Artykuły

Rewizor

Pewnego wieczoru, późną wiosną 1836 roku, zdenerwo­wany młody człowiek krążył niespokojnie po przedsionku petersbur­skiego teatru. W teatrze kończono właśnie grać sztukę, śmiech docierał aż tutaj.

"Spróbuję pozostać tu, w teatralnym przed­sionku, podczas gdy publiczność będzie opusz­czać teatr. Ten, kto po­ważył się wytknąć innym ich śmieszne stro­ny, musi rozsądnie przyjąć uwagi dotyczą­ce jego własnych sła­bych i śmiesznych stron".

A więc posłuchajmy, co usłyszał wówczas sa­motny autor:

"Jeszcze Jeden Literat (wchodzi wraz ze słucha­czami, do których mówi wymachując rękami):

Wierzcie mi, znam się na tym: to wstrętna sztuka! Brudna, brudna sztuka! Nie ma ani jednej postaci prawdziwej, same karyka­tury! W rzeczywistości tego nie ma; wierzcie mi, nie ma, ja lepiej wiem, sam jestem literatem. Po­wiadają: żywa akcja, tra­fne obserwacje... Ale to wszystko bzdura! To tylko przyjaciele, przyjaciele! U nas zawsze przyjaciele przechwalą! Na przykład, weźmy Puszkina. Dlaczego cała Rosja teraz o nim mówi? Wszyscy przyjacie­le krzyczeli, krzyczeli, a potem za nimi cała Rosja zaczęła krzyczeć.

Pierwszy Miłośnik Sztuki: Nie należę bynajmniej do tych, którzy posługują się tylko słowami: brudna, wstrętna. Mówię o tym, że w sztuce istotnie nie ma intrygi.

Drugi Miłośnik Sztuki: Tak, jeżeli będziemy brali intrygę w tym sensie, jak zwykle to się robi, czyli w sensie intrygi miłosnej, to rzeczywiście jej nie ma. Zdaje się jednak, że już pora przestać opierać się wyłącznie na tej odwiecz­nej intrydze. Wystarczy uważnie rozejrzeć się do­okoła. Wszystko na świe­cie dawno się zmieniło. Teraz raczej zawiązkiem dramatu jest dążenie do otrzymania korzystnego stanowiska, do błyśnięcia i zaćmienia za wszelką cenę kogoś innego, zemsta za zlekceważenie, za drwinę. Czyż nie więcej obecnie elektryzuje ludzi ranga, kapitał pieniężny, korzy­stne małżeństwo niż mi­łość?

Pierwszy Miłośnik Sztoki: Wszystko to bardzo pięk­ne, ale i tak pojętego za­wiązku też nie widzę w sztuce.

Pierwszy Szacowny i Przyzwoi­cie Odziany Obywatel: Tak, tak, widzę: to racja, że tak jest u nas, a tu i ówdzie zdarza się jeszcze gorzej; ale w jakim ce­lu, po co to pokazywać? - Oto pytanie. Po co te przedstawie­nia, jaka z nich korzyść? Niech mi pan na to odpowie! Po co wiedzieć, że w takiej a takiej miejscowości są oszuści? Po prostu... nie rozumiem potrzeby takich widowisk. (Odchodzi).

Drugi Szacowny i Przyzwoicie Odziany Obywatel: Nie, to nie jest ośmieszanie wad; to ohy­dna kpina z Rosji! Pokazywanie złych urzędników i nadużyć, które, zdarzają się przecież w rozmaitych stanach - oznacza przedstawienie w złym świetle samego rządu. Takie widowiska po prosto powinny być zaka­zane. Pan A. Nie o tym mówię; przeciwnie, nadużycia należy demaskować. Trzeba, żebyśmy widzieli: nasze występki; i by­najmniej nie podzielam zdania zbyt zgorączkowanych patrio­tów; niemniej wydaje mi się, że za dużo tu czegoś smutnego... Pan B.: Wybaczcie mi, ale przy­znam się, że mnie samemu na­sunęło się mimo woli takie py­tanie: a co powie nasz lud, pa­trząc na to wszystko?

Bardzo Skromnie Ubrany Jego­mość: Właśnie teraz, po tym przedstawieniu, czuję się raźny, nabrałem sił do dalszej walki. Pociesza mnie myśl, że podłości nie ukrywa się u nas ani nie toleruje, że tam, w oczach wszystkich uczciwych ludzi została ugodzona śmiechem, że jest pióro, które nie zawaha się ukazać naszych niskich pobu­dek, chociaż nie pochlebia to dumie narodowej, i że jest szlachetny rząd, który pozwala pokazać to wszystkim, komu należy - i już to jedno dodaje mi energii do kontynuowania mojej pożytecznej pracy dla państwa

Pan P.: Zmiłuj się bracie, cóż to znaczy jakże to może być?

Pan B.: Co?

Pan P.: No, pokazywać takie rzeczy? Sam osądź: same wady, wciąż wady, jakiż to przykład daje ludziom?

Druga Bekiesza: U Francuzów co innego. Tam societe, mon cher! U nas to niemożliwe. U nas przecie literaci są bez żad­nego wykształcenia!

Pierwszy Mężczyzna: Dlaczego by się nie pośmiać? Śmiać się można, ale co za obiekt do wyśmie­wania - nadużycia i wady? Czy to zabawne?

Drugi Mężczyzna: Więc z czego mamy się śmiać? Czyżby z cnót i zalet?

Pierwszy Mężczyzna: Nie, ale mój kochany, to nie jest temat do komedii. To już, do pewnego stopnia, zahacza o rząd. Jakby nie istniały inne sprawy, o któ­rych można pisać?

Pierwsza Dama: Przyznaję, rze­czywiście, było mi smutno. Wiem, że to wszystko jest bar­dzo prawdziwe, sama widziałam wiele podobnych rzeczy, lecz mimo to było mi ciężko.

Pan N.: A więc komedia się pani nie podobała?

Dama: Ale skądże znowu, któż to panu powiedział. Mówiłam już panu, że śmiałam się z ca­łego serca, może nawet więcej niż inni. A ciężko mi była dla­tego, że pragnęłam doznać ulgi oglądając chociażby jedno szla­chetne oblicze. To nadmierne nagromadzenie nikczemności...

Widz: Przecież gdyby przedsta­wił w komedii choć jednego uczciwego człowieka, a przy czym uczynił go ze wszech miar pociągającym, to wszyscy bez wyjątku przeszliby na stronę tego uczciwego człowieka i cał­kiem zapomnieli o tych, którzy tak ich teraz przerazili. Te obrazy, być może, nie majaczy­łyby przed nimi jak żywe, po zakończeniu przedstawienia; widz nie wyniósłby smutnego uczucia i nie mówił: Czyżby na­prawdę tacy ludzie istnieli?

Pierwszy Widz: A powiadają, że podobny wypadek zdarzył się samemu autorowi: w jakimś, miasteczku; siedział w więzieniu za długi.

Jegomość z Drugiej Strony: Nie, to nie było w wiezieniu, to było na wieży. Przejeżdżający wi­dzieli. Powiadają, że było to coś nadzwyczajnego. Wyobraźcie so­bie: poeta na najwyższej wieży, dookoła góry, miejscowość za­chwycająca, a on stamtąd recy­tuje wiersze. Nieprawdaż, że tu ukazuje się nam jakaś szcze­gólna cecha pisarza?"

Tą sztuką był "Rewizor" a autorem Mikołaj Gogol, który rzecz później w swoim szkicu "Przed premierą" opisał. A oto konkluzja autora: "Autor Sztu­ki: Usłyszałem więcej niż przy­puszczałem. W nieżyczliwych nawet sądach wiele jest tego, co musi wiedzieć autor kome­diowy! Tak, jestem zadowolony. Ale dlaczego tak mi ciężko na sercu? To dziwne: przykro mi, że nikt nie zauważył uczciwej postaci w mojej sztuce. A prze­cież była jedna uczciwa, szla­chetna postać, która działa przez cały czas jej trwania. Tą uczci­wą, szlachetną postacią był śmiech. Nikt nie wystąpił w obronie tego śmiechu. Jestem humorystą, służyłem mu uczci­wie i dlatego muszę się za nim ująć. Naprawdę, śmiech jest ważniejszy i głębszy niż ludzie myślą".

(Mikołaj Gogol, "Przed pre­mierą", przekład Jerzego Brzęczkowskiego).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji