Artykuły

WSPOMNIENIE: Hanka Brzezińska (18.11.1909-29.11.1998)

Była piękną kobietą i utalentowaną aktorką, córką znakomitego śpiewaka operowego i profesora śpiewu Wacława Brzezińskiego, siostrą znanego śpiewaka Wacława Brzezińskiego juniora, koleżanką z roku Elżbiety Barszczewskiej i Niny Andrycz, uczennicą Aleksandra Zelwerowicza.

Już w dzieciństwie wykazywała duże zdolności - zarówno aktorskie, jak i wokalne. Po ukończeniu Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej w Warszawie w 1934 r. zaangażowana została do teatrów miejskich wchodzących w skład TKKT, czyli Towarzystwa Krzewienia Kultury Teatralnej (Narodowy, Nowy, Polski, Mały i Letni). Debiutowała na scenie Teatru Narodowego w sztuce Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej "Egipska pszenica". Po raz pierwszy zobaczyłem ją na scenie Teatru Letniego w Ogrodzie Saskim w latach 30. w "Królu włóczęgów" Frimla. Byłem oczarowany. Zagrała porywająco Hugette - pełną temperamentu Cygankę. Piosenki śpiewała tak pięknie, że do dzisiaj je słyszę. Szybko zainteresował się nią film. Zagrała Celinę we "Wrzosie" wg Rodziewiczówny, w "Trędowatej", w "Ordynacie Michorowskim", a także w "Dziewczętach z Nowolipek. W każdym z tych filmów śpiewała piosenkę, która szybko stawała się szlagierem. W latach 1938-39 po odejściu z Chóru Dana Mieczysława Fogga Hanka Brzezińska i jej brat Wacław znaleźli się w tym słynnym zespole w charakterze solistów. Objechali z Chórem Dana kawał świata. Jej pięknie rozpoczynającą się karierę aktorki i piosenkarki przerwała II wojna światowa. W czasie okupacji Hanka działała w konspiracji. W czasie Powstania jako żołnierz Armii Krajowej, sanitariuszka i aktorka niosła otuchę żołnierzom. Koncertowała wraz ze znakomitym komikiem Józefem Orwidem, który zginął na jej oczach w czasie nalotów niemieckich. Przeżyła szok. Pozbierała się i zaczęła opatrywać rany potrzebującym pomocy żołnierzom. Po upadku Powstania wywieziona do obozu w Pruszkowie zdołała z niego uciec. Po wojnie znalazła się w Krakowie. Przez jakiś czas występowała w Starym Teatrze. W Warszawie nie było o mej słychać i oto nagle za dyrekcji Ireneusza Kanickiego w połowie lat 60. odnalazłem ją w Teatrze Klasycznym, z którym w tym okresie byłem związany. Ale niejako aktorkę Hankę Brzezińską, tylko jako suflerkę Annę Żakowską, bo tak nazywała się po mężu. Większość kolegów nie miała pojęcia, że to znakomita przedwojenna aktorka, ona sama nigdy nie mówiła o przeszłości. Sympatyczna, ciepła, skromna i serdeczna, wykonywała nowy zawód perfekcjonalnie, z największą pokorą. Nie czuła się poniżona, choć chwilami, kiedy ją obserwowałem, widziałem z jakim zainteresowaniem spoglądała na koleżanki w jej wieku wchodzące na scenę.

Była w pełni sił. Mogła być jeszcze aktorką. Wyglądała nadal interesująco, tylko krótko ostrzyżone włosy nabrały koloru popielatego. Uśmiech i wdzięk pozostały jak dawniej.

Pracowaliśmy razem w Klasycznym kilka lat. Zaprzyjaźniliśmy się. Tylko przede mną się otwierała i mówiła o przeszłości, ale nie rozczulała się. To ona opowiadała mi o Marii Malickiej i jej wojennych losach. Prostowała to co było nieprawdą. Mówiła z goryczą, że z Marii Malickiej, wielkiej aktorki, "wspaniałej koleżanki i przyzwoitego człowieka, zrobiono po wojnie zdrajczynię, kolaborującą z Niemcami. Wszystko to wyssano z palca.

Przez ostatnie lata często myślałem o Hance. Miałem nawet zrobić z nią wywiad dla jednej z warszawskich gazet, ale nie zdążyłem. Odeszła na zawsze. Po promocji mojej książki, moja przyjaciółka Wanda Majerówna, znakomita aktorka, powiedziała mi nagle: "A pamiętasz Hankę Brzezińską? Cóż to była za wspaniała Pani". Pamiętam. Takich ludzi się nie zapomina i dlatego dziś o niej napisałem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji