Artykuły

Marzenia Shirley Valentine

"Shirley Valentine' w reż. Roberta Czechowskiego na Scenie Poczekalnia w kaliszu. Pisze Bozena Szal-Truszkowska w Ziemi Kaliskiej.

Shirley Valentine nie odkrywa Ameryki. Mówi o tym, co chyba dla wszystkich kobiet "po czterdzieste" jest oczywiste, a czego panowie na ogół nie przyjmują do wiadomości, skutecznie izolując się od babskich problemów za pomocą gazety. Shirley jest tzw. szczęśliwą żoną i matką. Ma statecznego męża, który po powrocie z pracy oczekuje już tylko podania mu ulubionych potraw, a potem świętego spokoju.

Ma dwoje dzieci, które pomału się usamodzielniają, ale nadal lubią kakao robione przez mamę. Ma swój dom, kartę kredytową, zaufaną przyjaciółkę, a pod ręką zawsze butelkę ulubionego wina. A jednak czuje głęboko nieszczęśliwa, niedoceniona, niespełniona. Wie, że jej życiu wszystko, co ważnie, już przeminęło, że nic więcej się nie zdarzy. Ale nie zgadza się na tę monotonię codzienności, marzy o ucieczce do innego świata, którego symbolem staje się słoneczna Grecja.

Monodram W. Russela "Shirley Valentine", który wprowadziła na polskie sceny w 1990 roku Krystyna Janda, przypomniała ostatnio w Kaliszu Izabela Noszczyk. Aktorka przez kilka lat związana z Teatrem Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu, a obecnie z Teatrem Jaracza w Łodzi, przygotowała swą premierę egidą ta zwanej Sceny "Poczekalnia". Ten wędrowny teatr narodził się kilka lat temu w Kaliszu wraz z premierą sztuki "Ławeczka", którą wystawiono w opuszczonym budynku dworca PKS (dziś już nieistniejącym). Potem "Poczekalnia" krążyła trochę po Polsce i zagranicą. Ale powróciła do Kalisza, aby właśnie tutaj pokazać swą drugą premierę, która też ma spore szanse na sukces.

Spektakl o zbuntowanej mężatce wyreżyserował Robert Czechowski. Były dyrektor kaliskiego teatru (dziś w Zielonej Górze) zapewniał, że pracowało mu się świetnie, bo "Iza sama wszystko wie...". Muzykę, oczywiście na motywach greckich, opracował Damian Neogen-Lindner. Przedstawienie pokazano trzykrotnie pod koniec lutego w siedzibie Stowarzyszenia "Żywa" w Kaliszu.

A Izabela Noszczyk dała prawdziwy popis znakomitego aktorstwa. Mając do dyspozycji tylko brudną ścianę, stół i kilka rekwizytów, potrafiła przez blisko półtorej godziny skupić na sobie uwagę widzów.

Zabawna a zarazem wzruszająca, z dystansem do siebie ale i z wielką pasją, odważna w swych wyznaniach i prawdziwa aż do bólu - zagrała kobietę pełną wahań i wątpliwości, ale konsekwentną w szukaniu samej siebie.

Potrafiła przekonać, że marzenia Shirley to nie fanaberie znudzonej kury domowej ale autentyczne ludzkie potrzeby. A chyba każdy z nas zna to uczucie, kiedy ma się ochotę rzucić wszystko i uciec na koniec świata.

Czy takie marzenia warto weryfikować? Spektakl nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Ale chyba właśnie i to chodzi, aby każdy z nas sam jej szukał - na własny rachunek... sumienia.

Aktorkę, która przez kilka lat wygrywała w Kaliszu plebiscyty popularności, po premierze obsypano kwiatami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji