Artykuły

Hanoch Levin - nareszcie!

Kłopot z Levinem, to jak go wystawić, żeby pozostał sobą. W 1981 roku widziałam w Jerozolimie "Męki Hioba". Pewien krytyk z Polski wyszedł oburzony formą teatralną. Wstręt wzbudził hipernaturalizm: aktor grający Hioba przez cały czas wisi na palu i w pewnej chwili rzyga - o dramaturgii Hanocha Levina specjalnie dla e-teatru pisze Anna Schiller.

Szłam ulicą w mieście Tel-Aviv z krytykiem teatralnym Michaełem Handelzalzaltsem, w pewnym momencie zwrócił moją uwagę na mężczyznę o ponurej twarzy: On cierpi, że nie pisze tak jak Levin.

Dramaty Hanocha Levina poznałam dawno temu w teatrze izraleskim i zachwyciłam się nimi. Bolałam nad tym, że Levin nie został zaakceptowany w Polsce. W połowie lat osiemdziesiątych miesięcznik "Dialog", odmówił drukowania sztuki "Pakujemy manatki", bo tak wulgarna, że zła. Próby wytłumaczenia przez Handelzaltsem, że Levin jest autorem znakomitym, spełzły na niczym. Także dla kogoś obeznanego z dramaturgią światową, drastyczne sceny i dosadny język okazały się nie do przyjęcia nawet w formie artystycznej.

Aż tu nagle... ponad dwadzieścia lat później, trzy premiery: "Morderstwo", "Krum" i - właśnie - "Pakujemy manatki". W tym roku dojdzie realizacja w Teatrze Nowym w Poznaniu "Dotknij mojego serca", niepublikowanej w wydaniu zbiorowym sztuki, znalezionej po śmierci Levina. Zważywszy na obfitą twórczość Levina, to niewiele. Chciałoby się wierzyć, że będzie ich więcej. W styczniu tego roku w Teatrze Ateneum odbyła się - połączona z czytaniem - promocja wyboru sztuk Levina. Wydała je zasłużona dla dramaturgii zagranicznej w Polsce agencja autorska ADiT. Tom opatrzyła naukowym wstępem Agnieszka Olek, hebraistka zajmująca się teatrem. Warto go później przeczytać, a zacząć - świeżym okiem - od lektury sztuk.

Zbiór otwiera krótki tekst kabaretowy - wizytówka Levina. "Stworzenie świata" to przewrotna parafraza Księgi Genezis. Bóg powtarza kilka razy bezskutecznie: "Niechaj stanie się światłość!". Wreszcie krzyczy: "Jestem Bogiem, albo nie jestem Bogiem - Niech stanie się światłość do jasnej cholery!" Wtedy zapala się światełko w jednym z domów i człowiek pyta: "Któż to o dwunastej w nocy krzyczy, że jest Bogiem?!" To nie tylko ukazuje charakterystyczne dla judaizmu relacje między człowiekiem i Bogiem, z Bogiem, z którym "nie można po dobremu" i wolno się kłócić. Mówi też, że Bóg zawłaszcza świat człowieka, twierdząc, że to on go stworzył. I jeszcze, że Levin, wychowany w rodzinie ortodoksyjnych żydów, gdy rozejrzał się po świecie, uznał, że Boga nie ma.

Więc pisze o świecie ludzi. Ten świat mu się nie podoba. W "Jakobi i Leidental" dwóch przyjaciół, starych kawalerów, spędza czas grając w domino. Jakobi próbuje ułożyć sobie życie, lecz ponosi klęskę. Proponuje Leidentalowi powrót do wspólnej jałowej egzystencji. Sztuka obyczajowa o dwóch nieudacznikach na wyższym poziomie traktuje o kondycji człowieka: to istota skazana na krążenie w błędnym kole nieszczęścia. Podobnie "Szyc"; w rodzinnym kłębowisku żmij toczy się bezwzględna walka o interesy. Czerhes chce zamordować teścia, by dobrać się do majątku. Sam ginie na wojnie i wraca do domu jako umarły. Pephes mówi, że żywi żyją z umarłych, a zapasów umarłych starczy na wiele lat. Levin nie oszczędza tych ludzi, nie mówi też, że jest to kara za ich niegodziwość. W obyczajowych sztukach Levina życie jest gorzką komedią.

"Pakujemy manatki" nosi podtytuł: "komedia na osiem pogrzebów". Dzieje się w środowisku ludzi przeciętnych ludzi, lepszych i złych, a zawsze nieszczęśliwych. Jest nawet jeden sprawiedliwy, co nie uratuje tej małej Sodomy od zagłady. Ratują się tylko on i nie dająca złudzeń, uczciwa kurwa. Raz tylko Levin wkłada w usta postaci, też nieświetlanej, pochwałę skromnego człowieka, o którym nie wolno zapomnieć, powróciwszy z cmentarza do codziennego do życia. Nie wiadomo, czy nie jest to oratorski popis. "Pakujemy manatki" przywodzi na myśl "Nasze miasto" Wildera. "Pakujemy manatki" jest przeciwieństwem "Naszego miasta", z jego poczciwymi, sympatycznymi mieszkańcami, ale, jak sztuka Wildera, niesie ładunek metafizyczny. Nie dotyczy to wszystkich obyczajowych dramatów Levina, na przykład "Kruma".

Narodziny to przypadek, śmierć to pewnik. Śmierć pojawia się jako lejtmotyw w sztukach Levina. Istotna jest także jej przyczyna. W "Śniącym chłopcu" wojna i jej bestialstwo wraz z ludzką bezdusznością i cynizmem polityki. Levin to więcej niż pacyfista, to osobisty wróg wojny. Inspiracją "Śniącego chłopca" stał się exodus europejskich Żydów z wojennej Europy do Palestyny, gdzie władze brytyjskie odmawiają ich przyjęcia. I Shoah, kiedy matki poświęcały siebie dla ratowania dziecka. Jest takie opowiadanie Stanisława Wygodzkiego, gdzie wywieziona z getta dziewczynka, wymusza szantażem powrót do rodziców. Tutaj dziecko na progu ocalenia, nie chce rozstać się z matką. Śmierć to nieuniknione, miłość bywa silniejsza od śmierci.

Śmierć dla ateistów - tak jak dla żydów - nie jest sprawą świętą. Dla Levina jest częścią życia i ostatnią szansą zrozumienia. Śmiertelnie chory pisze "Requiem", buduje je na opozycji żałobnego cierpienia i trywialnego życia. Oparł się na wątkach opowiadań Czechowa, wpada w jego ton, chwilami nawet w styl pisania. Okazuje czechowowskie zrozumienie i współczucie. Jest narratorem dziejących się wydarzeń, ale o tym, co po śmierci - tym wielkim śnie - już nie będzie mógł opowiedzieć...

Mowa teatralna Levina ma żydowską intonację myślową, cechuje ją specyficzny humor. Także w tekstach opartych na mitach, jak "Alkestis", gdzie śmierć wykonuje plan zgonów. Czy w "Mękach Hioba", które z sarkazmem przeczą, że cierpienie jest wartością. Hiob trwa przy Bogu, choć gdyby się go zaparł, ocaliłby życie, jak inni. Ale Hiob jest wierny, bo... zwariował. Sztuka obnaża bezsens wiary a także cynizm artysty, który z cudzego nieszczęścia robi element spektaklu, by przyciągnąć publiczność.

Kłopot z Levinem, to jak go wystawić, żeby pozostał sobą. W 1981 roku widziałam w Jerozolimie "Męki Hioba". Pewien krytyk z Polski wyszedł oburzony formą teatralną. Wstręt wzbudził hipernaturalizm: aktor grający Hioba przez cały czas wisi na palu i w pewnej chwili rzyga. Reżyserował Levin, który jako człowiek teatru, pisząc miał wizję sceniczną swoich dramatów. Jak przenieść je na naszą scenę, by nie zatracić sensu, który niesie stylistyka niestrawna dla polskiego widza. Nie zatuszować ateistycznej perspektywy, z jakiej Levin widzi świat. Nie zagubić ateistycznej metafizyki - szukania odpowiedzi, choć nie znamy pytania. Inaczej nie warto grać Levina.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji