Złodziej idealny
Dość niezwykła to sztuka. Po pierwsze - zapomniana niemal całkowicie (zasługa przypomnienia należy się Konstantemu Puzynie), mimo iż wyszła spod pióra pisarza znanego i wznawianego - Jarosława Iwaszkiewicza. Po drugie - dość szczególna na tle innych dramatów autora "Mapy pogody", można rzec - wręcz zaskakująca. Po trzecie wreszcie - jest to w ogóle sztuka szczególnego rodzaju, być może jak chce Puzyna "poetycka komedia bulwarowa", być może - jak znów twierdzi Małgorzata Szpakowska pastisz tejże; tak czy inaczej - tekst nie mający prawie swych odpowiedników we współczesnej literaturze.
Ale zacznijmy od początku. Stwierdzić wypada, iż dramaty Iwaszkiewicza są, generalnie, mniej znane od jego powieści, nowel czy wierszy. Nie jest to jednak równoznaczne z brakiem popularności. Na "Lecie w Nohant" wychowało się parę pokoleń, wielkie triumfy święciła "Maskarada", grywa się często "Wesele pana Balzaka", "Gospodarstwo", "Kwidama", "Kochanków z Werony", "Starą cegielnię"; a jest jeszcze - najsłabsza być może - "Odbudowa błędomierza" i - być może najstarsza choć niedoceniona - "Kosmogonia". Zgodzić się wypada z Puzyną, iż wszystkie sztuki Iwaszkiewicza są świadectwem znakomitego wyczucia formy i granic gatunku. Każdy z wyżej wymienionych tekstów służyć wręcz może jako modelowy przykład praktycznej realizacji teoretycznych założeń, które, cóż - w dramacie szczególnie bywają sztywne. Ale bywać nie muszą; kto wie, może brak zainteresowania tekstami Iwaszkiewicza ze strony najwybitniejszych twórców teatru i stąd się brał, że teatr - w czasie gdy powstawała "Maskarada" czy "Kwidam" fascynował się dramatem zgoła odmiennego, charakteru, sztukami programowo przekraczającymi tradycyjne ramy i konwencje, które tak znakomicie znał i wypełniał Iwaszkiewicz. A przecież mają te sztuki walory niezaprzeczalne, właściwe całej twórczości pisarza, a atrakcyjne dla teatru. Myślę tu o znakomitym języku, umiejętnie budowanej nastrojowości i - przede wszystkim - wewnętrznej prawdzie psychologicznej.
Do takiej dramaturgii Iwaszkiewicza zdążyliśmy się bez fascynacji, ale jednak - przyzwyczaić. Tymczasem "Złodziej idealny" nieco ten obraz mąci. Sztuka powstała najpewniej w latach 1923-24, a więc we wczesnym okresie twórczości pisarza. Znać tę młodzieńczość w języku, nie wolnym od młodopolskich naleciałości, tyje ona z całego tekstu - przekornego, na swój sposób buńczucznego, nieco drwiącego, a przecież - nie pozbawionego poezji. Zdaje się jakby, że dwie (jak dotąd najpoważniejsze) interpretacje tekstu - Puzyny i Szpakowskie są jakby immanentnie wpisane przez autora w sam utwór. Gdyby w latach dwudziestych Szyfman "Złodzieja" wystawił (czego nie zrobił), sztuka byłaby odbierana bądź jako poetycka wersja bulwarowej komedii (i wyciskacz łez dla kucharek), bądź jako parodia, znakomity żart awangardowego literata, który bawi się tradycyjnym gatunkiem. Sądzę, że obie te opi nie są w jakiś sposób prawdziwe. Iwaszkiewicz rzeczywiście "Złodziejem" żartuje, sam się swoim pisaniem bawi wybornie, a że przy okazji pisze rzecz, która może być odbierana serio, że wypełnia normę gatunkową, że pod poetyckim językiem (a może momentami żargonem?) przemyca zjadliwą obyczajową satyrę? - tym lepiej!
Otwarte pozostaje pytanie, jak do dramatu i jego interpretacji ustosunkować się ma teatr. Historię mało cnotliwej ale bardzo pięknej pani Laryssy, jej dwóch kochanków i romantycznego uwodzicielskiego Złodzieja idealnego (a jak się okazuje w praktyce: złodzieja serc) można oczywiście opowiedzieć z dużą łatwością; aktorzy znajdą tu.wyborny materiał do budo wonią postaci. Cóż jednak z ową poezją, która co i rusz wkra da się w obyczajowe obrazki, cóż począć - z drugiej strony - z parodią, tak przecież różną w swej subtelności - od zjadliwej momentami satyry?
Na kilka dni przed premierą, w ostatniej już fazie prób, wydaje się, że reżyser - Stanisław Hebanowski, postanowił potraktować tekst bardziej serio niż ten - na pozór - zasługuje. Czy słuszna to koncepcja - przekonamy się w sobotę, dziś chciałbym tylko przypomnieć, iż perspektywa dziesiątków lat zmienia zawsze sposób lektury i interpretacji, to zaś, co kiedyś było parodią, dziś może być prawdziwsze niż to, co było parodiowane.
Prapremierę "Złodzieja idealnego" wystawiamy w parę miesięcy po śmierci wielkiego pisarza i humanisty. Próby prowadzi Stanisław Hebanowski - przyjaciel (w teatrze i życiu) Iwaszkiewicza. W programie sztuki uważny czytelnik znajdzie garść listów (drukowanych po raz pierwszy) wielkiego pisarza do reżysera przedstawienia. Teatr wierzy, że w ten sposób odda hołd autorowi sztuki i przybliży jego postać widzom.