Artykuły

Być tu, gdzie jest życie

Faabuła "Drewnianego talerza" sztuki Edmunda Mor­risa jest prosta i nieskomplikowana. Sędziwy starzec u kresu swego życia staje przed wyrokiem (właśnie: tak) własnej rodziny skazującej go na pobyt w domu starców. Podejmuje to wyzwanie z sercem wypełnionym po brzegi żalem i goryczą, z przekonaniem o ogromnej prze­granej, której po prostu nie prze­widział. Albo której nie chciał przewidzieć pełen nadziei na ludzką wyrozumiałość. I to wła­ściwie wszystko.

W pierwszej części dramatu postać Lona Dennisona właściwie wydaje się marginesem dla ży­cia domu, w którym bytuje. Je­go "sprawa" działa tylko jak katalizator wyzwalając gromadzące się od lat pod tym dachem kom­pleksy, urazy i tajone namiętno­ści. Oddanie starca pod "opiekę" obcych zdaje się rozwiązaniem satysfakcjonującym wszystkich; Klara łudzi się, że przeżyje wreszcie coś mocno i na miarę swo­ich marzeń, jej mąż a syn Lona, że wszyscy będą zadowoleni i nie będzie musiał lawirować pomiędzy wiecznie niezadowolonymi domownikami, drugi z synów, że problem ojca nie zmusi go do jakiejkolwiek zmiany ustalanego trybu życia.

Obraz mieszkania, w którym wszyscy drepczą (dosłownie) wo­kół swoich spraw oblekł re­żyserujący sztukę Morrisa w opolskim Teatrze im Jana Kocha­nowskiego Jarosław Kuszewski w realia zwykłego (niekoniecznie amerykańskiego) domu. Osiągnął tym bardzo dobry efekt dra­maturgiczny; ta przeciętność, cza­sami dla widza nawet nużąca, znakomicie kontrastuje z napięciem drugiego aktu, kiedy to na plan pierwszy wysuwa się właś­nie Lon Dennison. Już nie przedmiot chłodnych kalkulacji drze­miący na podwórkowej ławeczce, lecz Człowiek, z całym bagażem dręczących i upokarzających przeżyć. W tej roli - znakomity Bronisław Kassowski. Znakomity nie dlatego, że w premierowy wieczór obchodził 50-lecie swojej pracy na scenie lecz dlatego, że do głębi poruszył swą grą wido­wnię. Na jej oczach urażona du­ma przemienia Lona w uosobie­nie buntu i honorowej rezygna­cji. Bo Lon - Kassowski odrzucił propozycję swojej wnuczki, pro­ponującej mu serdeczność i opie­kę, ale zanim to uczyni wygłosi okrutne, pełne buntu wobec ta­kiego porządku rzeczy, przemó­wienie. Do swoich i do wszyst­kich zagłębionych w teatralnych fotelach. To naprawdę wspaniała, bo prawdziwa i zarysowana ze wszystkimi psychologicznymi niu­ansami, rola znakomitego aktora. Bez przerysowań i bez ckliwości, o którą tak łatwo w tym prze­padku. Nasze współczucie rodzi się z chwilą, gdy postać Łona zaczyna błyszczeć godnością, a nie wtedy, gdy jest tylko biednym, starym człowiekiem.

Myślę, że do powagi i takiej właśnie wymowy opolskiego spek­taklu, przyczynili się i reżyser, konsekwentnie realizujący swoje odczytanie dramatu i partneru­jący Kassowskiemu aktorzy. Bar­dzo przekonująco zagrała rolę wnuczki prawdziwie utalentowana Jolanta Gogolewska, postać Klary "odczerniła" Nina Grudnik broniąca jednak zmarnowa­nego życia swej bohaterki, złożo­ność wczuć i racji Glenna pokazał Mirosław Smolarek, a głęboką przyjaźń pięknie uosabiał Adolf Chronicki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji