Artykuły

Mistrz

Na sesji międzynarodowego konkursu Prix Italia", który jest najpoważniejszą imprezą światową w dziedzinie twórczości radiowej i telewizyjnej, najwyższą nagrodę w dziale dramatu telewizyjnego przyznano "Mistrzowi" Z. Skowrońskiego w reżyserii J. Antczaka, z Januszem Warneckim w roli tytułowej. Polska Telewizja osiągnęła tu sukces bez precedensu.

"Mistrz" - jedna z najlepszych sztuk Z. Skowrońskiego - cieszył się również u publiczności polskiej wielkim powodzeniem, czego dowodem było powtórzenie go na żądanie widzów z telerecordingu. W posłanej do Włoch wersji filmowej, (którą pokazano w TV 7 października ub. roku), poczyniono pewne zmiany, ułatwiające czytelność utworu, dano jej również najlepszą obsadę aktorską, jaką dysponuje teatr TV; poza znakomitym Warneckim grali: I. Gogolewski, A. Łapicki, Z. Cybulski, R. Hanin, I. Śmiałowski, H. Borowski i inni.

Treścią sztuki, którą warto przypomnieć czytelnikom ze względu na jej wartości ideowe, są wspomnienia młodego aktora w czasie przygotowań przedpremierowych do zagrania po raz pierwszy w życiu roli Makbeta. Paranie się z trudnościami interpretacji tekstu szekspirowskiego w słynnym monologu ze sztyletem jest ramą, zamykającą fragment wspomnień okupacyjnych. Aktor wbrew wskazówkom reżysera ma odmienną koncepcję roli, koncepcję zresztą nie własną, lecz przejętą od starego aktora, którego poznał w dramatycznych okolicznościach, po wysadzeniu w powietrze niemieckiego pociągu, w przypadkowo znalezionym schronieniu. Inne osoby, które się tam schroniły, z lekką drwiną nazywają starego aktora "mistrzem", bo mimo beznadziejności sytuacji (wszyscy są pod obserwacją gestapo), pochłonięty jest przygotowywaniem roli Makbeta. Oto jedno z jego nie zrealizowanych marzeń... Jak zwierza się młodszemu koledze, przez całe życie grywał słabe sztuki w prowincjonalnym teatrze objazdowym, w zaangażowaniu się do teatru stołecznego przeszkodził mu wybuch wojny. Ale wierzy w teatr po wojnie, teatr potrzebny wszystkim, gdzie dla niego znajdzie się również miejsce i praca.

Wchodzą gestapowcy, aby zabrać zakładników za wysadzenie pociągu. Stary aktor jako zakładnik, gdyż w jego kennkarcie widnieje zawód pełniony w czasie okupacji: buchalter. Oto nowy cios dla jego ambicji aktorskich... Chce przekonać młodego przyjaciela, że naprawdę jest aktorem, a może po prostu ocalić mu życie, odwracając od niego uwagę Niemców, proponuje więc dowódcy, że wygłosi monolog Makbeta. Ostatnie słowa tego monologu wypowiada po niemiecku. W języku Schillera pada niedwuznaczne oskarżenie pod adresem oprawców, którzy przyszli zabijać. Muszą je zrozumieć i rozumieją...

Monolog, wygłoszony w obliczu śmierci, nabiera w interpretacji starego aktora wstrząsających akcentów, artysta okazuje się tu prawdziwym "mistrzem". - "Pan jest aktorem" - przyznaje gestapowiec, wyznaczając go jako ostatniego zakładnika. Jedyna wielka rola prowincjonalnego aktora skończy się za chwilę śmiercią.

Sztukę zamyka ponownie scena z reżyserem w garderobie młodego aktora. Reżyser zrozumiał interpretację monologu, jej patos, jej ekspresja, jej rozpaczliwe oskarżenie, zrozumiał, dlaczego młody aktor gra "jakby kogoś widział przed sobą". Pozwala mu grać jak chce, nazywa go "mistrzem". Ten tytuł, to jakby symboliczna pochodnia, przekazana przez starsze pokolenie młodszemu.

Nagroda przyznana została za scenariusz i reżyserię, ale wydaje mi się, że "Mistrz" nie osiągnąłby tak wysokiego wyróżnienia, gdyby nie istotnie mistrzowska kreacja Janusza Warneckiego. Wyposażył tę rolę w wiele subtelnych podtekstów, dodał kilka własnych pomysłów reżyserskich, za które niewątpliwie i autor i reżyser są mu bardzo wdzięczni, (jego np. pomysłem jest wygłoszenie końcowych słów monologu po niemiecku), a przede wszystkim zagrał ją w taki sposób, aby podkreślić wielkość wewnętrzną człowieka, który ani w życiu, ani w teatrze nigdy nie był "wielki". Niewątpliwie jest to rola znakomicie napisana przez Skowrońskiego, rola do "wygrania" się w pełnym tego słowa znaczeniu, kryjąca w sobie wiele znaczeń, zmuszająca do myślenia, do refleksji. Ale jakkolwiek będziemy interpretowali decyzję starego aktora, czy jako pragnienie, aby dowieść, że mógł być "kimś" w umiłowanym zawodzie, czy jako chęć ocalenia młodego człowieka, który może osiągnie to, czego jemu nie udało się dopiąć, (tak sugeruje publiczności Warnecki ostatnim uśmiechem, przesłanym ocalonemu), w każdym wypadku będzie to decyzja bohaterska.

Trzeba być Grzymałą-Siedleckim, by opisać wszystkie niuanse gry Warneckiego, jej ciepło i prostotę w scenach z młodym aktorem, jej patos w monologu Makbeta. Gra w studium telewizyjnym nastręcza dodatkowe trudności dla każdego, najznakomitszego aktora. Janusza Warneckiego znamy jako świetnego aktora scenicznego, pełnego inwencji reżysera, dyrektora teatrów, długoletniego kierownika i reżysera teatru Polskiego Radia, ale wydaje mi się, że właśnie w trzech kreacjach telewizyjnych osiągnął szczyt możliwości aktorskich i wielka w tym zasługa reżysera tych sztuk, J. Antczaka, że te możliwości wielkiego aktora umiał w pełni wyzyskać. Były to: "Milczenie morza" Vercorsa, "Głos" i "Mistrz" Skowrońskiego.

Rola starego człowieka w "Milczeniu morza" jest całkowicie niema. Jaką mimikę - a przede wszystkim jaką indywidualność aktorską - trzeba posiadać, aby zagrać taką rolę, wiemy ze słynnego już przykładu Solskiego w roli Wiarusa z "Warszawianki". Ta sama znakomita indywidualność aktorska jest w "Mistrzu". W czym leży jej wielkość? Czy o niepowtarzalności, odrębności gry Warneckiego decyduje tutaj wewnętrzna ekspresja, niezwykłe zdolności przekazywania ludzkiego bólu, ukrytego pod pozorami uśmiechu i optymizmu? Trudno na to odpowiedzieć, trudno poddać analizie i zamknąć w słowach, bo któż potrafi wyrazić słowami intonację głosu, promienność uśmiechu, drgnienie ust i głębię spojrzenia, pauzy między członami zdania, subtelność gestu? Można to tylko przeżyć, jak przeżywa się każde objawienie wielkiej, naprawdę wielkiej sztuki. Siła jej oddziaływania polega niezmiennie na umiejętności czytania w ludzkich sercach i przekazania tego widzowi.

Trio Skowroński - Antczak -Warnecki stworzy zapewne niejedno jeszcze znakomite dzieło telewizyjne. Tegoroczna "Prix Italia" przypieczętowała niejako te nadzieje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji