"Operetka" (fragm.)
W kierunku uwypuklenia indywidualności na tle zespolonego tłumu poszedł Ryszard Major, twórca całego Gombrowiczowskiego tryptyku na gdańskiej scenie (przypominam "Iwoną, księżniczkę Burgunda" i "Ślub"). Major całość rozgrywa na szerokim planie scen zbiorowych, zarówno choreograficznie jak i aktorsko i wokalnie poprowadzonych z ogromną pomysłowością. Ale na tle "grupy pańskiej" i "lokajskiej" wyraziście zaznacza protagonistów, wśród których prym wiodą znudzony życiem birbant Szarm (Florian Staniewski) i jego lustrzane odbicie Firulet (Zbigniew Olszewski). Obaj sprawni i dowcipni, dobrze śpiewający odtwarzają iście gombrowiczowski duet.
Księżna Bogackiej ostro przerysowana w sylwetce i głosie zachwyca ogromną dyscypliną aktorską, Jerzy Łapiński dobrze chyba czujący się w grotesce, potrafi w sposób dowcipny zagrać nawet lampę. Postaci wyrazistych jest w przedstawieniu Majora sporo - zarówno konieczny w najmniej oczekiwanych momentach. Profesor (Henryk Bista) przepełniony pogardą dla świata i dla samego siebie, jak i Jerzy Dąbkowski w roli złodziejaszka o fryzurze punka czy Kuba Zaklukiewicz pędzący na czele rewolucji.
Nie spsób wymienić wszystkich, zresztą najmocniejszą stroną tego przedstawienia jest zbiorowość, umiejętność wtopienia aktorskich indywidualności we wspólne działanie (scena pucybutów, kawaleryjska szarża rewolucji, pochód za trumną).
Nie sposób jednak nie żałować, że Fior nie udał się Edwardowi Ożanie. Ten twórca balu i mistrz ceremonii aranżujący scenerię dramatu jest po prostu nijaki. Nie potrafi przekonać do swoich racji, nie ma w sobie nic z owego gombrowiczowskiego alter ego.
W czasie premiery dwukrotnie bodaj zostały nagrodzone oklaskami dekoracje Jana Banuchy, co najmniej równe brawa należą się Andrzejowi Głowińskiemu za sugestywną, świetnie zaaranżowaną muzykę.