Artykuły

Duchowość i erotyzm królują na scenie

"Nadobnisie i koczkodany" pod opieką artystyczną Adama Nawojczyka w PWST w Krakowie. Pisze Katarzyna Fortuna w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Młodość, uroda, energia i dobra zabawa to główne atuty "Nadobniś i koczkodanów" w inscenizacji Adama Nawojczyka-spektaklu, który można obejrzeć na scenie krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Młodzi adepci sztuki aktorskiej i sam reżyser doskonale bawią się materią sztuki Witkacego. Co prawda gubi się po drodze przesłanie tekstu, ale niewątpliwie widz ma sporo radości.

- Problemów w znaczeniu istotnym, dawniejszym, nie ma już - tę kwestię na początku spektaklu wypowiada Pandeniusz Klawistański (Miron Jagniewski i Andrzej Plata), próbujący zawładnąć umysłem i ciałem młodego Tarkwiniusza Zaloty-Pępkowicza (Rafał Szumera), obiecując mu duchowe wtajemniczenie. Chłopca chce zawłaszczyć również demoniczna Zofia z Abencerage'ów Kremlińska (Aleksandra Cizancourt, Paulina Puślednik). Dopomóc ma jej w tym zielona pigułka, która sprawia, że dążenia duchowe przeradzają się w erotyczną orgię. Relacja mistrz-uczeń, władca-poddany to oś, wokół której koncentruje się spektakl.

Przedstawienie ma atrakcyjną formę, słyszymy tu piosenki Krzysztofa Krawczyka i Anny Jantar, puszczane z playbacku, ale też wykonywane przez aktorów, którzy mają duże możliwości wokalne i taneczne. Przeboje z lat 70. i 8o. brzmią niezwykle współcześnie i całkiem dobrze współbrzmią z tekstem Witkacego. Akcja rozgrywa się częściowo na scenie, ale przede wszystkim na podeście rozciągniętym przez całą widownię. Tu pojawia się Zofia, w towarzystwie Mandelbaumów (studenci II roku). To scena jakby żywcem wzięta z filmowego Killa Billa Quentina Tarantino.

Doskonały jest też efekt spowolnionego ruchu. Choreografia stanowi atut studenckich "Nadobniś". Bardzo dobry w roli Tarkwiniusza jest Rafał Szumera. Jego atrakcyjna powierzchowność sprawia, iż bez trudu możemy uwierzyć, że jest przedmiotem walki Pandeniusza i Zofii. W tych rolach widzimy na zmianę dwóch aktorów i dwie aktorki, którzy też stworzyli wyraziste postaci.

Dynamiczny spektakl tworzy zwartą całość i mimo iż nie był pomyślany jako musical, jest on zdecydowanie lepszy niż musical show " Amerykański sen" Mieczysława Grąbki, który widziałam niedawno na scenie krakowskiej PWST.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji