Artykuły

A ty zagrasz Julię...

Romeo i Julia, szekspirowcy kochankowie z Werony, mają już nie tylko teatralną "literaturę". Ich dzieje, wpisane do księgi nieszczęść gorzkiego losu, oglądane są również w formie pełnospektaklowego baletu, a z filmowych realizacji tej sławnej, romantycznej tragedii, najbardziej pamiętana jest angielsko-włoska ekranizacja "Romea i Julii" w reżyserii Franco Zeffirelliego. Fabularny motyw tej miłości jest tak w różnych artystycznych przekazach obecnych, że można by nawet przypuszczać, iż (wyłączając, rzecz jasna licealną młodzież) współczesna publiczność teatralna na tę akurat pozycję w repertuarze teatralnym za bardzo nie czeka. Ale gdy już pojawia się ona na afiszu, to zawsze budzi zaciekawienie: jak to wystawią? Kto zagra Julię? Jaki będzie Romeo?

Z takimi również pytaniami czekano na kolejną realizację tej sztuki na scenie w Kaliszu. Z zapisu w "Teatraliach kaliskich" (1800-1970) S. Kaszyńskiego wynika, że przygotowana ma otwarcie nowego sezonu premiera "Romea i Julii" jest w dziejach sceny nad Prosną piątą realizacją tej tragedii. Po raz pierwszy grano ją tu w roku 1876 (wraz z fragmentami "Otella"), potem w dwa lata później, w roku 1878. W "nowożytnej erze" Teatru im. Wojciecha Bogusławskieso, czyli po drugiej wojnie światowej, wystawiono ją najpierw w roku 1956 - tłumnie ludzie wtedy "chodzili na Nogajównę" (53 przedstawienia oraz ponad 28 tysięcy widzów), a następnie w roku 1967 - już bez większego entuzjazmu (33 przedstawienia i ponad 8 tysięcy widzów).

Co skłoniło dyrektor Romanę Próchnicką do sięgnięcia w roku 1981 po tego Szekspira? Młodość i ambicja zespołu? Chęć mówienia o wielkiej miłości i o wielkiej, spowodowanej niezgodą ojców tragedii, akurat teraz - w tych naszych ciężkich, smutnych, niespokojnych i jakby nieromantycznych czasach? No cóż, nawet przy tak szlachetnych intencjach, zarówno w teatrze jak i w szarej obecnie rzeczywistości, obowiązuje mierzenie zamiarów według sił, choć jest to wbrew entuzjazmowi mickiewiczowskiej "Ody do młodości". Chyba z jednego i z drugiego powodu (a mam tu na myśli możliwości zespołu oraz pozateatralną rzeczywistość) ten nowy spektakl "Romea i Julii" ponad poziomy nie wzlatuje (złośliwi niech nie czytają jednak z tego, że po prostu padł...).

To przedstawienie jest zaskakująco ubogie, a dotyczy to zarówno aktorstwa jak i pozaaktorskich środków wyrazu (scenografia, kostiumy, światło, muzyka). Zabudowana różnopoziomowymi podestami scena, zwłaszcza w pełnym świetle, otwiera zbyt wiele pustych miejsc, których wykonawcy nie wypełniają ani treścią i brzmieniem szekspirowskiego słowa (przekład Macieja Słomczyńskiego). W takiej oprawie nawet sceny zbiorowe muszą być "rozpisane" na podesty, a lirycznym kwestiom odebrana zostaje intymność, co najwyraźniej wystudza mało tu scenograficznie widoczną słynną scenę balkonową. Przy takich uproszczeniach pojawienie się zupełnie współczesnego materaca w roli małżeńskiego łoża Romea i Julii jest zbyteczną chyba dosłownością.

Z drugiej strony szekspirowska dosłowność charakterystyki "dramatis personae" sprawia, że obsada poszczególnych ról stawia przed aktorami określone wymagania zewnętrzne. Nieszczęśliwe, moim zdaniem, kostiumy odebrały sporo scenicznej wiary godności niektórym postaciom, a dotyczy to, niestety, również Julii, kreowanej przez nie skrywającą swej naturalnej impulsywności Dorotę Kolak: w największym jednak stopniu (nie tylko ze względu na kostium) postaci Parysa we wcieleniu Mariusza Saniternika. Do upowszechnionych już wyobrażeń o osobach tego dramatu dobrze w kaliskiej realizacji przystają role Romea (Andrzej Dopierała). Mercutia (Igor Mielczarek), Tybalta (Marek Skup) oraz piastunki Julii, którą gra Kazimiera Starzycka-Kubalska, zdobywając od pierwszej chwili sympatię publiczności.

Nie tylko zasługą Szekspira, ale wszystkich współtwórców tej realizacji jest to, że nie brak tu scen prawdziwie dramatycznych i nut poruszających uczucia najcichsze. Nie składają się one jednak na pełnię wielkiego spektaklu. Budzą jedynie uznanie za ambicję i szacunek za poniesiony dla "Romea i Julii" wysiłek.

Więc zagrali. I jeszcze jest smutniej...

Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu. "Romeo i Julia" Williama Szekspira, w przekładzie Macieja Słomczyńskiego. Reżyseria Jacek Pazdro, scenografia Marian Iwanowicz, układ tańca i pojedynków Ryszard Olesiński, opracowanie muzyczne Sławomir Pietrzykowski. Premiera 12 września 1981 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji