Artykuły

Zagrzebać się po uszy

W "Grzebaniu" wg St. L Witkiewicza w reżyserii Jerzego Jareckiego nic się nie dzieje naprawdę. Witkacy, powołany przez ojca (Zygmunta Józefczaka), do uprawiania sztuki, zaczyna krok po kroku "grzebać się" we własnej przeszłości, książkach, rozmawia z bohaterami swoich dramatów, gra niektórych z nich, wreszcie językiem korespondencji flirtuje z żoną i kochankami, przypominając publiczności swe legendarne życie. Nie wiadomo, gdzie w tym spektaklu kończy się teatr, a zaczynają dopisane przez reżysera publicystyczne interludia, komentujące wszystko, co kojarzy się z postacią Witkacego.

Głośny skandal z 1984 r., czyli sprowadzenie rzekomych zwłok autora "Nienasycenia" z Jezior na Polesiu do Zakopanego, natchnął Jarockiego do napisania własnego scenariusza sztuki. Jak wiadomo, zamiast "mahatmy Witkaca" przewieziono wówczas do Polski ciało

młodej kobiety. Ten i smutny, i farsowy zarazem fakt mógłby się stać w przedstawieniu okazją do ukazania kalejdoskopu iście witkacowskich szyderstw, żartów, kpin. Grabarze (dobre role Krzysztofa Globisza i Szymona Kuśmidra), którzy w pierwszej części spektaklu wymierzają miejsce do kopania, w drugiej kopią grób, a w trzeciej wyjmują z dołu piszczele, kwitując pracę francuskim "se tout", usiłują rozbawić ospałe, artystowskie towarzystwo. Trudno to jednak uczynić, skoro zawarte w tekście dowcipy tylko w niewielkim stopniu pozwalają na rozwinięcie skrzydeł.

Aktorki w tym spektaklu grają tak mdło, iż trudno uwierzyć w ich doniosłą rolę w życiu głównego bohatera. Jadwiga (Beata Fudalej), żona Witkiewicza, wygląda jak guwernantka. Helenka (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik) - ucharakteryzowana jest raczej na bohaterkę filmów Akiro Kurosawy niż wzbudzającą pożądanie wampirzycę. Zwierzenia Solskiej (Katarzyna Gniewkowska), jednej z najbardziej demonicznych kobiet epoki, brzmią cukierkowo. Sama aktorka nie przypomina swym wyglądem teatralnej diwy. Ma w sobie coś z porcelanowej lalki z pozytywką, powtarzającą melodie. Wszyscy bohaterowie sztuki grają po kilka ról naraz. Jedynym, który od początku do końca pozostaje sobą, zachowując przy tym odrobinę poczucia humoru, jest Witkacy. Jan Frycz w tej roli nie stara się dodawać nic ponad to, co ogólnie o pisarzu wiadomo. Ubrany w beżowy trencz, kapelusz, z laską w ręku, porusza się po scenie swobodnie i z właściwą sobie nonszalancją pyta: - Czy to aby o mnie mowa? Frycza stać na zmianę tonu wypowiedzi, żonglerkę nastrojami, kpinę z dziejów, historii i własnego pochówku. Także towarzysząca mu w podróży na wschód Czesia (Dorota Segda) zachwyca naturalnością i prostotą gry.

"Grzebanie" to spektakl, który świetnie się zaczyna, jednak im bliżej końca coraz bardziej zieje nudą, odstrasza pretensjonalnością, momentami przypomina nawet akademię szkolną. Dalece przestarzałe i zupełnie nie na miarę tego typu reżysera, co Jarocki, są próby budowania napięcia dramatycznego np. przy pomocy wycia syren przeciwlotniczych.

Jarocki chciał w "Grzebaniu" połączyć publicystykę z teatrem. Niestety przy okazji zagrzebał się w swych pomysłach po uszy. Dlatego nie wiadomo, czy widz ogląda w teatrze "Grzebanie" Witkacego, Jarockiego, grzebanie umierającej sztuki scenicznej czy wszystko razem.

Stary Teatr, Scena Kameralna "Grzebanie" wg St. I. Witkiewicza Reżyseria Jerzy Jarocki, scenografia Jerzy Juk-Kowarski, choreografia Agnieszka Łaska, muzyka Stanisław Radwan. Premiera prasowa 13.01.1995 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji