Artykuły

Opuszczona Melpomena

Kto dziś chodzi do teatru? Na pewno nie młodzież. Jak podkreślają znawcy teatru, repertuar nie jest odpowiedni dla młodzieży licealnej i gimnazjalnej. Sztuki przeznaczone są albo dla widzów dorosłych, albo dla małych dzieci - pisze Izabela Borańska-Chmielewska w Naszym Dzienniku.

Kto dziś chodzi do teatru? Na pewno nie młodzież. Jak podkreślają znawcy teatru, repertuar nie jest odpowiedni dla młodzieży licealnej i gimnazjalnej. Sztuki przeznaczone są albo dla widzów dorosłych, albo dla małych dzieci, jak np. kilka pozycji w repertuarze warszawskiego teatru "Bajka". Młodzi ludzie mają nie lada orzech do zgryzienia, jeśli w jesienny wieczór zamiast kinowego filmu wybiorą spektakl. - Gdy patrzę na ofertę proponowaną dziś młodzieży przez teatr, to uważam, że to chyba lepiej, iż młodzież tam nie chodzi - podkreśla Temida Stankiewicz-Podhorecka, krytyk teatralny. Przed wojną chodzenie do teatru ze szkoły było tzw. pozytywnym przymusem. Młodzież dostawała karnety, chodziła na przedstawienia, do opery i filharmonii. Było to wpisane w rytm szkolnego życia, należało do normalnych obowiązków ucznia. Dziś nikt już tego nie wymaga w podstawie programowej.

Według nowej podstawy programowej wprowadzonej przez minister Katarzynę Hall we wszystkich typach szkół ponadgimnazjalnych obowiązkowy jest przedmiot wiedza o kulturze. Oprócz tego jako przedmiot do wyboru na poziomie rozszerzonym w liceach mogą być realizowane lekcje z: historii sztuki, historii muzyki oraz języka łacińskiego i kultury antycznej.

Różnego rodzaju zajęcia artystyczne mają być wybierane przez każdego gimnazjalistę, "aby mógł ukształtować w sobie zamiłowanie do jakiejś dziedziny sztuki". Bogactwo szkolnej oferty zajęć artystycznych powinno być zależne od wielkości szkoły, osobistych pasji i zamiłowań nauczycieli, a także od zgłaszanych preferencji uczniów. Również w liceach przewidziano możliwość oferowania zajęć artystycznych do wyboru. Zadaniem tak zorganizowanej edukacji artystycznej jest z jednej strony dopełnienie edukacji ogólnej, a z drugiej - możliwość uzupełnienia wykształcenia w sposób dostosowany do indywidualnych wyborów ucznia. W rezultacie uczeń analizuje film lub spektakl teatralny, posługując się podstawowymi pojęciami z zakresu właściwej dziedziny sztuki. I to wszystko. Ale w przypadku teatru uczniowie mają problemy z dostępem do "materiału źródłowego", bo rzadko do niego chodzą.

Dyrektorzy teatrów zapewniają, że nie widać żadnej tendencji spadkowej, jeśli chodzi o częstość bywania młodzieży w teatrach. - Nie obserwujemy spadku zainteresowania teatrem wśród młodzieży licealnej i gimnazjalnej. Młodzieży uczącej się przysługują bilety ulgowe na wszystkie spektakle. Ich cena zależna jest od spektaklu, sceny, na której jest wystawiany i od sektora na widowni. Wyboru przedstawienia dokonuje nauczyciel lub opiekun - powiedziała nam Hanna Zoll, rzecznik Teatru Narodowego w Warszawie. Program edukacyjny, jaki prowadzi Teatr Narodowy, ma stanowić ciekawe i znaczące uzupełnienie edukacji na poziomie szkolnym i uniwersyteckim, a także dostarczać unikalnego źródła wiedzy z zakresu historii i praktyki teatralnej. Celem akcji jest zainteresowanie teatrem i zwiększenie wiedzy na ten temat, a także pobudzenie aktywności oraz rozwijanie wrażliwości twórczej i zdolności artystycznych uczniów na różnym poziomie edukacji. Uczniów szkół licealnych i studentów teatr zaprasza na wystawy panele dyskusyjne oraz cykl powiązanych ze sobą wykładów dotyczących szeroko rozumianej problematyki teatralnej, a także jej kontekstów. Teoretycznie więc problemu nie ma, ale to, że nie spada liczba młodych widzów w teatrach, nie oznacza, że stanowią oni znaczący odsetek publiczności. Jednak można by to szybko zmienić.

- Młodzież szkolna powinna mieć zapewnione przez szkołę wyjścia do teatru. Będąc na spektaklach, nie widzę takich sytuacji, że całą klasą uczniowie są na przedstawieniu. Oczywiście na pewno się to zdarza, bo jeśli jest w szkole nauczycielka, która interesuje się teatrem, to ona, jeśli dyrektor wyrazi na to zgodę, zabierze młodzież do teatru. Ale nie jest to zjawiskiem takim, jakim być powinno, czyli normalnym, wpisanym w nasze życie kulturalne, teatralne i szkolne - zaznacza Temida Stankiewicz-Podhorecka.

Wulgaryzmy w teatrze

Wiele teatrów tylko w teorii jest otwartych na młodych ludzi. W większości przypadków to, co ma przyciągać ich na spektakle, po czasie zaczyna odstręczać. Jak podkreśla Stankiewicz-Podhorecka, repertuar, który w tej chwili zdominował polskie sceny, w dużej mierze wynika z wymogów cywilizacyjnych i komercyjnych. Wiele rzeczy, które oglądamy w teatrze, po prostu nie nadaje się dla młodzieży ze względu na obsceniczność, na wulgarność. - Teatr przesycony jest dziś wulgaryzmem językowym, brutalnością obrazu, przemocą, dewiacjami, które osiągają już poziom wręcz niewyobrażalny. Z racji zawodu bywam w teatrze bardzo często i wiem, że oglądając te wszystkie przedstawienia, można popaść we frustrację i odnieść wrażenie, że tak właśnie wygląda dzisiejszy świat, co jest nieprawdą. W teatrze nastąpiło nagromadzenie wszystkiego, co w życiu negatywne. Teatr stał się punktem zbierającym negatywne aspekty życia. To nie jest dobre. Gdy patrzę na ofertę proponowaną dziś młodzieży przez teatr, to uważam, że to chyba lepiej, iż młodzież tam nie chodzi - stwierdza Temida Stankiewicz-Podhorecka.

Jak dodaje, nie tylko młodzi mogą zawieść się na ofercie polskich teatrów, ponieważ z ich murów całkiem wygnana została ta część widzów dorosłych, która była publicznością profesjonalną, wysmakowaną i która wiedziała, czego od teatru oczekuje. I tej publiczności bardzo brakuje, to nieodżałowana strata, za którą odpowiedzialność ponosi teatr. I tylko teatr.

Z drugiej strony są pewne placówki, do których młodzież chodzi, są to tzw. kultowe teatry. - Takim kultowym teatrem w Warszawie jest niestety Teatr Rozmaitości i niestety Nowy Teatr Krzysztofa Warlikowskiego. Mówię "niestety" dlatego, że propozycje, jakie oferują te teatry, nierzadko są wręcz szkodliwe, ponieważ zacierają granice między dobrem a złem, promują antywartości, przedstawiając je jako wartości - zaznacza Temida Stankiewicz-Podhorecka. A to, jak podkreśla, stanowi wielkie niebezpieczeństwo, ponieważ młodzież nie jest jeszcze do końca uformowana osobowościowo, mentalnie; jej wrażliwość i podatność na odbiór tego, co płynie ze sceny teatralnej, jest naprawdę duża. Teatr ma więc ogromny wpływ na formowanie człowieka. - Niestety, jest to wpływ szkodliwy. Dotyczy to nie tylko wymienionych scen warszawskich. Tu trzeba by wymienić także inne teatry, a przede wszystkim młodych reżyserów robiących błyskawiczną, zawrotną karierę na promowaniu właśnie antywartości. Ale to już oddzielny temat - mówi Stankiewicz-Podhorecka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji