Artykuły

Premiera Trójmiejskiego Punktu Tanecznego

"Ciche ciało" w choreogr. Anny Haracz, Anny Marii Krysiak, Iwony Gilarskiej Teatru Kino Variatino w Gdańsku. Pisze Tadeusz Skutnik w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Rozkręca się żakowski Trójmiejski Punkt Taneczny. Po prapremierach sprzed tygodnia duetu Julii Mach i Anny Marii Nowak "alien anonymous" oraz impresji Nowak "Mindblankless" (work in progress) w piątek obejrzeliśmy premierę spektaklu "Ciche ciało" pomysłu i reżyserii Anny Haracz, poświęconego rzeczywiście medytacji nad ciałem.

"Ciche ciało", zaprezentowane przez trzy dojrzałe tancerki, a więc Annę Haracz, Annę Marię Krysiak oraz Iwonę Gilarską, przy akompaniamencie i w aktywnej obecności muzyków Tomasza Antonowicza i Krzysztofa Topolskiego - nie jest prostą wykładnią sformułowaną w tzw. koncepcie. Stwierdza on m.in.: "Ciało jest naszą wielowymiarową, fizyczną, psychiczną i duchową egzystencją tu na ziemi. Ciało nierozumiane, niepoznane, odrzucane, trenowane, upiększane, potępiane, uwielbiane"... Pierwszy impuls, pierwszy nakaz zatem brzmi: poznaj ciało!

Oczywiście mowa o poznawaniu tanecznym, nie medycznym. Dlatego zostało ono przez artystki zredukowane do pytań niezbędnych. Jak gdyby chciały z "Cichego ciała" stworzyć jeśli nie serial, to przynajmniej kilkuodcinkową opowieść. Pierwsza mówiła, wg mnie, o narodzinach cielesności/świadomości, próbie znalezienia pokrewnej istoty, zwłaszcza zaś - łatwości poniżenia ciała.

Po jednorazowym obejrzeniu trudno precyzyjnie odtworzyć taneczną linię myślową. Ona zresztą może ulegać modyfikacjom w innych spektaklach. Tancerki, po nakreśleniu sztywnych ram spektaklu, dają sobie wiele swobody, by nie powiedzieć - miejsca na improwizacje. I nawet wtedy gdy w jednym z bardziej czytelnych obrazów jedną z partnerek zamykają i utrzymują w zakreślonych przez siebie granicach (a jest to przecież bardzo wymowna i wieloznaczna czynność) - nie mamy poczucia baletowego wytrenowania.

Poszukiwania bratniego ciała w pewnym momencie jakby utknęły w martwym punkcie, przez wkroczenie na scenę muzyków - mężczyzn. Szamotanina kobiet uspokaja się. Cała piątka - oni między kobietami - ustawia się przodem pod ścianą, tyłem do widzów. Ściana w naszej kulturze źle się kojarzy: ściana straceń, ściana płaczu. Ta tu jednak sprawia wrażenie jakby była ścianą modlitwy, może dziękczynienia. Na pewno zaś uspokojenia. Na tym obrazie gaśnie światło, zupełnie cichnie ciało.

Odeszliśmy od spektaklu Julii Mach i Anny Marii Nowak "alien anonymous". Przy jego oglądaniu najlepiej jednak zapomnieć o koncepcie, w którym autorki opowiadają o uzależnieniu myśli od "Solaris" Lema. Lepiej też zapomnieć, na jakim to neurologicznym koncepcie jest oparte solo "Mindblankless" Anny Marii Nowak. Poza jednym, tym mianowicie że autorka poszukuje absurdu, nonsensu, braku logiki na scenie. Może to poszukiwanie jest zadaniem utopijnym, gdyż widz zawsze będzie się starał zrozumieć lub nadać znaczenie temu, co widzi w teatrze? Nawet jeśli wie, jeśli został przez autora ostrzeżony, że ma do czynienia z teatrem absurdu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji