Artykuły

Teatr nie boi się marzeń

- Od lat marzę o takim świecie, w którym wszystko jest normalne. Dlatego robię teatr, teatr nie boi się marzeń - mówi JACEK GŁOMB, dyrektor Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy.

Jacek Głomb [na zdjęciu]. Reżyser teatralny, dyrektor Teatru im. Modrzejewskie] w Legnicy. Ma 41 lat, skończył historię na UJ i reżyserię na krakowskiej PWST. Przez dziesięć lat szefowania legnickiej scenie sprawił, że stała się jedną z najważniejszych na teatralnej mapie Polski. Słynie z odważnych, społecznie zaangażowanych spektakli i wynajdywania dla nich nowych, pozornie nieteatralnych przestrzeni. Niedawno otworzył Scenę na Piekarach, legnickim osiedlu bloków, i wystawił na niej kontrowersyjne przedstawienie "Made in Poland" w reż. Przemysława Wojcieszka. Wciąż najgłośniejszym spektaklem Jacka Głomba jest "Ballada o Zakaczawiu", dziejąca się w legnickim "trójkącie bermudzkim". Otrzymał za nią najważniejsze w Polsce wyróżnienie dla reżysera teatralnego - Nagrodę im. Konrada Swinarskiego. W marcu zacznie kręcić telewizyjną wersję "Wschodów i Zachodów Miasta" legniczanina Roberta Urbańskiego, wystawioną na scenie na zeszłoroczny jubileusz teatru.

Jacek Głomb: - Od lat marzę o takim świecie, w którym wszystko jest normalne: państwo jest przyjazne obywatelom, a politycy zajmują się ustanawianiem dobrego prawa, prawo to jest sprawiedliwe i równe dla wszystkich i dlatego wszyscy mogą zająć się tym, na czym się znają. Utopia? A czym innym jest życie, jak nie pozytywną utopią? Dlatego robię teatr, teatr nie boi się marzeń, jest miejscem, w którym można je realizować. Pamiętam, jak w dzieciństwie rozczytywałem się w "Trzech muszkieterach" Aleksandra Dumasa - bardzo chciałem być d'Artagnanem, Aramisem, Portosem, Atosem, walczyć z gwardzistami i kochać się w pięknej Konstancji. Wokół jednak kwitła gierkowska Polska, tato kupił właśnie na talon nową skodę (i był bardzo dumny), na akademiach przemawiał wciąż ten sam kombatant spod Lenino i tylko kontekst Konstancji wydawał się ponadczasowy. To teatr wynagrodził mi szarzyznę tamtych lat.

W 1995 roku obroniłem w Legnicy dyplom reżyserski właśnie "Trzema muszkieterami" w adaptacji Rogera Planchona. W spektaklu grały dwie kozy, konik polski o pseudonimie "Dymek", kogut liliput (zjedzony potem przez pumę albo portiera), no i oczywiście plejada aktorów z Januszem Chabiorem w czterech rolach i Anitą Poddębniak jako książę Buckingham. Warto więc mieć marzenia!

A tak bardziej realnie? Bardzo marzę, aby Telewizja Polska podpisała wreszcie kosztorys "Wschodów i Zachodów Miasta", mojego debiutu telewizyjnego, jaki dla Studia Teatralnego Dwójki mam w marcu realizować. Właśnie parę dni temu skończyłem 41 lat, to bardzo właściwy wiek jak na debiutanta. Warto do końca swoich dni mieć marzenia...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji