Artykuły

Nie boję się wściekłego psa...

"Wściekły pies" w reż. Dariusza Jezierskiego w Teatrze Nowej Sztuki w Gliwicach. Pisze Adriana Urgacz w Gazecie Gliwickiej.

Na prośbę reżysera, Dariusza Jezierskiego, nie czytałam reportażu Tochmana. Miał dotrzeć do mnie świeży, kompletny, zespolone słowo i obraz. A jednak czułam - tak, czułam, bo przecież nie miałam pewności - że wiem co zobaczę. W zakamarkach pamięci błąkał się obraz sprzed lat, brytyjski film Ksiądz, który zostawił mnie z otwartą buzią, nagłym olśnieniem, że tak bliski świętości w mym dziecięcym pojmowaniu świata kapłan jest podobnym do mnie człowiekiem. Tym razem, już dorosła, zetknęłam się z księdzem, który jest moim rówieśnikiem. Na ponad 40 minut utknęłam z nim w wąskiej szczelinie między niebem a ziemią. Miałam wrażenie, że te dwa skalne zbocza, sacrum i profanum, uwięziły nas a teraz zsuwają się do siebie próbując nas zmiażdżyć. To były dramatyczne chwile

Wtedy, lat temu kilkanaście, gdy takim z takim przejęciem oglądałam Księdza, po raz pierwszy pojęłam, że mężczyzna może kochać mężczyznę miłością prawdziwą. Może pragnąć pocałunku tak mocno, jak pragnęła go nastoletnia kobieta budząca się we mnie do życia. Tak ten pocałunek chyba najżywiej utkwił w mojej pamięci Choć dotyczyła księdza, tamta historia wydawała mi się całkowicie czysta. Prawdziwa, romantyczna miłość - pełne dziecięcej naiwności pragnienie wiecznego romansu.

Na scenie w katowickim Korezie niemal na wyciągnięcie ręki stanął niewysoki mężczyzna w czarnej koszuli, spod kołnierzyka której wystawała koloratka. Próbując wyspowiadać się przede mną i przed całą, wypełnioną po brzegi widownią, drżącym głosem, na trzęsących się nogach mówił prawdy odzierające ze złudzeń. Kamil Frey, który wcielił się w postać księdza, był ogromnie przekonywujący. Gorzkie słowa, bardzo osobiste, stawiające go przed nami nagim, często z trudem przechodziły mu przez gardło. Czuć było napięcie, wewnętrzną walkę, którą stoczył ze sobą zarówno aktor, jak i grana przez niego postać. Jak ten łotr na krzyżu, pełny świadomości, że nie jest szlachetnym człowiekiem. Kamil Frey prawdziwością chwili wywalczył sobie bezwarunkowe skupienie i grobową niemal ciszę. Nie bez znaczenia dla tego kontaktu widz - ksiądz była surowość pustej sceny. Doskonale sprawdziła się wizja reżysera, który zrezygnował ze scenografii i skomplikowanej gry świateł. "Czysta" scena z Kamilem Freyem pośrodku oświetlonym jednym snopem reflektora wymowniejsza była od prawdziwego wnętrza kościoła.

33 - letni ksiądz Tochmana istnieje. Jest chory na AIDS, uprawia seks z mężczyznami. Być może jest kapłanem w mojej właśnie parafii. Być może to on właśnie jakiś czas temu w tak osobistym, intymnym wręcz akcie spowiedzi chwycił moje ręce w swoje pytając z prawdziwym zainteresowaniem o to, jak daję sobie w życiu radę. Może pragnął, żeby z tej drugiej strony konfesjonału padło podobne pytanie. "A ksiądz? Jak ksiądz daje sobie radę? Jak zwalcza instynktowną potrzebę miłości i prokreacji? Jak dusi w sobie nieskromne myśli na widok zmysłowej kobiety? Kobiety bądź mężczyzny, właśnie?"

Nie wypada jednak zadawać księdzu takich pytań, bo dla człowieka grzesznego on winien się jawić wolny od winy. Dla tego samego grzesznego człowieka, który na rodzinnych libacjach z taką pogardą mówi o radach kapłana nieznającego realnego życia. Powołanie, bez względu na to, czy faktycznie jest czy go nie ma, determinuje wybór, który nie uwalnia od człowieczeństwa. Również tego karmiącego się cielesnością w podrzędnych spelunach, dotkniętego nieczystością wyuzdanego seksu. Tego, do którego człowiek zniewolony nie może nabrać dystansu, podobnie jak hazardzista ogarnięty niezdrowym nałogiem. Ksiądz taki jednak musi codziennie patrzeć w oczy wiernych, zwyczajnych ludzi. I - paradoksalnie - przekonywać sam siebie, że nadal może się nazwać Człowiekiem.

Obecny na premierze Wojciech Tochman był pod dużym wrażeniem gry Kamila, zwrócił także uwagę na korzyści, jakie wynikają z braku kościelnej scenografii. Dotąd reportaż "Wściekły pies" na scenie zaistniał jedynie w formie performatywnego czytania. W kuluarowych rozmowach pojawiły się zatem pierwsze propozycje współpracy gliwickiego TNS z Instytutem Reportażu.

Nie pytajcie, kiedy Wściekłego Psa będzie można zobaczyć w Gliwicach. Tego nie wiedzą najstarsi górale Prawdą jest, że o spektakl dopytują się już Warszawa i Kraków. O każdej możliwości zobaczenia Wściekłego Psa na scenie będziemy Państwa informować.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji