Artykuły

Bita śmietana

...czyli "Królowa Śniegu" w "Wybrzeżu"

Pozornie wszystko jest wspaniale. Mistrz baśni, uwielbiany na całym niemal świecie, trafia na deski sceniczne Teatru "Wybrzeże". Dzieje się to w czerwcu - a więc wyraźny ukłon okolicznościowy w stronę ukochanych dzieci. "Królowa Śniegu" Hansa Christiana Andersena czytana jest w wielu jeszcze domach jako kanon lektur, kształcący wyobraźnię. Dzieci wzruszają się losami Gerdy i Kaya. Martwią się z powodu ich rozstania, cieszą, gdy wreszcie Gerdzie udaje się wyzwolić przyjaciela z zimnego i okrutnego pałacu Królowej Śniegu. Słowem pojawienie się lej baśni w teatrze powinno wyzwalać radość. Daleka jednak jestem od euforii po niedzielnej premierze przy Targu Węglowym.

MODA na poprawianie klasyków nie jest niczym nowym. W gdańskim spektaklu adaptacji tekstu dokonali Joanna Olczak-Ronikier i reżyser Włodzimierz Nurkowski. Generalnie udało się im zgubić tajemniczość baśni zawartą we wspomnianych opisach, wprowadzić pewne zamieszanie w akcji i przesianiu baśni, zamienić magiczne słowo "wdzięczność", które próbuje ułożyć Kay w pałacu Królowej Śniegu, na słowo - klucz "miłość" oraz zakończyć spektakl morałem spoza Andersena. "Hymn o miłości" z Pierwszego Listu do Koryntian św. Pawła jest bardzo pięknym tekstem poetyckim i zaczerpnięty stąd akapit - w wykonaniu Haliny Winiarskiej (Babcia w spektaklu) brzmi, dostojnie i wzniosie, tyle, że nie jestem pewna, czy przerobienie "Królowej Śniegu" na baśń o dojrzewaniu... seksualnym ma głębszy sens.

Reżyser Włodzimierz Nurkowski ową koncepcję "dojrzewania" wyłożył na konferencji prasowej przed spektaklem i także zaprezentował w widowisku. Miejscami jest to dość żałosna natrętność. Za to aktorów postanowił poprowadzić z brawurą. Stąd "odsłona druga" nad rzeką, kiedy Gerda rozmawia z kwiatkami, jest manieryczna i nieznośna. Cudowna nibywróżka kwiatów (Marzena Nieczuja-Urbańska) jest demoniczną, histeryczną niemal czarownicą. Piszczy i wrzeszczy. Po co? Trudno dociec. A kwiatki wiją się w lansadach. Czyżby to echo Szekspirowskich fantasmagorii rodem ze "Snu nocy letniej"?

Zresztą nie jedyny to fragment grania na całość. Scena pałacowa z piosenką o "Bitej śmietanie" jest właśnie niezłym przypadkiem "bicia piany w tym spetaklu.

Obronili się przed nadmierną reżyserską ekspansją Mała Rozbójniczka -Dorota Kolak, Gerda - Joanna Kreft-Baka, częściowo Kay - Jacek Libijak, a przede wszystkim dobrotliwa Babcia i dobra Laponka - Halina Winiarska.

Niestety, śpiewy zbiorowe i pląsy nie są najcenniejszą stroną spektaklu. Muzyka Andrzeja Zaryckiego (bardzo trudna do zaśpiewania), ale nastrojowa i fragmentami naprawdę piękna, współtworzyła klimat widowiska.

Największe brawa należą się Annie Sekule za scenografię i kostiumy. Czarowała ona świat baśni niespodziankami: zwiewne malowane przesłony, straszne zimowe ptaszyska i śmieszne dobre ptaki np. Wrony (ukochany motyw w baśniach Andersena) dowcipnie odziani zbójcy i pojazdy baśniowe, których kilka wiedza dostojnie na scenę. Żywa kolorystyka ale i umiejętność tonowania barw, to - zasługa scenografa. Dobrze też ustawione są w tym spektaklu światła.

Dzieci na premierze "Królowej Śniegu" reagowały dość spokojnie. Nie było pełnej widowni. Tylko maluchy - nieco przerażone - płakały. Przypominają mi się czasy (Oj, ta natrętna pamięć!) wspaniałych baśniowych realizacji na scenie Teatru "Wybrzeże" przy Targu Węglowym. Choćby "Krainy 105. tajemnicy" Zbigniewa Żakiewicza, czy późniejszego Strindbergowskiego "Białego łabędzia" w reżyserii Krzysztofa Babickiego. Teraz Andersen po nowemu. Może komuś przypadnie do serca?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji