Artykuły

"Czworokąt" Redlińskiego

Dziś premiera

W jednym z tygodników społeczno-literackich czytam zwierzania jakiegoś szalenie oczytanego i inteligentnego pana spotkanego przez dziennikarza na szosie koło Psiej Wólki. Ów pan, dyrektor poważnej instytucji, ma czas i ochotę na chwilę refleksji: "Tu się w Psiej Wólce urodziłem... Zawsze miałem w swoim życiu wewnętrzny doping, żeby pierwszy w mojej rodzinie nauczyć się języków, skończyć studia, wyjeżdżać w szeroki świat. Moja rodzina od wieków pracowała na roli. Jestem pierwszym w jej historii inteligentem. Zmieniłem tryb życia, z trudem przywykłem do huczących rur kanalizacyjnych, do hałasu i domu-mrówkowca. Odciąłem prastare korzenie, łączące mnie z trybem życia mojego ojca dziadka, pradziadka. To nie może ujść bezkarnie, bez psychicznych następstw".

Sytuacja ta wzięta jest z życia, a podobna do również w naszej rzeczywistości podpatrzonej sytuacji, jaką prezentuje Edward Redliński w "Czworokącie". Owa przysłowiowa już Psia czy Kozia Wólka to też nic innego jak Jaranki Redlińskiego, gdzie bohater był kiedyś "Indianinem". Dzisiejszy inżynier Toni, czyli Antek Siedymiaków, mówi o sobie: "Urodziłem się w innym świecie, łaziłem po drzewach. Przyjaźniłem się ze zwierzętami. Potem biali wzięli mnie do swoich szkół. Wychowali po swojemu... A dziś, kiedy widzę, jak wszyscy masowo wyrzekamy się naszego indiaństwa - naszych zwyczajów, imion, pochodzenia...".

Redliński, autor niezapomnianej i moim zdaniem najważniejszej w jego dotychczasowej twórczości "Konopielki", autor "Awansu" i w "Czworokącie" nie odchodzi zbyt daleko od tamtych spraw. Od kręgu społecznego, w którym te sprawy rozgrywa. W "Awansie" "awansował całą wieś", "ukulturalniał" na siłę, groteskowo, karykaturalnie wszystkich jej mieszkańców od najstarszych do najmłodszych.

W "Czworokącie" ukazuje już raczej bez przymrużenia oka dramat człowieka, który stracił swoje miejsce na ziemi, własną twarz wobec samego siebie, który zaszedł, wydawać by się mogło, daleko, wysoko, ale we własnym poczuciu "to wysoko" znaczy strasznie mało. Znaczy "efekt, opakowanie, metkę", znaczy również "kulturalnie konwersować, kulturalnie spożywać, kulturalnie śmiać się, kulturalnie leżeć w trumnie...". A teraz usiłuje otrząsnąć się z tego wszystkiego, zrzucić z siebie razem z niebieskimi dżinsami i modną brodę to nic nie znaczące opakowanie, dotrzeć do własnego, prawdziwego ja.

Smutna to w swej autentyczności sztuka, obnażająca wyraziście blichtr współczesnej pogoni za "lepszym". Ale z drugiej strony optymistyczna jest próba wydarcia się bohatera z banalnej powierzchowności, naśladownictwa i naskórkowatości, noszącej w sztuce, ale i często w życiu, miano kultury inteligencji.

"Czworokąt" w gdyńskim Teatrze Dramatycznym reżyseruje Wojsław Brydak, scenografia - Liliany Jankowskiej. W rolach głównych Marta Szczepaniak i Stefan Iżyłowski. Premiera - dziś w sali Domu Rzemiosła o godz. 19.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji