.]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji