Artykuły

Naturalnie, że zabił

Dorosłe aktorki grające dzieciaki bawiące się w dorosłych. "Sytuacje rodzinne" Biljany Srbljanović, wyreżyserowane w Teatrze im. Jana Kochanowskiego przez Marka Fiedora, to mroczne i wiarygodne studium zarażenia przemocą

Fiedor miał zadanie niełatwe, bo, choć zabrzmi to pewnie dość cynicznie, wątek porażenia złem został wyeksploatowany niemal do cna, w literaturze po obu światowych wojnach, a w kinie, na użytek świadomości masowej, przy okazji amerykańskiej interwencji w Wietnamie. Wojna domowa na Bałkanach jawi się widzom jako kolejna odsłona tej samej historii, nic więc dziwnego, że jej różne artystyczne ujęcia (choćby nasze efekciarskie "Demony wojny") nie robiły specjalnego wrażenia.

Ze sztuką Srbljanović jest na szczęście inaczej - historia jest w niej obecna, ale nie wysuwa się na pierwszy plan, autorka nie narzuca uproszczonych politycznych interpretcji. Zamiast taniej publicystyki, dostajemy obraz wszechobecnej paranoi, która zaczyna się kłótnią przy rodzinnym obiedzie, a kończy wojną z sąsiednią gminą. Jeden z bohaterów opowiada, że nie udało mu się uciec przed sąsiadami, bo nie umiał pływać. - Zabili mnie? Naturalnie, że zabili - konstatuje z absolutnym spokojem. W świecie "Sytuacji rodzinnych" to norma.

Spektakl Fiedora rozgrywa się w rytmie transowej muzyki Tomasza Hynka i Roberta Siwaka, w której bałkańskim instrumentom towarzyszą niepokojące odgłosy codziennego życia, od szeleszczenia gazetą i pisania na maszynie po pociąganie nosem. Przedstawienie przypomina senny koszmar, choć pewnie dałoby się je zracjonalizować, zakładając na przykład, że oglądamy wojenne sieroty, które gdzieś wokół śmietnika z różnymi rekwizytami bawią się w utracony dom. To same kobiety-dziewczynki, ale zabawa ma swoje prawa, więc czasem dzieciaki zmieniają wiek i płeć.

Znakomita Grażyna Misiorowska ma 12 lat i odgrywa rolę ojca, a właściwie kilku ojców: paranoicznego brutala, skąpca, zastraszonego pantoflarza czy wreszcie starego "patrioty", nienawidzącego Murzynów i Clintona. Beata Wnęk-Malec (Milena, lat 11) to matka, zazwyczaj łagodna i zastraszona, ale czasem występująca jako wyemancypowana feministka, nienawidząca własnej rodziny. Do tego Grażyna Rogowska (10-letni Andrija), która raz jest terroryzowanym chłopczykiem, innym razem zbuntowaną nastolatką. Ostatnia bohaterka to Małgorzata Szczerbowska, ni to upośledzone, ni to nadwrażliwe dziecko, któremu reszta dzieciaków przypisała rolę Psa.

Tytułowych sytuacji rodzinnych mamy kilka, ich wspólnym mianownikiem jest, jak powiedzieliby modni psycholodzy, głęboka toksyczność rodzinnych relacji. Ojciec denuncjujący własną żonę, katujący dziecko i głodzący na śmierć psa; bezbronna matka, która nie potrafi dać żadnego oparcia; wreszcie dziecko, które najpierw się miota i próbuje jakoś dopasować, ale na końcu zabija rodziców, oblewając ich benzyną i podpalając, dusząc łańcuchem albo rozgniatając gardło matki niczym puszkę po coca-coli. Ten wybuch agresji nie razi, jest naturalną konsekwencją wcześniejszej wojny, nomen omen, domowej. Tłumaczy się nawet w realiach zabawy dzieci z sierocińca, podświadomie pragnących ukarać nieobecnych rodziców, którzy zawiedli.

Zabawę w przemoc kończy przemoc prawdziwa - trójka protagonistów osacza, wiąże i morduje swojego psa. W końcu już wcześniej Vojin, skąpiec żałujący psu deszczówki z kałuży na swoim polu, orzekł: - "Niech zdycha!".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji