Artykuły

"Łaźnia" z Poznania

Utarła się już praktyka zapraszania w okresie kanikuły, gdy większość stołecznych zespołów wypoczywa na zasłużonych wakacjach, teatrów z innych miast z najlepszymi przedstawieniami sezonu. Na razie jeszcze bardzo skromna to inicjatywa, ograniczająca się do prezentacji kilku zaledwie spektakli. Ale i tak dzięki niej - i oczywiście nieocenionym grudniowym Spotkaniom Teatralnym - warszawscy teatromani mogą śledzić dość systematycznie, bez potrzeby kosztownych wyjazdów, dokonania niektórych liczących się scen krajowych. Najbardziej chyba regularnie prezentowane są premiery poznańskiego Teatru Nowego, od kilku już sezonów kierowanego znakomicie przez Izabellę Cywińską. Teatr ten niemal corocznie obok występów na Spotkaniach daje kilka przedstawień w gorących miesiącach w którymś z gościnnych stołecznych teatrów. Tym razem Cywińska przywiozła wyreżyserowaną przez siebie "Łaźnię" Majakowskiego, którą pokazano w sali Teatru Dramatycznego.

"Łaźnia" weszła już chyba na stałe do repertuaru polskiego teatru i niemal w każdym sezonie można gdzieś zobaczyć jej inscenizację. I nie ma się czemu dziwić. Jest to sztuka nie tylko nie tracąca z biegiem lat nic ze swej aktualności i walorów: ostrej satyry i groteski, poezji i wyraziście spolaryzowanych racji, szybkiej i konsekwentnie przeprowadzonej akcji, ale wręcz ujawniająca nowe atuty. Nie ma ona też konkurencji w swoim gatunku. Stworzonego przez Majakowskiego teatru rewolucji, opartego na satyrycznym rysunku współczesnych postaw i sytuacji, nikt - na dobrą sprawę - nie tylko nie próbował rozwijać, ale nawet naśladować. Twórca "Łaźni" i "Pluskwy" pozostał samotny, tak jak samotni są inni wielcy twórcy teatralni współczesności - np. Witkacy czy Beckett.

Dramaty Majakowskiego, pełne dowcipu i groteskowych deformacji, wydają się być samograjami. Nic więc dziwnego, że inscenizatorzy chętnie po nie sięgają. Często jednak w scenicznej realizacji teksty te odsłaniają rozmaite ukryte trudności. Akcja okazuje się zbyt wątła i opierająca się na nieokreślonym dokładnie pomyśle, "futurystyczne", awangardowe kształty wymagają znalezienia odpowiednich rozwiązań scenicznych, żywiołowy humor nie pozwala dostrzec głębszych problemów.

Izabella Cywińska potraktowała "Łaźnię" poważnie i serio. Nie znaczy to wcale, że zginęły liczne akcenty satyryczne i humorystyczne. Wcale nie. Warszawska publiczność bawiła się doskonale, co chwila wybuchały głośne śmiechy, spektakl przerywały częste brawa. Ale równocześnie ważne problemy Majakowskiego - rozprawa z biurokracją i pochwała młodzieńczego entuzjazmu, działania wbrew wszelkim przeszkodom czy - jak za wieszczem moglibyśmy powiedzieć -mierzenia sił na zamiary znalazły właściwe miejsce w spektaklu.

Nie znaczy to jednak, że przedstawienie jest w pełni udane. Entuzjazm publiczności budził raczej wciąż żywy tekst Majakowskiego niż koncepcja spektaklu. Po pierwszej, dość wolnej części, nastąpiły momenty najlepsze - scena teatru w teatrze, w której bohater sztuki, Naczdyrdups Pobiedonosikow, ocenia dotychczasowy jej przebieg z pozycji widza i oczywiście nie rozpoznaje siebie wśród bohaterów. W scenie tej Majakowski atakuje i wyśmiewa urzędasów nie rozumiejących ani nowoczesnych wynalazków, ani nowej sztuki, rozprawia się nie tylko z czynownikami, ale i przeciwnikami swej koncepcji sztuki rewolucyjnej. Nie wiadomo dlaczego Cywińska rozdzieliła rolę Pobiedonosikowa między dwu aktorów (Janusz Michałowski i Stefan i Czyżewski). Zwiększyła w ten sposób efekt zaskoczenia w scenie teatru w teatrze, ale zarazem osłabiła jej satyryczną wymowę.

Sztuka Majakowskiego lepsza jest w sekwencjach niemal publicystycznych i satyrycznych, tam natomiast, gdzie autor dorabia przyszłościową pointę zdarzeniom - jest słabsza. Cywińska próbowała ratować te momenty utrzymując charakterystyczną dla Majakowskiego nieokreśloność, to znaczy rezygnując z konkretnej wizji maszyny czasu, która ma przenieść bohaterów w erę komunizmu, i nie wprowadzając na scenę Fosforycznej Kobiety. To rozwiązanie się sprawdziło. Gorzej natomiast wypadły sceny zbiorowe przedstawiające chętnych do wyjazdu w przyszłość. Brakowało im odpowiedniej werwy i dynamiki.

Przedstawienie Cywińskiej ocenić trzeba ogólnie pozytywnie. Udało się jej wydobyć główne walory sztuki i stuszować niektóre usterki tekstu. Poznańska inscenizacja ukazała, jak traktować poważnie Majakowskiego - autora, który wciąż mówi do nas językiem zrozumiałym o sprawach i dla nas ważnych.

Teatr Nowy w Poznaniu. Gościnne występy w Teatrze Dramatycznym m.st. Warszawy. Włodzimierz Majakowski: "Łaźnia". Przekład: Artur Sandauer. Reżyseria: Izabella Cywińska. Scenografia: Jerzy Kowarski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji