Groźna komedia
Nie tak dawno utyskiwałem w tym miejscu na teatr telewizyjny, zarzucając mu szablonowość repertuaru i pewną konwencjonalność rozwiązań inscenizacyjnych. Gwoli wszakże sprawiedliwości stwierdzić trzeba, iż coś się w teatrze TV zmienia na ciekawsze. Przykładem może być ostatnie przedstawienie gogolowskiego "Rewizora", w reżyserii Jerzego Gruzy. Przygotowywano ten spektakl długo i starannie, w rezultacie otrzymaliśmy interesujący przekaz sceniczny, wyłamujący się konsekwentnie z dotychczasowej tradycji wystawiania tej popularnej sztuki.
Gruza przekroczył w "Rewizorze" kuszące zazwyczaj granice farsy, operującej korowodem karykaturalnych postaci, voltami sytuacyjnego komizmu. Ukazał natomiast groźną, drapieżną komedię, w której obnaża się przede wszystkim mechanizmy rządzące światkiem Horodniczego. Bohaterowie tego światka są oczywiście śmieszni, chwilami nawet zabawni, ale nie są to cechy nadrzędne i dominujące. Owa cała śmieszność staje się raczej skutkiem, wynikającym z konkretnych układów, powiązań i zależności, z jakich zbudowana jest rzeczywistość gogolowskiej komedii. One bowiem są przyczyną a nie tłem. Stąd też aktorzy tego spektaklu grali swoje role serio, nie przerysowywali przesadnie postaci. Były one pozornie zwyczajne, dopiero określone sytuacje i zdarzenia ujawniły całą śmieszność ich zachowań i postępowania. Służyły także tej koncepcji ostre cięcia egzemplarza, skróty niekiedy zaskakujące widza, przyzwyczajonego do innych realizacji "Rewizora". W sumie jednak zabieg ten wyznaczał konsekwentnie rytm przedstawienia, czyniąc akcję bardziej skoncentrowaną ograniczoną do najważniejszych, niezbędnych momentów.
Nie bez znaczenia były tu również kreacje aktorskie. Bardzo dobry, nie przeszarżowany Horodniczy Tadeusza Łomnickiego, wyraziście i niebanalnie zarysowana żona Horodniczego Anny Seniuk, ale przede wszystkim Chlestakow Piotra Fronczewskiego. Jego domniemany Rewizor, po raz pierwszy chyba, nie był salonowym, bezmyślnym fircykiem i mógł uchodzić w oczach gubernialnego miasteczka, za rzeczywistego urzędnika carskiej administracji. Na uwagę zasługiwała również rola córki Horodniczego, zagrana przez młodą aktorkę Szczepkowską.
Można by oczywiście mnożyć i rozwijać pochwały, jedno wszakże jest w tym wszystkim najważniejsze. Przy okazji "Rewizora" teatr TV przemówił innym, niekonwencjonalnym językiem, Sięgając po zdawałoby się już tak bardzo ograną, pozycję realizatorzy raz jeszcze uwiarygodnili ponadczasowe wartości wielkiej klasyki.