Artykuły

Obcy bliscy

Tę sztukę islandzkiego pisarza kilka lat temu można było zobaczyć na małej scenie Teatru Powszechnego w Warszawie. Grali w niej m.in. Ewa Dałkowska, Marta Klubowicz (bardzo udany jej debiut w tym teatrze), Kazimierz Kaczor i Bronisław Pawlik.

Tytuł w pełni oddaje treść i sens dramatu. Ot, żyje sobie rodzinka, ludzie niby bliscy, ale tak naprawdę zupełnie obcy dla siebie. Nic ich nie łączy oprócz mieszkania, telefonu, który dzwoni bez przerwy i 2 wzajemnie wydzieranych samochodów. No i jest jeszcze telewizor, w który patrzą wszyscy razem, ale tak naprawdę osobno. Pani domu żyje tylko wizytami i rewizytami oraz budową nowego domu, jej mąż psychicznie nigdy nie wychodzi z pracy, synek nie widzi świata poza treningami, a córeczka Marta zmienia narzeczonych tak jak strój i makijaż. Jedynie kontestująca Gudrun odstaje, ale ona w ogóle nie widzi dla siebie miejsca w takim świecie.

Na ten cały galimatias szeroko otwartymi oczyma patrzy para staruszków (Zofia Rysiówna i Henryk Machalica), złakniona choćby odrobiny zainteresowania. Po prostu w głowach im się nie mieści to, na co patrzą. Nawet najbardziej rodzinne święta, nawet śmierć jednego z najbliższych nie jest w stanie zatrzymać potwornego kołowrotu, w jakim ci ludzie żyją.

Rzecz dzieje się w bliżej nie określonym mieście, ale mogłaby się rozgrywać zarówno w Nowym Jorku, jak i niektórych dzielnicach Warszawy. Autor we wnikliwy, acz nie pozbawiony humorystycznych akcentów sposób, w kameralnej formie scharakteryzował bardzo ogólne zjawisko, które wszyscy rozumieją i zauważają. Bo wszystkich w pewnym stopniu ono dotyczy. Może dlatego autorzy telewizyjnego spektaklu stworzyli tak wiarygodne postacie? Michał Kwieciński, reżyser przedstawienia, trafnie, z dużym wyczuciem skomponował obsadę.

Rola Joanny Żółkowskiej - jako pani domu - to socjologicznie głęboki portret współczesnej drobnomieszczanki. Sobie samej wydaje się nowoczesna w każdym calu - ćwiczy jogę, jest bardzo praktyczna, czysta, modna. Ale tak naprawdę jest ciasna i ograniczona. Również nader trafne było obsadzenie Jerzego Schejbala w roli pana domu - czuje i wykonuje swoje aktorskie zadanie z taką samą naturalnością, z jaką nosi elegancki garnitur.

Zofia Rysiówna i Henryk Machalica - jako para siwiutkich jak gołąbki staruszków - to duet tak precyzyjnie zgrany jak dobrze dobrany rym. Drobne codzienne śmiesznostki, gesty, zachowania składają się na obraz wielkiej miłości i przywiązania.

Z młodych aktorów dojrzałym skonstruowaniem roli zwraca uwagę Małgorzata Rudzka jako Gudrun - ale to nie dziwi nikogo, kto ją widział w Kartotece w PWST w Warszawie i w filmie Ostatni dzwonek Magdy Łazarkiewicz.

W sumie Obcy bliscy trochę odbiegają od dotychczasowej formuły poniedziałkowego teatru telewizji, zdominowanego raczej przez klasykę, ale jest to wyjątek, który publiczność powinna potraktować z zainteresowaniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji