Artykuły

Przed premierą "Wściekłego psa"

Dariusz Jezierski, twórca sceny offowej Teatru Nowej Sztuki nie jest wściekły. Raczej zdumiony. Dzięki gliwickiemu samorządowi najnowszą premierę TNS obejrzymy 16 stycznia o godz. 19.00 nie w Gliwicach, a w Katowicach, na deskach teatru Korez - pisze Małgorzat Lichecka w Nowinach Gliwickich.

Reportaż Wojciecha Tochmana liczący 22 strony przeczytałam w niecałe piętnaście minut. "Wciągający" to niedobre słowo, bardziej odpowiednie to "zastanawiający". Jak słowa głównego bohatera: (...) Nie wiem, czy czułem powołanie. Nie wiem, co to jest powołanie. Że Bóg przychodzi do młodego człowieka i mówi mu: pójdź za mną? Niektórzy podobno słyszą Jego głos. Ja żadnego głosu nie słyszałem, ale byłem pewny, że tak ma wyglądać moja droga. W ten sposób pragnąłem służyć Jezusowi. Pragnąłem być jak najbliżej niego". Każde zdanie tego tekstu powoduje iż na chwilę staje na głowie nasz świat. Ten, który dobrze znamy, wydaje się zupełnie obcy. Tak jak dla głównego bohatera. Kapłana, uprawiającego przygodny seks w darkroomach Berlina, chorego na AIDS a jednocześnie bezwarunkowo i całym sercem miłującego Chrystusa. Męka spełnienia. Męka niespełnienia. Odraza i uwielbienie. Odwaga i tchórzostwo. Wyzwolenie i zniewolenie. Pokusa i pokuta. Emocje tak różne w jednym stoją domu i przynależą do jednej osoby.

Bohater Tochamna spotyka się z wiernymi. Przygotował dla nich kazanie. Bardzo staranne. Za cenę odrzucenia chce wyjawić prawdę. Konfesja tyleż szczera co odrażająca. Reportaż ma nas nauczyć człowieczeństwa. O tym myślał Dariusz Jezierski kiedy na razie tylko w myślach widział tę sztukę na teatralnych deskach. Wojciech Tochman jest uznanym reportażystą związanym z "Gazetą Wyborczą", twórcą fundacji Itaka, poszukujących zaginionych, w której pracuje jako wolontariusz, autorem znakomitego tomu reportaży "Jakbyś kamień jadła" nagradzanego i tłumaczonego na wiele języków. - Kiedy czytałem "Wściekłego psa" zadziałał jak obraz ze sceny. Wyobrażałem sobie wręcz konkretnego aktora. Już później, w czasie prób, okazało się, że pod względem teatralnym jest lepszy niż specjalnie pisany monodram. Jestem także przekonany, że o moim wyborze zdecydowała prawda - opowiada Jezierski. Jego zdaniem wyznanie księdza zyskuje wymiar antycznej tragedii.

Teatr Nowej Sztuki szuka ciekawych fabuł, relacji i kontekstów. Dotychczasowe realizacje to potwierdzają. - Jednak reportaży przeniesionych na scenę próżno szukać. Monodram "wściekły pies" dotyka tabu. Tak, będziemy o tym otwarcie mówić. Tak, to się dzieje wokół nas, a mu wciąż tkwimy w uśpieniu. Nie jest to monodram "przeciw", sutanna jest jedynie rodzajem munduru - mówi Jezierski. Przejdziemy wspólnie drogę, jaką miał do pokonania ksiądz z "Wściekłego psa". W tę rolę wcieli się Kamil Frey. Jezierski twierdzi dziś, po dziesięciu miesiącach pracy, że największym wyzwaniem było to, by nie stworzyć postaci nieprawdziwej. - Jeśli widz dostrzeże choć gram fałszu, udawania, przegrali. Stąd oszczędne, wręcz ascetyczne środki wyrazu. Nie ma krzyży, ambon, sutanny. Tylko słowo. Jezierski: - To była ciężka walka z aktorem. Rekwizyt pomaga. Ale z każdym spotkaniem pozbywaliśmy się kolejnych gadżetów. Kamil prosił żeby choć sutannę zostawić. Bo wtedy nie widać jak mu się nogi trzęsą.

Pracowali nad tekstem już dobre cztery miesiące, ale wciąż reżyser nie był zadowolony. Aż przyszedł moment ostatecznej próby: jeśli aktor nie wyzbędzie się maniery, rezygnują i będą musieli zastanowić się nad innym podejściem. - I w ciągu trzech tygodni stał się cud - Jezierski jest pod wrażeniem umiejętności Kamila - Nie zmarnowaliśmy czasu.

Tochman początkowo odnosił się do pomysłu z rezerwą, ale zgodził się na sprzedaż licencji. Będzie na premierze, ale w próbach nie uczestniczył. Jezierski bardzo chciał, żeby "Wściekły pies" był gliwickim wydarzeniem. Ale tak się nie stało. Pukał do wielu drzwi i wszędzie słyszał o tym, że "może". Offowy teatr, który większość premier przygotował za własne pieniądze, który nie liczy na gminne wsparcie, w tym przypadku chciał pozyskać takiego partnera. Jezierski usłyszał, że za wynajęcie sali będzie musiał słono zapłacić. - To nie wchodziło w grę, bo ponieśliśmy znaczne koszty producenckie. Uważaliśmy, że premiera, dodajmy ogólnopolska, będzie świetną promocją miasta. Widocznie mamy odmienne rozumienie tego słowa. Jestem bardzo wdzięczny Mirkowi Neinertowi za użyczenie sali w Korezie. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - przyznaje Jezierski.

Do premiery zostały dwa dni. Czekamy. Z niecierpliwością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji