Artykuły

Nieznany Iwaszkiewicz

Wieloletni osobisty - i "literacki" - przyjaciel Jarosława Iwaszkiewicza, admirator jego dramatycznej twórczości - złożył Stanisław Hebanowski ostatni hołd wielkiemu pisarzowi w kilka miesięcy po jego odejściu. Okazją do tego stał się odnaleziony po latach przez Konstantego Puzynę, nie znany dotychczas naszemu teatrowi utwór Jarosława Iwaszkiewicza, "poetycka komedia bulwarowa" (określenie K. Puzyny) pi "Złodziej idealny".

JEST to - pisze Konstanty Puzyna - komedia o poecie, o pasji i tęsknocie, chwilami nawet trochę o środowisku literackim - a chociaż także o miłości, to okaże się ona w końcu miłością nieosiągalną...

...Czytać jednak trzeba "Złodzieja" przede wszystkim na tle wczesnych wierszy Iwaszkiewicza. Bo naprawdę jest taki jak one: elegancki, perfekcyjny, wymyślony, sztuczny w owym dwuznacznym sensie słowa "artificiel" (...). Jest akcja wartka pełna zakrętów i zaskoczeń, prowadzona czysto... Jest wreszcie rozmach, werwa, romantyczność, migotliwa gra humoru i liryzmu oraz coś, co pozostaje siłą najlepszych utworów Iwaszkiewicza, także tych późnych: radosna witalność, radość odpowiadania, zmyślenia, tworzenia.

Reżyserując prapremierowe przedstawienie sztuki Iwaszkiewicza w Teatrze "Wybrzeże" Stanisław Hebanowski nie poprowadził "Złodzieja idealnego" w kierunku poetyckiej komedii bulwarowej z określenia tego pozostawiając jedynie poetyckość, kontrapunktowaną bardzo szczególnym rodzajem humoru. Stworzył nastrój - po swojemu zobaczonej - "szaniawszczyzny", dał rzecz pogłębioną, niejako przeniesioną w wyższy rejestr znaczeń. Odnosi się to również do walorów, nadanych przez reżysera postaciom tej "polifonicznej" sztuki.

Choćby Plotyn: w tekście - raczej dość odpychająca choć pobłażliwie potraktowana przez autora kreaturka ("uciekać... od tego Plotyna, który każde uczucie nasze odbija jak wklęsłe zwierciadło"). Tutaj finezyjnie narysowany, rozkoszny ludziki bibelocik z dawnej epoki, mający jednocześnie swoją istotną funkcję w tym prowadzonym na półtonach przedstawieniu.

Jak świetny jest moment, gdy trzepiący ploteczki z "mondu", fruwający z jednego "jour-fix" na drugi, zmienia nagle Plotyn po raz pierwszy ton. Inna rzeczywistość - ta Laryssy i Poety - udziela mu się, przenika do jego motylkowej świadomości, każe się zreflektować, nagle spoważnieć. Taki właśnie, raptem ściszony, jak gdyby przelękniony odkryciem innego wymiaru ludzkich przeżyć - wycofa się z miejsca, gdzie dotknął go los innych, ten prawdziwszy, niż salonowe skandaliki.

Zatrzymałem się dłużej przy tym epizodzie, trwającym na scenie kilkanascie sekund, gdyż obrazuje dobrze przyjęta przez reżysera metodę tworzenia poetyckich, nastrojowych, bogatych w znaczenia napiec - z materii pozornie kruchej, środkami dyskretnymi, niejaskrawymi.

Tu wkraczamy jednocześnie w opis aktorstwa Floriana Staniewskiego, który po swej pamiętnej roli w Gombrowiczowskiej "Iwonie" daje kolejna, nie zawaham się powiedzieć, kreacje - czy tylko komediową? - zagrana ze świetnym wyczuciem stylu, lekko i powiewnie.

Wojciech Osełko, świetny chiński cesarz z "Księżniczki Turandot" potwierdził obecnie swój talent rolą Złodzieja, czy raczej - Poety. - "Bo ja raczej kradnę dusze - powie Laryssie. - Ja ci daję rzecz największą: szczerość i wolność... musisz się nauczyć mówić prawdę". W tym dążeniu do odkłamania życia jest bohater sztuki Iwaszkiewicza kimś bardzo nowoczesnym i tę aktualność (przy respektowaniu całej, właściwej tamtej epoce językowej i obyczajowej stylistyki) - oddaje z dużym powodzeniem - już teraz można stwierdzić - wszechstronnie uzdolniony Wojciech Osełko.

Pełną wewnętrznego niepokoju, obdarzoną wszystkimi urokami kobiecości Laryssę, szamoczącą się pomiędzy pragnieniem miłości i - inności - obawą przed tegoż spełnieniem zagrała znakomicie Małgorzata Ząbkowska, wypełniając tę rolę sytym wyrazistym, dojrzałym aktorstwem.

Życiową mądrością, tolerancją, dżentelmenerią obdarzył swego Stefana Andrzej Nowiński. Energia, "męskość", bezproblemowość, trochę - nie pozbawiona sprytu naiwność - to cechy Porucznika, które poprawnie oddał Zbigniew Olszewski (nie wiadomo tylko, dlaczego jego Porucznik nosi mundur swego ordynansa). W najmniej "wdzięcznej" roli Helenki (proza życia Poety ale - podpora i wierność) - wystąpiła przekonywająco Alino Lipnicka.

Scenografia Anny Rachel-Koenig z "beardsleyowskimi" motywami - czy nie za łatwa w swej, tak dosłownej, stylizacji? Muzyka - Andrzeja Głowińskiego.

Obok ewenementu, jakim stała się prapremiera w Teatrze "Wybrzeże" odnalezionej przez Konstantego Puzynę sztuki Jarosława Iwaszkiewicza, mamy przy tej okazji arcyciekawy program sztuki. Zawiera on (opracowanie W. Zawistowskiego) nigdy jeszcze nie opublikowane listy Iwaszkiewicza do Stanisława Hebanowskiego, dotyczące teatru, literatury, wspólnych zamierzeń. Mówi w nich wielki pisarz o Gdańsku, interesuje się naszymi wybrzeżowymi wydawnictwami, zwiedza się, uskarża na kłopoty. Są nawet facsimile wysyłanych ze Stawiska pism. Należy nieć nadzieję, że listy te, nie tylko w wyborze, wydane zostaną w innej, nie "okazjonalnej" już formie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji