Artykuły

Inny, ubogi, awangardowy

Teatr Nowy, wypracowawszy, własny styl, profil i charakter, zaczyna nas zaskakiwać jakimś od niego odstępstwem. Raz jest to niezbyt przystająca do jego programu myślowego zwyczajna bezproblemowa komedia, innym razem nadto może ekstrawagancko odczytana klasyka. Teraz raczej obcy dotychczas temu teatrowi repertuar wielkiej światowej awangordy.

Trzy jednoaktowe sztuki Samuela Becketta. Ogromny kredyt zaufania wobec nas, widzów, niezmiernie trudne zadania dla wykonawców. Teatr maksymalnie oszczędny w środki, ascetycznie wręcz surowy, ubogi. W "Ostatniej taśmie Krappa" tylko jeden wykonawca. W sztuce zatytułowanej "Tamtym razem" tylko nieruchoma twarz aktora oraz jego głos zapisany na taśmie magnetofonowej. W zamykającej spektakl miniaturze "Nie ja" nie ma w ogóle wykonującej ją aktorki. Słyszymy jej głos, oglądamy tylko jej usta.

"Ostatnią taśmę Krappa" z Januszem Michałowskim widziałem już w teatrze telewizji. Tam wszystko rozegrane zostało na maksymalnych zbliżeniach twarzy aktora. Kontakt z aktorem był bardzo bliski, ale nie bezpośredni. Medium telewizji co innego znaczyło, proponowało inny wymiar odbioru. Kamera dekonspirowała młodość aktora, podkreślała ów element gry aktorskiej, udawania kogoś innego, starego. Z perspektywy czternastego rzędu widowni teatralnej nie sposób już było dostrzec twarz aktora, jego mimikę, charakteryzację. Pozostał tylko jego żywy głos oraz zapis magnetofonowy. Stary, przeraźliwie samotny człowiek ze swym pamiętnikiem utrwalanym na taśmie dźwiękowej. Dramat ludzkiej egzystencji i dramat upływającego czasu. Wystarczy nacisnąć odpowiedni guzik, aby usłyszeć siebie samego sprzed lat trzydziestu, skomentować gorzkim śmiechem swoje dawne myśli, odczucia, marzenia. Bezgranicznie smutna wizja ludzkiej samotności. Dramat rozgrywający się między samym sobą. Nie na zasadzie monologu jednak, ale dialogu z martwą machiną. Świetne rzemiosło aktorskie Michałowskiego, modulacja i kontrast brzmienia jego głosu sprawiły, że widz odbiera spektakl z zainteresowaniem, jednak niemal wyłącznie przy pomocy słuchu. Bez wszystkich tych satysfakcji, które w teatrze stwarza możność bezpośredniego, żywego kontaktu z aktorem. "Tamtym razem" i znowu Michałowski, jako niemy i nieruchomy słuchacz swego głosu nagranego na taśmę magnetofonową, i znowu wycieczka w przeszłość, w świat wspomnień. Literatura wielkiej prawdy o człowieku. Dramat upływającego czasu i dramat ludzkiej egzystencji sprowadzony do samej jego istoty. Do stadium czystego zapisu. Bez literackiej otoczki, charakterystyki postaci, opisów.

"Nie ja" to najtrudniejszy bodajże aktorski monodram. Sam tylko zapis owego strumienia świadomości, słów wymykających się jak gdyby spod kontroli intelektu. Monolog bez wyraźnego początku i końca. Rwący się co chwila, nieuporządkowany, okrutny. Niezwykle trudne zadanie dla aktorki. I duży niewątpliwie sukces wykonawczy Sławy Kwaśniewskiej.

A więc inny zupełnie teatr, inna zupełnie literatura. Wydaje się, że przynajmniej część poznańskiej publiczności S. Beckett autentycznie poruszy i być może nawet zainteresuje wielką światową teatralną awangardą. Z myślą o nich jednak zdobył się na własną publikację książkową wydaną w formie programu do spektaklu. Zawiera ona teksty wszystkich trzech sztuk (nie publikowanych dotychczas u nas w formie książkowej), analizy krytyczne, rozprawy.

Teatr Nowy w Poznaniu - "Ostatnia taśma Krappa", "Tamtym razem", "Nie Ja" Samuela Becketta w przekładach Jacka Gąsiorowskiego, Piotra Kamińskiego, Antoniego Libery, Małgorzaty Semil. "Ostatnia taśma Krappa" w reżyserii Jacka Gąsiorowskiego, pozostałe sztuki w reżyserii Antoniego Libery i scenografii Jerzego Kowarskiego. Premiera: 12 kwietnia 1980 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji