Brutalizm w starych dekoracjach
"Wassa Żeleznowa" w reż. Waldemara Raźniaka w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Paweł Sztarbowski w Metrze.
Boże, jakie to brutalne! Biją się, szturchają, wrzeszczą - komentowała "Wassę Żeleznową" starsza pani. - Oni zapowiadali, że to brutalizm będzie - powiedziała jej koleżanka. Pokiwały obie głowami i podsumowały - Piękne. Ta Janda to jednak potrafi robić teatr. I właściwie mógłbym już odmówić sobie własnego komentarza do reżyserii. Sztuka Waldemara Raźniaka, zrealizowana na inaugurację Och-Teatru, taka właśnie jest: paradoksalnie i brutalna, i piękna. A wypełniona po brzegi ogromna widownia nowej sceny przy Grójeckiej potwierdza, że istotnie Krystyna Janda w oczekiwania widzów trafia idealnie.
Wassa Żeleznową (wyjątkowo oszczędna, ale kipiąca emocjami Krystyna Janda) próbuje podtrzymać rodzinne status quo. To ona zarządza przedsiębiorstwem i trzyma je w ryzach, mimo że nie może liczyć na żadną pomoc - ani ze strony
wciąż pijanego męża oskarżonego o pedofilię, ani brata dobierającego się do jej młodocianych córek i gwałcącego służące. W spektaklu wciąż tężeje atmosfera wzajemnego upokarzania, ciągłej walki o dominację. (...) Młody reżyser zdecydował się opowiedzieć traumatyczną historię, napisaną przez Maksyma Gorkiego na początku XX wieku, językiem ostentacyjnie starego, tradycyjnego teatru, mniej więcej takiego, jaki królował na scenach w momencie powstawania utworu. I, o dziwo, to działa! Widzowie słuchają w skupieniu, niektórzy wychodzą zapłakani.
Cieniem na tym kładzie się kilka momentów niepotrzebnej emfazy, w których należałoby raczej wybrać środki jak najprostsze. Spektakl jest nienaganny, ale całość rozpływa się w celebrowaniu karafek, serwetek, kluczyków do stylowych biurek i sejfów. Zdaje się, że to odwraca uwagę od rzeczywistych problemów ukrytych w tej opowieści. Być może zaważyły na tym również względy obsadowe, bo wewnętrzne rozedrganie Jandy, szczere emocje Jerzego Treli, wdzięk Doroty Landowskiej czy naturalna, dzika energia Joanny Kulig obnażają i ośmieszają emocje pozostałych aktorów, oparte jedynie na rzemiośle.
Całość w Dzienniku Metro.