Artykuły

Kolorowo, salonowo i nudno

Jedną, najczęściej komedię Oskara Wilde'a eksploatują nasze teatry ale za każdym ra­zem zjawia się ona pod innym tytułem: to jako "Brat marnotrawny" to jako "Mój brat niepoprawny" a nawet jako "Lord z walizki", teraz zaś w Teatrze Śląskim jako "Bądź­my poważni na serio". Tłuma­czka (Cecylia Wojewoda) jest ta sama, należałoby się więc wreszcie zdecydować na osta­teczny wybór tytułu. Widz może bowiem uznać, że go na­brano, gdy wybiera się na no­wą sztukę a odbiera niejedno­krotnie oglądaną.

Komedie z wyższych sfer po­ciągają teatr i... rzadko się w nim udają. U Wilde'a tekst w czytaniu brzmi świetnie, pełen paradoksów, wyrafinowania i wytwornie prowadzonych roz­mów, które jednak mają bar­dzo ironiczny podtekst, wprowadzony po to, by w efekcie ukazać ogromną pustkę wewnę­trzną tego salonowego świata. Salony kuszą wielu obiecanka­mi ale w gruncie rzeczy czy nas tak bardzo obchodzi wiktoriańska angielskość? Czy się znamy na jej pokrętnościach i czy umiemy się z tego śmiać?

Okazało się i tym razem, że nie za bardzo. Sprawne przy­gotowanie błyskotliwego tekstu nie wystarczyło, żeby powstało dobre przedstawienie. W tej komedii Wilde'a potrzebni są prześmiewcy, aktorzy z wrodzo­nym zacięciem komediowym, którzy mimiką, gestem i spe­cjalnym wyodrębnieniem słowa ożywią salonowe marionetki i określą je bardziej stanowczo w typie, dzięki swym osobistym predyspozycjom i doświadczeniu warsztatowemu. Bez tego dopeł­nienia postaci, Wilde staje się rozwlekłą salonową piłą, jak to się właśnie zdarzyło w Katowi­cach.

Na scenie jest co prawda ko­lorowo i wytwornie, są bogate wnętrza i stroje, są piękne ladies i milordowie, którym jako aktorom nic zarzucić nie moż­na.. Może to się troszkę i podo­ba publiczności, ale zabawa wypada sztucznie. Otrzymaliśmy spektakl konwencjonalny, o bar­dzo rzadkim uśmiechu. Z pań najmniej konwencjonalne były Liliana Czarska w roli starze­jącej się i pogodnie egzaltowa­nej Miss Prism oraz Ewa Leś­niak jako Gwendolina, z tru­dem panująca nad swoim zaborczym temperamentem, umie­jąca podać go jednak w stosow­nym cudzysłowie; z grona pa­nów podobali się lokaje - proś­ci i zabawni Zbigniew Kornecki i Wojciech Leśniak. Nie tyle lordowskie ile drobnomieszczańskie spekulacje matrymonialne cioci Augusty (Stanisława Łopu­szańska) mało dziś kogo obcho­dzą, Cecylia Marii Mielnikow-Krawczyk była urocza i z sexappealem ale zbyt rozdokazywana oraz za natarczywa gło­sowo, panowie Tomasz Radecki i Mirosław Krawczyk trochę niepewni w rolach prowadzących, Jerzy Korcz zrobił swego pa­stora na kompletnego safandułę.

"Zielony gil" zszedł ze sceny katowickiej - czy Oskar Wilde go zastąpi jako pozycja rozryw­kowa na długi czas? Oto jest pytanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji