Artykuły

Kubusiowe amory

Kuplety Młynarskiego otwiera ją, zamykają i... rozpierają opowieść Diderota o Kubusiowych amorach. Odniosłam nawet wrażenie, jakby mistrz oświeceniowego racjonalizmu był jedynie pretekstem do ukazania sprawności warsztatowej spółki Młynarski-Derfel. Przytyk do reżysera, a nie do Młynarskiego, który komentując tyleż Diderota, co naszą współczesność, czyni to wielce zgrabnie, zarabiając punkty dla przedstawienia.

Kolejne przynosi brawurowa gra całego zespołu. Nie ma tu ról słabych, choć temperatura wyraźnie się podnosi, gdy do akcji wkracza Oberżystka (Krystyna Tkacz) lub gdy kuszą wdziękiem i wdziękami Zuzia, Justysia i panna d'Aisnon (Barbara Bursztynowicz, Anna Gornostaj i Małgorzata Komornicka). A Kubuś? - Kubuś za bardzo przypominał mi Mariana Opanię (którego lubię), tak jakby jedynym pomysłem aktora na tę rolę było mocne postanowienie "bycia sobą i na luzie" (co również lubię, ale niekoniecznie w teatrze). Natomiast bardzo zgrabnie i z fantazją wybrnął z roli Pana Krzysztof Tyniec.

Gdybyż jeszcze obaj wiedli dyskurs o czymś więcej niż o... Maryni! Ale nie, całe przedstawienie zbudowane jest wyłącznie na pieprznych opowieściach i dykteryjkach Kubusia. Umyka filozofia; subtelność oddaje pole dosadności; frywolność góruje nad swadą. Jasne, to też lubimy! Tyle że w nadmiarze - aż grzech przyznać - cała ta jednostronność skojarzeń zaczyna nieco nużyć. Śmiech staje się wymuszony, a krzesła mniej wygodne. A jakby tak więcej umiaru?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji