Artykuły

Estetyka jednego pomieszczenia

Nie tak dawno ubolewałem, że wbrew dawanym obietnicom, iż telewizyjna wiosna zacznie się jesienią, jesień wiosny nie przyniosła. Tymczasem, jakby na przekór temu twierdzeniu, w telewizji - przynajmniej w działach najbardziej nas interesujących - zaczęło się coś dziać. W przededniu obrad Kongresu Kultury, a tak że w czasie jego trwania, pokazano nam rzeczy godne uwagi.

Przede wszystkim są to trzy filmy telewizyjne: "Odwiedziny o zmierzchu" według Rittnera z Holoubkiem i Kaliną Jędrusik w rolach głównych, "Awatar" z Holoubkiem w reżyserii Maciejewskiego, oraz "Mistrz" z Warneckim w roli głównej. Pomijam pierwszą z wymienionych pozycji, gdyż tam - jak mi się wydaje - kamerę wykorzystano głównie po to, by dokładnie obfotografować Kalinę Jędrusik. Aczkolwiek nie można zaprzeczyć sądom, że piękne zdjęcia pięknej kobiety w filmie mają wartości estetyczne, to jednak zestawienie agresywnej urody Kaliny Jędrusik z dyskretną, nieco ironiczną grą Holoubka dało wrażenie, jakby intelektualista nieoczekiwanie znalazł się w miejscu wstydliwej rozrywki.

Całkowicie inaczej wyglądała sprawa w wypadku filmu "Awatar", gdzie aktorskie możliwości Holoubka znalazły doskonałych partnerów w dyskrecji, intymności, ironii, a także w temacie. Reinkarnacja, temat niegdyś modny, okazał się nośny dla typu aktorstwa, jakie Gustaw Holoubek sobą reprezentuje. Widzieliśmy więc maga, któremu dostępne są prawie wszelkie sposoby dojścia do ludzkiego wnętrza, który potrafi zamienić dusze ludzkie, ale nie potrafi odmłodzić swego ciała. Korzysta więc z nadarzającej się okazji i włazi ze swoją duszą w młode ciało poddającego się magicznym zabiegom partnera. Ten ciekawy film - ciekawy i dobrze zrobiony - jest utrzymany w dużym dystansie do tematu, co podkreśla dyskretna ironia. Może nawet autoironia.

Zupełnie innym filmem jest "Mistrz". Tam wspomnienie okupacyjne wiąże się z rzeczywistością gry aktora i obsesją widzianego obrazu ciąży na nim tak mocno, że nie może się wyzwolić spod jej wpływu. Lecz jest to tylko jedna strona zagadnienia, drugą jest hołd dla zamordowanego artysty, który raz zagrał wymarzoną rolę i zapłacił za nią najwyższą cenę, cenę życia. Zapłacił życiem za wyzwanie rzucone barbarzyńcy, ale wyzwanie rzucone nie własnymi słowami, lecz słowami sztuki Wiliama Szekspira. Barbarzyńca był współczesny, inteligentny, znał Szekspira i wiedział, jaką siłę mają te wyrazy. Zrozumiał też interpretację aktora. Jest to wysoce humanistyczny film i mówi nam o niezmierzonych wartościach sztuki, o jej tryumfie nad barbarzyństwem, tryumfie, chociaż w danym razie jednostka przegrała. Przegrała zwyciężając, gdyż barbarzyńca skazał ją na śmierć ze strachu przed sztuką, jaką "mistrz" w danym wypadku reprezentował. "Mistrz" był przy tym marzycielem. Ten prowincjonalny aktor marzył o wielkich scenach, wielkich rolach, a urzeczywistnienie swych marzeń widział w tym, co szło z kanonadą dział do Polski. Marzenie "mistrza" mógł zrobić w kształcie scenicznym następca.

Wspominałem już kiedyś, że estetyka telewizji jest estetyką jednego pomieszczenia - w jednym pomieszczeniu powstaje i do jednego pomieszczenia jest adresowana. To nic, że pomieszczeń odbiorczych jest miliony, a twórcze jedno, gdyż w jednym pomieszczeniu obcujemy z drugim pomieszczeniem. Uwaga ta utrwaliła mi się jeszcze bardziej przy oglądaniu telewizyjnego filmu "Mistrz".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji