Artykuły

Paradoks Pielewina

"Żółta Strzała" w reż. Igora Gorzkowskiego Studia Teatralnego Koło w Warszawie i lubelskiej Sceny Prapremier In Vitro. Pisze Anna Szymonik w Teatrze.

Czy nie chcielibyście czasem uciec od rzeczywistości? Oderwać się, wyjść gdzieś poza to, co nas otacza, sięgnąć głębiej, widzieć dalej? Andriej chce. Początkowo nie całkiem świadomie, później jednak z każdym dniem coraz bardziej. Z jednej strony chciałby po prostu uwolnić się od szarzyzny codzienności, z drugiej zaś pociąga go tajemnica. Andriej czuje nieodpartą pokusę odkrycia tego, co jest "tam".

"Tam", czyli... poza pociągiem. Świat bowiem to pociąg, który nie ma początku ani końca, jedzie bez celu, nie zatrzymuje się na żadnej stacji i nie można z niego wysiąść. Ten metaforyczny pociąg jest zarazem konkretny i namacalny, toczy się w nim normalne życie. Tu ludzie się rodzą, tu mieszkają, pracują, umierają. Czasem pójdą do teatru, a czasem wpadną w odwiedziny do przyjaciół. W pociągu żyją biedni i bogaci - jedni w przedziałach z kuszetkami, inni w ogólnych.

W takim oto fantastycznym realistycznym świecie rozgrywa się akcja "Żółtej strzały", spektaklu warszawskiego Studia Teatralnego Koło i lubelskiej Sceny Prapremier In Vitro, który stanowi adaptację opowiadania rosyjskiego pisarza Wiktora Pielewina o tym samym tytule. Codzienność w wagonowym świecie jest ponura i przygnębiająca: w restauracyjnym na śniadanie podają tylko zimną zupę mleczną, herbatę i koniak azerbejdżański, a przedział trzeba dzielić z nieznośnym lokatorem. "Piotrze Siergiejewiczu, znowu pan chrapał" - każdego ranka powtarza Andriej zmęczonym głosem, a słowa te świetnie oddają stan jego ducha. Cóż bowiem bardziej nużącego i trudniejszego do zniesienia niż uporczywe chrapanie kogoś, kto leży obok i komu udało się zasnąć wcześniej?

Jednak w takim niechętnym stosunku do świata Andriej (Łukasz Lewandowski) jest właściwie osamotniony. To outsider, który nie mieści się w ciasnych ramach rzeczywistości. Inni przyjmują świat taki, jaki jest, czasami tylko, jak Grigorij (Paweł Koślik), próbują nieco ulepszyć swoją egzystencję różnymi interesami i drobnymi szwindlami. Ale nie chcą się wyrwać, nie czują potrzeby dotarcia do prawdy. Na pytanie, dokąd zmierza pociąg, odpowiadają chórem: "Do zrujnowanego mostu", i do głowy im nie przyjdzie zapytać, po co tam jadą, gdzie jest ten most i czy sensownie jest na niego wjeżdżać. Nie słyszą już nawet stukotu kół, a "tam" jest dla nich miejscem, do którego trafiają ciała zmarłych, tradycyjnie wyrzucane przez okna, i w którym, według legendy i plotkarskich gazet, żyje człowiek śniegu. Po co wiedzieć więcej? Przyjaciel Andrieja i zarazem przewodnik na drodze do poznania prawdy - Chan (Wiktor Korzeniewski) radzi mu, aby nawet nie mówił ludziom, że są pasażerami pociągu, bo i tak go nie zrozumieją.

Jest jednak ktoś, kto przez chwilę zdaje się Andrieja rozumieć. Anka, kelnerka z restauracyjnego (Agata Buzek), w świetnym monologu opisuje Andriejowi dźwięki, jakie koła pociągu wydają w poszczególnych krajach: "W Ameryce - jingerell-jin-gerell, we Francji - cliquot-cliquot, w Japonii - dodes'ka-den [...]. Ale oczywiście najpiękniej [...] dźwięczą koła w Rosji - tam-tam. I ma się wrażenie, że ich stukot wskazuje w jakąś świetlistą, lazurową dal - ona jest tam, tam, ta wytęskniona...". Ostatecznie jednak Anka odrzuci poetycką tęsknotę chłopaka i wybierze prozaiczne życie tutaj. Nie zrobi tego wbrew sobie. Od Andrieja różni ją bowiem stosunek do świata. Uważa, że człowiek "musi dostrzec odblask wyższej harmonii we wszystkim, co robi". Andriej odpowiada jej bardzo cynicznie: "Wyobraziłem sobie teraz takiego olbrzymiego pijanego gościa z harmoszką, wzrostem sięgającego nieba, ale tępego i bezmyślnego. Od bardzo dawna gra na tej swojej harmoszce i śpiewa jakąś okropną piosenkę. A harmoszka jest cała wyszmelcowana, aż błyszczy. I kiedy ktoś dostrzeże to z dołu, nazywa się to odblaskiem wyższej harmonii".

Postać Anki w opowiadaniu Pielewina nie występuje. Wprowadzenie jej do spektaklu jest ciekawym zabiegiem adaptatora i reżysera tekstu, Igora Gorzkowskiego. Anka stanowi łącznik pomiędzy Andriejem a otaczającą go rzeczywistością, przeciw której bohater się buntuje. Wydaje się, że związek z Anką sam w sobie będzie dla niego drogą ucieczki. A może po prostu wsparciem, bo chłopak wyraźnie szuka kogoś, kto zechciałby dzielić z nim jego marzenia i pozwolił osiągnąć to, co - jak mówi Chan - najtrudniejsze: jechać pociągiem i nie być jego pasażerem. Gorzkowski więc, podobnie zresztą jak sam Pielewin, pokazuje więcej sposobów zajrzenia za "kurtynę rzeczywistości". Nie narzuca też jednej wizji świata - Anka ma równie silne argumenty jak Andriej.

"Żółta strzała" zresztą w ogóle nie odpowiada na pytania, które za głównym bohaterem stawiają sobie widzowie. Jaką postawę przyjąć, którą drogę obrać i czy Andriejowi udało się wysiąść z pociągu i dotrzeć "tam", a więc czy jego bunt przeciwko światu w ogóle miał sens - tego się nie dowiemy. Spektakl tylko prowokuje widza do refleksji, zastanowienia się i zadania takich pytań. Gorzkowski buduje jedynie pewną konstrukcję, na której każdy może oprzeć własną odpowiedź.

W sensie czysto teatralnym konstrukcja ta jest bardzo solidna, przemyślana i dopracowana w każdym szczególe. Jednym z najważniejszych jej elementów jest realistyczna scenografia autorstwa Jana Kozikowskiego, która tworzy świetną obudowę dla tekstu Pielewina. Na obrotowej platformie umieszczono szkielet wagonu pociągu, a właściwie jego fragmentu. Trzy typowe dla pociągów pospiesznych przedziały (w tym jeden restauracyjny), wyabstrahowane z rzeczywistej przestrzeni, przypominają zarazem klatkę, do której zostali wepchnięci pasażerowie.

Nie wszystkich jednak ta klatka więzi, co podkreślone zostało świetną grą aktorów. Trudna ciasna przestrzeń ich nie krępuje, odtwarzani przez nich bohaterowie zdają się jej naturalnym i niezbywalnym elementem, poruszają się po pociągu właśnie tak, jakby spędzili w nim całe życie. Każdy z aktorów przenosi na scenę kawałek realnego świata, rozszerzając niejako miejsce akcji, a subtelną grą i oszczędnymi gestami kieruje uwagę widzów na wytwarzane przez ciasną przestrzeń relacje i napięcia pomiędzy postaciami. I tak przechadzająca się z Andriejem Anka zdaje się spacerować romantyczną alejką parkową, a nie wąskim korytarzem pociągu. Również gesty pijącego poranną herbatę Piotra Siergiejewicza czy zamawiającego w restauracyjnym wódkę i kawior cwaniaczka Grigorija oswajają otaczającą ich przestrzeń i nadają jej realistyczny wymiar. Nawet tajemniczy Chan i Andriej stanowią naturalną część tego świata, choć to dla nich pociąg jest więzieniem. Andrzej snuje się smętnie po korytarzach i przedziałach, znużony i duszący się otaczającą go rzeczywistością, jakby bezdomny w świecie, w którym tak naprawdę przecież ma swoje miejsce. Chęć ucieczki obu bohaterów unaoczni się w brawurowej wspinaczce na dach pędzącego pociągu.

W taki sposób przestrzeń staje się dopełnieniem założenia niejednoznaczności postaw i wyborów ukazanych w spektaklu. Subtelne aktorstwo i realizm scenografii, wzmocniony także ogłuszającymi dźwiękami wiatru (gdy któryś z pasażerów otworzy okno), podkreślają również ukazany w utworze konflikt - namacalny konkret, w którym obracają się postaci, kontra niepewne i nieuchwytne "tam", czyli pusta, przyciemniona scena. Przestrzeń spektaklu odpowiada także pomysłowi Pielewina na stworzenie pewnego fantastycznego, a zarazem realistycznego świata. Chwilami jednak sceniczna parabola Gorzkowskiego wydaje się zbyt nachalna. Metaforę świata jako pociągu można przecież interpretować na wiele sposobów - i oto w pewnym momencie orientujemy się, że raz uruchomiony poetycki koncept przesłania nam dramat bohaterów.

Jednak "Żółta strzała", choć może nie porywa, z pewnością jest solidnym i starannie przemyślanym spektaklem. Dobre aktorstwo, scenariusz skrojony z wyczuciem słowa, dopracowane efekty audiowizualne. Widać tu, jak zwykle zresztą w przypadku Koła, duże zaangażowanie zespołu w pracę. Wiktor Korzeniewski jest na przykład nie tylko odtwórcą roli Chana, ale także wykonawcą zaprojektowanej przez Jana Kozikowskiego scenografii. Aktor sam montował, przycinał, spawał sceniczny pociąg, a także opracował system poruszania się aktorów w tak stworzonej przestrzeni. W zbiorowym zaangażowaniu tkwi największa siła teatru Igora Gorzkowskiego.

Anna Szymonik - absolwentka polonistyki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji