Błędem błądzenie potępiać
"Don Kichot uleczony" w reż. Bartłomieja Wyszomirskiego w Teatrze im. Witkiewicza w Zakopanem. Pisze Beata Zalot w Tygodniku Podhalańskim.
My w naszej Manczy nie mamy wiatraków, Dulcynea to prosta wieśniaczka włochata na piersi. Koń Don Kichota jestwyimaginowany. A nieba sięga się po zapaleniu marihuany. Wszystko zresztą jest na niby. Postać Don Kichota i jego giermka Sancho Pansa co rusz odgrywają inni aktorzy. Mogą ich za grać nawet kobiety, tak jak z rolą ladacznicy może poradzić sobie facet. To kwestia przyjętej konwencji, umowy.
Odgrywamy tylko swoje role. W rzeczywistości wszyscy jesteśmy jak zwierzęta - bez snów, bez marzeń. I niezależnie od tego, czy staniemy po stronie idealizmu, marzycielstwa, czy po stronie praktycyzmu, strzeżmy się, bo grozi nam śmieszność. Z marzyciela łatwo zmienić się w osła. "Witkacowski" Don Kichot jak klasyczny pierwowzór tego bohatera próbuje się zmierzyć z wiatrakami, których w Manchy tak naprawdę nie ma. W ladacznicach widzi księżniczki. Chce walczyć z olbrzymami i czarownikami i stawać w obronie wszystkich pokrzywdzonych i dziewic. I musi mieć swoja Dulcyneę, nawet włochatą na piersi. Ta sama śmieszność, ale inne czasy.
Aktorzy niczym kukły, w odrętwieniu, tańczą w rytmach techno (trochę jak w chocholim tańcu z "Wesela"). I doznają odlotów na miarę współczesnych czasów. Bo nie o idealizm już chodzi. I błędnych rycerzy mamy na miarę swoich czasów.
Czy Don Kichota można uleczyć? Czy siebie można wyleczyć z "donkiszoterii", z tego swoistego rodzaju śmiesznego idealizmu? Najlepiej - dystansem, humorem, zabawą, świadomością umowności. Można też operacyjnie, usuwając pewne elementy z głowy.
Najnowszy spektakl zakopiańskiego Teatru Witkacego, wyreżyserowany przez Bartłomieja Wyszomirskiego, udowadnia, że jest to droga właściwa i skuteczna. I podróż z błędnym rycerzem Don Kichotem, o którym wiemy już wszystko, znowu może być atrakcyjna, lekka i zabawna. To także zasługa scenariusza Krzysztofa Kopki, powstałego na podstawie Miguela Cervantesa, ale korzystającego także z innych "klasyków". Swoistej terapii, której jesteśmy poddawani, dopełniają piosenki, do których słowa napisali grający w spektaklu aktorzy - Andrzej Bienias i Marek Wrona. I muzyka Jerzego Chruścińskiego, grana podczas spektaklu na żywo, która kolejny już raz na scenie Witkacego staje się kolejnym aktorem.
A ze spektaklu wracamy, nucąc słowa "Błędnika" Andrzeja Bieniasa: "Błędem błądzenie potępiać, lecz wszakże głupotą jest błądzić samemu". Warto o tym pamiętać na własnej drodze, balansując pomiędzy byciem marzycielem a osłem.