Artykuły

Opolski Piotruś Pan zagubiony

"Piotruś Pan" w reż. Julii Pawłowskiej w opolskim Teatrze Lalki i Aktora. Pisze Aleksandra Konopko w Gazecie Wyborczej - Opole.

W niedzielę mogliśmy oglądać ostatnią już w tym sezonie premierę Opolskiego Teatru Lalki i Aktora. Zapowiadało się imponująco, bo "Piotruś Pan" kojarzy się z niezwykłą fantazją (...) Daje więc reżyserom ogromne pole do popisu. Jednak Julia Pawłowska, reżyserka opolskiej inscenizacji, najwyraźniej sama sobie to pole zawęziła (...)

Pawłowska zdecydowała się opowiedzieć znaną historię Piotrusia Pana nie w oparciu o klasyczne dzieło Jamesa Matthew Barriego, ale o czerpiący ze szkockiej powieści tekst Marty Guśniowskiej. Tym samym wiele z wątków barwnej opowieści o Nibylandii zostało przez reżyserkę w godzinnym spektaklu pominiętych. Pozostał właściwie tylko jej fabularny, dość zubożały zarys, domknięty na dodatek przez reżyserkę banalną (na poziomie inscenizacji) klamrą. Najgorzej jednak, że w tym wszystkim zagubiły się głębsze myśli o charakterze dydaktycznym dotyczące m.in. niedojrzałości (...)

Bajkowa kraina Nibylandia została w tym przedstawieniu zamieniona w podwodny świat Piotruś Pan (Miłosz Konieczny) zabiera Wendy Darling (Anna Jarota) do swojego podwodnego domku. Atutem tego tropu interpretacyjnego jest z pewnością efektowna scenografia (Joanna Jaśko-Sroka), w której królują bardzo plastyczne, foliowe meduzy, ośmiornice i fantastyczne ryby pięknie wyeksponowane grą świateł. Jednak czy świat podwodny to najlepszy i najbardziej pobudzający dziecięcą wyobraźnię symbol Nibylandii? Mam wątpliwości, tym bardziej że w tym świecie żyje wróżka Dzwoneczek (bardzo dobra rola Aleksandry Mikołajczyk), która mówi po hiszpańsku i zamiast klasycznym dzwoneczkiem posługuje się hiszpańskimi kastanictami. Jak się ma podwodny świat do hiszpańskiej kultury flamenco? (...) Zarówno podwodna Nibylandia jak i wątek hiszpański wydają się tu być zupełnie odrębnymi pomysłami, jakby zaczerpniętymi z dwóch oddzielnych reżyserskich etiud. I nawet jeśli każdy z nich nie jest sam w sobie pozbawiony urody, wrzucone do jednego worka tworzą niespójny obraz i działają na niekorzyść przedstawienia.

Bronią go natomiast piękne, oryginalne kostiumy Zofii de Ines, chwilami naprawdę nieźle dopracowany przez Filipa Szatarskiego ruch sceniczny i kilka świetnych aktorskich kreacji, wśród których poza wspomnianym Dzwoneczkiem należy wymienić grupę zabawnych piratów (Dorota Nowak i Andrzej Mikosza) ze zniewieściałym, rozkapryszonym (w zamyśle reżyserki) i trochę przypominającym współczesnych liderów rockowych kapitanem Hookiem (bardzo dobry Łukasz Bugowski) na czele. Warte uwagi są także role zagubionych chłopców (potraktowane tu bardziej epizodycznie), w których z powodzeniem wcielili się Zygmunt Babiak i Andrzej Szymański.

Jest jeszcze jedna rzecz, która przeszkadza w tym spektaklu. To nienaturalnie spowolniony, niedopracowany rytm widowiska. Najwyraźniej reżyserka skupiła się na poetyckości i "uplastycznieniu" scenicznych obrazów, a sprawa rytmu i energii wymknęła się jej spod kontroli. Można by uznać, że przedstawienie jest po prostu liryczne, ale zachwiania rytmu są rażące i raczej obnażają warsztatowe niedociągnięcia początkującej reżyserki niż przemyślaną konwencję.

Szkoda, że Pawłowska trochę się w tym "Piotrusiu Panu" zagubiła. Gdyby do swoich pomysłów dodała nieco więcej konsekwencji i wigoru, mogłoby być naprawdę barwnie i energetycznie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji