Artykuły

Czwarta siostra jedzie do Hollywood

Z AGNIESZKĄ GLIŃSKĄ, reżyserką "Czwartej siostry" na podstawie dramatu Janusza Głowackiego, rozmawia Magda Wojciechowska.

- Co zainteresowało panią w dziele Głowackiego aluzyjnie odnoszącym się do "Trzech sióstr" Czechowa?

- Jestem fanką Czechowa... W tym tekście najbardziej podobały mi się nawiązania do tego rosyjskiego dramaturga. Ciekawe, co Czechow napisałby o naszych czasach, gdyby w nich żył. Jak by na ten kompletnie zwariowany świat zareagował? Myślę, że to, co Janusz Głowacki napisał, jest bliskie temu wyobrażeniu. Taka gorzka historia o ludziach końca wieku. Robiąc tę sztukę właśnie o tym sobie myślę. - W dramacie pojawiają się trzy siostry. Jest Wiera, Katia i Tania. A kim jest tytułowa czwarta?

- Myślę, że jest ona subkulturowym dodatkiem do Czechowa. Teraz jest taka społeczna potrzeba na czwartą siostrę, która jedzie do Hollywood i robi tam karierę. Wszyscy oczekujemy efektu przerastającego nasze oczekiwania.

- Dramat mówi o szaleństwie końca wieku. Znajduje pani w tym tekście sposób na obronę przed tym pędem życia?

- Nie wiem. Jeśli każdy na własną rękę będzie starał się obronić, to mu się to uda. Ale nie ma jakiejś ogólnej zasady. Trzeba pilnować takiego sensu życia, jaki się samemu sobie nadało. Trzeba ciągle siebie pilnować, aby nie zwariować.

- Sztuka rozgrywa się w Moskwie. Czy bywała pani realia świata rosyjskiego?

-Trudno jest coś osadzać w świecie, którego się do końca nie zna. Ciężko jest sobie wyobrażać, jak tak inteligentne, wykształcone dziewczyny żyją w totalnej biedzie. Znam uchodźców z Rosji, ona z wyższym wykształceniem muzycznym, absolwentka konserwatorium, on saksofonista. Są bardzo szczęśliwi, że mieszkają w Polsce. Nieważne, że ona sprzedaje kwiatki w kwiaciarni, a on jeździ tirem. Nie możemy dokładnie przedstawić Moskwy. Zresztą w teatrze jest to niemożliwe. Dekoracje są tylko do połowy realistyczne. Teatr ma swoją formę i całkowita wiarygodność jest niemożliwa. Staramy się, aby to, co się dzieje na scenie, było tylko opowieścią o Moskwie. Zresztą Głowacki twierdzi, że jest ona tylko pretekstem do pokazania uniwersalnej historii. My pokazujemy jakiś mikroświat tych dziewcząt i z tego ma wynikać coś uniwersalnego dla wszystkich.

- Zawód aktorki pomaga, czy przeszkadza w reżyserii?

- Zdecydowanie pomaga. Jeśli skończyłabym fizykę czy polonistykę, na pewno nie potrafiłabym nawiązać takiego kontakt z aktorami. Jestem takim reżyserem, z jakim chciałabym pracować jako aktorka. Rozumiem ich oczekiwania wobec reżysera, staram się pracować tak, aby aktorzy sami mogli stwarzać jakieś role, a ja pomagam im tylko w rodzeniu się roli.

- Odczuwa Pani tremę przed premierą?

- Zawsze się denerwuję. Teraz jednak cały czas pochłaniają mi próby i ostatnie szlify.

Premiera jutro o godz. 19 na scenie Kameralnej, przy ul Świdnickiej. W spektaklu główne role zagrają Izabela Zalewska (Wiera), Kinga Preis (Katia), Aleksandra Popławska (Tania), Igor Przegrodzki (Generał).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji