Artykuły

"Nieśmiały na dworze"

"Bagatela" konsekwentnie realizuje przyjętą linię programową najnowsza: premiera to znów rzecz lżejszego kalibru, znów o... no, powiedzmy, że o sercu i znów - jeśli chodzi o adresata - z przeznaczeniem dla tzw. szerokiej widowni. "Nieśmiały" nie jest dla kapryśnych bywalców teatralnych. To propozycja rozrywki dla tych wszystkich, którzy do teatru chodzą rzadko i którzy szukają w nim oderwania od rzeczywistości, a przy tym figlarnych, eleganckich dialogów, ładnych, uśmiechniętych buź młodych aktorek.

Ponieważ pod tym względem "Nieśmiały" spełnia oczekiwania potencjalnego widza: członka wycieczki, klasy lub innej grupy zorganizowanej, sprawę można by było pozornie zamknąć stwierdzeniem: kolorowo i wesoło, a więc w porządku. Tymczasem jest przecież ten spektakl przykładem pójścia po najlżejszej linii oporu pod pretekstem: ludzie to lubią, ludzie to kupią. Bierzemy komedie, najlepiej starą, klasyczną (żeby nie zniechęcać tradycjonalnych gustów) i dotyczącą wyłącznie perypetii damsko-męskich; możliwie najatrakcyjniejszych fizycznie aktorów przebieramy strojnie i kolorowo, i - efekt murowany!

Ale już tu tkwi przyczyna największej mej irytacji: kostiumy. Uszyto je według kiczowatych, pretensjonalnych projektów - głównie - z materiałów tzw. obiciowych, dzięki czemu bohaterowie tej wdzięcznej, barokowej komedii wyglądają jak cepeliowskie imitacje kanap w stylu Ludwiku XIV (za to trafnie oddające istotę rzeczy porównanie dziękuję osobie "współoglądającej"). Na dodatek dekoracje, w zamyśle mające nawiązać do XVII-wiecznej techniki scenograficznej (lekkie zastawki przestawiane na oczach publiczności) tu, prawdopodobnie w skutek wadliwego wykonania, nie wypaliły i prezentują się jak plansze do świetlicowego teatrzyku amatorskiego.

Brzydota oprawy rzutuje na odbiór całości. Zresztą - szczerze mówiąc - aktorzy nie silą się na twórczą oryginalność. Jedynie Magdalena Ufir w roli partnerki tytułowego bohatera wyróżnia się niebanalnością, przekonującym w swej naturalności wdziękiem, a scena w której przez sen wyznaje miłość Don Dionizemu (Eugeniusz Dykiel) jest na pewno najlepszym momentem, w tym spektaklu. Reszta przyzwoicie, lecz nienadzwyczajnie wykonuje swój niewdzięczny (niezbyt miło jest paradować publicznie w roli zakochanego szezlonga koloru wściekłej landrynki) zawód.

"Nieśmiały" jest czymś w rodzaju taśmowo wyprodukowanego wyrobu: nieoryginalnym, niespecjalnie atrakcyjnym, ot, takim sweterkiem z PDT-u. Ludne to kupią. Choć oczywiście woleliby super ciuch. Cóż, kiedy ich brak...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji