Artykuły

Z ducha przekory

Tradycja, która z roku na rok, od wielu lat, przeka­zuje nam określony model świątecznego programu teatral­nego, tym razem musiała ustąpić miejsca przed... przekorą. Chyba bowiem jedynie w wyniku prze­kornej koncepcji wstawiono do odwiecznego, niezmiennego od lat bloku programów świątecznych - "Obronę Ksantypy" Ludwika Hieronima Morstina. "Obronę Ksantypy" zamiast staropolskich ramotek i komedyjek, wyciąga­nych corocznie z lamusa literatu­ry na uroczystą, świąteczną oko­liczność.

Z ducha przekory powstała zresztą także przed trzydziestu laty sama "Obrona Ksantypy", najwcześniejszy z trzech antycz­nych dramatów Morstina. Trady­cja przekazała nam obraz Ksan­typy, zrzędliwej i złej żony So­kratesa, sekutnicy, która gdera­niem i dąsami zatruwała życie najpierwszemu z wielkich myśli­cieli i filozofów starożytności. Morstin powołał do życia Ksantypę zapracowaną, ubogą i dziel­ną, która przyjęła na siebie wszystkie obowiązki domowe, wiodąc trudny żywot u boku dalekiego od spraw codzienności fi­lozofa.

Ta Ksantypa bywa czasem nie­cierpliwa i zła, często emocje i popędliwość kierują jej poczyna­niami, lecz przecież w ostateczności potrafi ona czuć jak czło­wiek wrażliwy i wybierać jak człowiek rozumny. Nad miraże lekkiego życia z zakochanym młodzieńcem przedkłada codzien­ną trudną służbę, opromienioną wielkością i sławą Sokratesa.

Ostatnia scena, w której Ksantypa umie zrezygnować ze swych roszczeń materialnych w imię innych, duchowych warto­ści, jest właśnie kwintesencją ko­medii Morstina - owym aktem obrony kobiety uchodzącej za symbol dominacji popędliwego charakteru nad wyobraźnią i uczuciową wrażliwością.

Opowieść o Sokratesie i Ksantypie, tak dokładnie i uspokaja­jąco wytłumaczona, wręcz usy­stematyzowana w sztuce Morsti­na, poza tym, że gwarantuje wi­downi bezgrzeszną zabawę, po­zwala też odnaleźć refleksy tema­tu współżycia dwojga ludzi o odmiennych zainteresowaniach, charakterach, temperamentach we współczesnym świecie. To, oczywiście, wielka pokusa dla reżysera - pokusa uwspółcześnienia, przymrużenia oka, wygrania jakichś podtekstów i aluzyjek, że to niby w antycznym kostiumie, lecz o nas, o naszym życiu, o mę­żu i żonie.

Gruza, doświadczony reżyser, wyspecjalizowany w aranżowa­niu telewizyjnej rozrywki, nie dał się zwieść tym pokusom. Kla­rownie, scena za sceną, rozwijał historię Ksantypy, wiernej żony Sokratesa. Oparł się nawet na­rzucającej się pokusie farsowości, stuszował sytuacje i kwestie mo­gące wywołać śmiech zbyt łat­wy, stonował stereotypowość sy­tuacji dramaturgicznych.

W tym duchu zagrali też swo­je role Zofia Kucówna i Ignacy Machowski. Ona była żoną na­zbyt zwyczajną, on nazbyt niezwykłym mężem - aż do chwili gdy rzeczy się odmieniły. Była to rzeczywiście historia Ksantypy i Sokratesa, opowieść żartobliwa i pouczająca o trudnym współżyciu dwóch indywidualności. Kto chce, niech wierzy. Kto chce, niech wyciąga wnioski i nauki wybiegające poza prostą histo­ryjkę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji