Artykuły

Bydgoszcz. Iwona Kempa Artystką Roku 2004

Iwonę Kempę [na zdjęciu] czytelnicy "Gazety" wybrali Artystką Roku 2004, w kategorii teatr. Bydgoska reżyserka wygrała nasz plebiscyt drugi raz z rzędu.

Aleksandra Marynowska: Ma Pani w Bydgoszczy fanclub, który nie próżnuje. Już po raz drugi fani Iwony Kempy zarzucili redakcję kuponami i SMS-ami.

Iwona Kempa: Mam duży dystans do tego plebiscytu i traktuję go w kategoriach zabawy. Przecież on o niczym nie decyduje, niczego w mojej pracy nie zmienia, na nic nie ma wpływu. Choć muszę przyznać, że wiadomość o wygranej bardzo poprawiła mi humor. Na pewno jest to miłe, że widzowie kojarzą oglądany spektakl z moim nazwiskiem. Może oddane głosy to wyraz sympatii ze strony znajomych, pewnie też oznaka wsparcia ze strony najbliższych, którzy zawsze trzymają za mnie kciuki. Niewątpliwie taka wygrana podnosi na duchu w momentach zwątpienia. Poza tym cieszy mnie to, że jednak ktoś interesuje się teatrem.

Widzowie przychodzą do pani po spektaklu?

- Przychodzą podziękować i nawet czasem płaczą. To jest dopiero ujmujące. Zdarzyło mi się nawet, że ktoś nieznajomy zdobył jakoś mój numer telefonu tylko po to, żeby podzielić się ze mną swoim wzruszeniem.

Nie przychodzą z mniej przyjemnymi uwagami?

- Tak żywiołowe gesty, jak przyjście do mnie po spektaklu łączą się z miłymi słowami. Inaczej bywa na spotkaniach z publicznością.

Wtedy zdarzają się cierpkie słowa?

- Raczej dyskusje, które zawsze mnie cieszą. Jestem ciekawa jak odbierane są moje przedstawienia. Nie spotkałam się z ostrą krytyką. Recenzjami staram się nie przejmować, bo przestałam ufać krytykom. Ale to nie takie proste. Kiedyś ich zdanie było dla mnie bardzo ważne. Bardzo przeżywałam każdą porażkę i każdą krytykę. Zazwyczaj jestem z siebie niezadowolona. Wiem, że zawsze mogłoby być lepiej. Krytyczne recenzje są dla mnie podwójnie bolesne. Nie dość, że wiem, że coś się nie udało, to jeszcze mi to wytykają. Leżę, a oni mnie kopią. Od pewnego czasu zaczynam jednak nabierać dystansu do recenzji, zarówno tych dobrych, jak i tych nienajlepszych.

Wolałaby pani odwrócić role?

- Wtedy też nie czuję się komfortowo. Mam duży kłopot w publicznym ocenianiu innych przedstawień. Takie rozmowy przeprowadzam tylko w gronie zaufanych osób. Krępuję się, bo sama wiem jakie to może być bolesne dla reżysera, czy aktora.

Czy zmiany w spektaklu wprowadza się do samego końca?

- Czasem tak. Np. w przypadku spektaklu "Talk Show". Pracowaliśmy nad nim bardzo krótko, może trzy tygodnie. W samym studiu telewizyjnym, gdzie dzieje się jego akcja próbowaliśmy trzy doby, a dokładnie noce, bo wchodziliśmy wieczorem, kiedy było wolne po nagraniach, a wychodziliśmy około trzeciej w nocy.

Dlaczego teatr w telewizji? Tradycyjny jest zbyt skostniały?

- W przypadku "Talk Show" najpierw było znane miejsce - czyli studio telewizji. Przypomniał mi się tekst, który był moim zdaniem dobrym pretekstem, żeby spróbować pomieszać teatr z telewizją. Stworzyć widzom inne okoliczności uczestniczenia w przedstawieniu, nowe, niecodzienne. To był eksperyment, żart. Ale faktycznie często przeszkadza mi podział na widownię i scenę w tradycyjnym teatrze. Rampa jest granicą ,która czasami bardzo dzieli a nie łączy. Wejście do konwencjonalnego teatru dla wielu ludzi oznacza inny sposób bycia. Przychodzą do gmachu, a nie na spektakl. Mają określone oczekiwania, których nie spełniają nowe przedstawienia.

Na przykład "Kamień i popioły".

- Na scenie kurz, aktorzy brzydko ubrani, półnadzy, spoceni, oblewają się farbą, obrzucają ziemią. Nie ma tradycyjnej akcji. Początkowo właściwie nic nie dzieje. Zdarzyło się, że dwójka widzów z pierwszego rzędu opuściła teatr zanim skończyło się przedstawienie skarżąc się, że jest brudno. Przyszli właśnie do teatru, a nie na spektakl i ich oczekiwania nie zostały spełnione.

Inna atmosfera panuje na scenie kameralnej.

- W Bydgoszczy, niestety, takiej brakuje. Może dlatego m.in. ludzie nie mogą pogodzić się z faktem, że teatr może być różny. Tak jak książki, czy muzyka. Nie lubimy przecież wszystkiego. Natomiast słowo teatr ciągle dla wielu jeszcze oznacza określony wizerunek, monolit. Nad tym ubolewam.

Iwona Kempa

Bydgoska reżyserka zwyciężyła w kategorii teatr, w naszym plebiscycie rok temu. Jednak i miniony rok był dla niej owocny. Podczas ostatniego Festiwalu Prapremier Kempa otrzymała nagrodę w dziedzinie "reżyserii" za spektakle: bydgoski "Kamień i popioły" oraz poznańską "Portugalię".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji