Artykuły

Więzień numer 6804

Aktorowi AUGUSTOWI KOWALCZYKOWI udało się zbiec z KL Auschwitz. Po wojnie zagrał w wielu polskich serialach, był też dyrektorem artystycznym Teatru Polskiego w Warszawie.

Widzowie kojarzą go z mundurem. Tak się bowiem złożyło, że na ekranie przeważnie odtwarzał szwarc-charaktery, często esesmanów i gestapowców. Czy dlatego, że dobrze ich poznał podczas prawie dwuletniego pobytu za drutami obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu?

Należy do pokolenia Kolumbów. Dzieciństwo wspomina z nostalgią. Wychowywany w duchu patriotyzmu. Ostatnie wakacje spędził na rowerze kupionym za własne pieniądze, zarobione dzięki korepetycjom. W sierpniu 1939 roku wyjechał na obóz Sodalicji Mariańskiej nieopodal Zakopanego. Turnus przerwano 26 sierpnia na wieść o mobilizacji. I września, jako członek hufca przysposobienia wojskowego, pełnił nocną służbę w Dębicy. O wybuchu wojny zawiadomiły go niemieckie samoloty bombardujące nad ranem to miasto.

Na kurierskim szlaku

Ze względów bezpieczeństwa jego rodzina przeniosła się do pobliskiej wsi Mała. Tam przez kilka pierwszych wojennych miesięcy nie odczuwało się grozy okupacji. Z utęsknieniem oczekiwano na wiosenną kontrofensywę naszych sojuszników, Wielkiej Brytanii i Francji, którzy 3 września 1939 roku wypowiedzieli III Rzeszy wojnę jedynie na papierze. Serca krzepiły wieści o błyskotliwych potyczkach toczonych w Piotrkowskiem przez oddział legendarnego majora "Hubala". Podnosiły na duchu wiadomości dotyczące formującego się we Francji wojska polskiego, dowodzonego przez generała Władysława Sikorskiego. August Kowalczyk [na zdjęciu] postanowił do niej wstąpić. Najpierw trzeba było jednak dotrzeć nad Loarę, przedzierając się szlakiem kurierskim przez Słowację i Węgry - znajdujące się w strefie wpływów niemieckich. Kiedy ma się naście lat, brawura dominuje, a entuzjazm przesłania niebezpieczeństwo.

Na początku maja 1940 roku wyruszył - wraz z grupą kierowaną przez zawodowych wojskowych - w drogę. Nie mieli szczęścia. Zatrzymano ich na Słowacji. Miejscowi żandarmi początkowo łudzili ich, że zostaną odstawieni do granicy węgierskiej, ale przekazali ich w ręce Niemców.

Kilkanaście kilometrów biegli przywiązani powrozem do samochodu wiozącego aresztantów do więzienia w Dukli. Stamtąd przetransportowano ich do więzienia w Jaśle, gdzie komendantem był poczciwy Niemiec Grenzen. W jego gabinecie August spotkał się z matką. Wkrótce został przeniesiony do więzienia w Tarnowie, skąd 4 grudnia 1940 roku trafił do KZ Auschwitz.

Budowniczy w pasiaku

Następnego dnia zaprzęgnięto go do artyleryjskiego wozu amunicyjnego. Transportował cegły na potrzeby gwałtownie rozbudowywanej "fabryki śmierci". Pisał: "Dla wielu był to ciężar ponad siły. Ręce omdlewały, cegły padały na ziemię... Czujni esesmani i kapowie jakby na to czekali... Na więźniów sypały się razy. Padali i często nie podnosili się więcej. A tymczasem pasiasty wąż niewolników posuwał się ku bramie z napisem Arbeit macht frei. Jakże bardzo przypominało to hieroglificzne rysunki o budowie egipskich piramid. Byli niewolnicy, byli nadzorcy i te kamienie, z których budowano nasz wspólny grobowiec, bo nie dla jednego faraona, a dla tysięcy ludzi różnych narodowości. Grobowiec, który w przyśpieszonym tempie zamieniał ludzi na popiół". (Po latach opublikował pasjonujący tom wspomnień "Refren kolczastego drutu".) Po jakimś czasie przeniesiono go do grupy stawiającej fundamenty pod obecne zakłady chemiczne w Dworach, wówczas tworzone dla koncernu IG Farbenindustrie. Pracował tam do maja 1942 r., wielokroć mając szansę ucieczki. Ponieważ wiązało się to z olbrzymim ryzykiem, a jego pozycja w obozie zdawała się gwarantować przeżycie, rezygnował. Dopiero wiosną 1942 roku, gdy na skutek perfidnej prowokacji znalazł się w karnej kompanii z dożywotnim wyrokiem, zdał sobie sprawę, że ucieczka stanowi jedyną szansę ocalenia.

Ile sił w nogach

10 czerwca 1942 roku trzystu pięćdziesięciu więźniów kompanii karnej poszło - pod eskortą dwunastu uzbrojonych w karabiny esesmanów - kopać rów melioracyjny, który miał połączyć przygotowywany obóz w Brzezince z pobliskim korytem Wisły. Nie wrócili już tego dnia do obozu. Ucieczka miała rozpocząć się w południe, lecz w ostatniej chwili opóźniono ją o kilka godzin. Mrok był przecież sprzymierzeńcem zbiegów.

"Biegniemy ile sił w nogach, zaczynam zaplanowany wcześniej streap-tease. Przede wszystkim buty. Wkładam pantofle gimnastyczne, jakie tego dnia przed wyjściem do pracy przyuważyłem u jednego kapo i zabrałem, by nie rzec, ukradłem. Nie chodziło bynajmniej o wygodę biegu w czasie ucieczki. Przede wszystkim szło o psy policyjne, jakimi dysponowali esesmani. Pies policyjny dla uciekającego więźnia był wrogiem numer jeden, bez żadnego trudu doprowadziłby esesmana, z tego miejsca, w którym rozpocząłem ucieczkę, ale tylko do miejsca, gdzie zrzuciłem buty. Teraz doszedł inny element. Pantofle kapo. Inny zapach, inny smród, inny trop, wszystko jedno jak to nazwiemy, pies zaczyna być skołowany. I oto właśnie mi chodziło" - opowiadał.

Ocaliła mnie kiecka!

Przeprawiwszy się przez stare, zabagnione starorzecze Wisły i przepłynąwszy właściwe koryto tej rzeki, dotarł do pastwiska. Chłopiec pilnujący bydła podarował mu czapkę i kurtkę, drugi zaś - zawiadomił ojca - niemieckiego sołtysa pobliskiej wsi, a ten z kolei miejscowego żandarma. Kiedy ów penetrował okolicę, zbieg - przebrany w kieckę, z chustką na głowie, koszykiem na ramieniu i motyką w dłoni - znajdował się w zasięgu jego wzroku. Nie został rozpoznany. Ubranie ofiarowane przez przypadkowe Slązaczki zagwarantowało mu ocalający kamuflaż. Następnego ranka, po deszczowej nocy spędzonej pod gołym niebem, usłyszał ujadanie sfory psów. Przez las szła obława. Leżał w zbożu, nie miał dokąd uciekać, a odgłosy pościgu stawały się coraz wyraźniejsze. Nie wierzył własnemu szczęściu, kiedy kilkaset metrów od niego esesmani zakończyli akcję i odjechali ciężarówkami. Było zbyt niebezpiecznie, by pieszo - jak planował - dostać się do Zagłębia Dąbrowskiego, gdzie miał bliskich. Przeczekał w okolicy dzięki pomocy rodzin: Sklorzów, Łysków. Po siedmiu tygodniach ukrywania się w ich gospodarstwach we wsi Bojszowy, pociągiem - z fałszywą kennkartą w kieszeni - dotarł do Krakowa. W podróży pomogła mu Halina Stupkowa. "Poczułem się tak, jakbym rozpoczął drugie życie" - podsumował, choć traumatyczne obrazy obozowe, pobyt w bunkrze głodowym, kara słupka, a zwłaszcza kadry pamięci z ucieczki, wciąż powracają w snach, co zresztą skrupulatnie odnotowuje.

Z AK na scenę

Wstąpiwszy w szeregi Narodowej Organizacji Wojskowej, scalonej niebawem z Armią Krajową, doczekał końca wojny w Miechowskiem, w majątku Czaple Wielkie u Jana Popielą. W 1945 roku zaczął studiować polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale po kilku semestrach zrezygnował. Zasilił zespół Teatru Rapsodycznego, prowadzony przez Mieczysława Kotlarczyka. W ten sposób rozpoczął się jego romans z Melpomeną. Ale to już, jak mawiał Kipling, zupełnie inna historia.

August Kowalczyk ma 83 lata, studiował filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Na scenie zadebiutował jesienią 1945 roku, eksternistyczny egzamin aktorski zdał trzy lata później. Aktor teatrów: Rapsodycznego w Krakowie (1945-1952), ludowego w Krakowie(1952-1954), Polskiego w Warszawie (1954-1962), im. Adama Mickiewicza w Częstochowie (1962-1964). Ponownie w Teatrze Polskim | w Warszawie (1964-1981, od 1968 dyrektor artystyczny). Najważniejsze role teatralne: tytułowa w "Lordzie Jimie" Josepha Conrada, Inkwizytor w "Skowronku" Jeana Anouilha, don Alonzo w "Don Juanie" Moliera, książę Konwalii w "Królu Learze" Williama Szekspira, Mefisto w "Fauście" Johana Wolfganga Goethego, Marek Antoniusz w "Antoniuszu i Kleopatrze" Szekspira. Artysta wyreżyserował między innymi: "Lilię Wenedę" Juliusza Słowackiego, "Otella" Szekspira, "Marię Stuart" Schillera, "Lato w Nohant" Jarosława Iwaszkiewicza, "Lęki poranne" Stanisława Grochowiaka oraz "Na szkle malowane" Ernesta Brylla. Wystąpił w ponad dwudziestu filmach, min. w "Piątce z ulicy Barskiej" Aleksandra Forda, "Kwietniu" Witolda Lesiewicza, "Rękopisie znalezionym w Saragossie" Wojciecha Hasa, "Gnieździe" Jana Rybkowskiego oraz w serialach "Stawka większa niż życie", "Janosik", "Chłopi", "Polskie drogi" "Znak orła", "Układ krążenia", "Sekret enigmy" i "Kanclerz".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji