Artykuły

Beztroskie życie i miłość Cyganerii

"Cyganeria" Pucciniego w reżyserii Hanny Chojnickiej znów na deskach Opery Bałtyckiej.

Mimi umiera, jednak mając przy sobie swego ukochanego, wciąż marzy o miłości i szczęściu. Kres życia staje się coraz bliższy. "Smyczki" dopowiadają finał...

Tą niezwykle dramatyczną sceną kończy się"Cyganeria" Giacoma Pucciniego, której wznowienie mieliśmy okazję obejrzeć w piątek w Operze Bałtyckiej. Dzieło to ma ponad 100 lat i obok "Madame Butterfly" jest najczęściej wystawianą operą tego kompozytora. "Cyganeria" wpisała się na stale do kanonu klasyki operowej i dzisiaj każdy szanujący się teatr maje w swoim repertuarze. Trudno też wyobrazić sobie prawdziwego melomana, który nie znałby tego dzieła, czy chociaż raz nie obejrzał go"na żywo". W Operze Bałtyckiej ostatnią swoją premierę miała 6 lat temu w 2001 roku.

"Cyganeria" oddaje klimat XIX-wiecznych paryskich ulic, barwnego, wesołego życia przyjaciół z artystycznej bohemy, zamieszkującej poddasze czynszowej kamienicy w ubogiej dzielnicy Paryża. Wśród nich są m.in. poeta (Rudolf), malarz (Marcel), muzyk (Schaunard), filozof (Colline). Nie ma tu akcji w tradycyjnym znaczeniu i intryg dzielących postacie na złe i dobre. Tak jak wprawie każdej operze pojawia się natomiast wątek miłosny. A nawet dwa. Miłość "po grób" Mimi i Rudolfa, zestawiona jest z przelotnym, opartym głównie na namiętnościach uczuciem Musetty i Marcela. Pierwsza wzrusza odbiorcę, druga posuwa akcję naprzód. Sztuka osadzona jest pomiędzy ekstremami: samotnością i koegzystencją, materialną biedą i duchowym bogactwem, beztroską życia i dramatem śmierci. Elementy te podkreśla reżyseria (Hanna Chojnicka), scenografia i muzyka (Janusz Przybylski - kierownik muzyczny wznowienia).

"Cyganeria" to historia malowana dźwiękiem, ujęta w formie dramatu muzycznego. Każde słowo, gest, czy zdarzenie sceniczne mają swój muzyczny odpowiednik. I w tym zawarta jest właśnie finezja kompozytora, który uzyskuje maksimum efektów dramatycznych, niezwykle zręcznie konstruując motywy muzyczne i ich wzajemne powiązania, przy zachowaniu melodyjności i zmysłowości włoskiego bel canta. Orkiestra Opery Bałtyckiej ujmuje urodą dźwięków, dzięki dyrygentowi Januszowi Przybylskiemu, który uwydatnia kolorystyczne walory partytury Pucciniego. Klimatowi mroźnego, zimowego ranka z początku III obrazu nadaje charakter bladymi brzmieniami smyczków. Komizm zabawy przyjaciół z IV obrazu podkreśla pompatycznymi wejściami "dęciaków", by niedługo potem przeciwstawić go grozie smyczkowych współbrzmień finałowej sceny śmierci Mimi. Niecodzienna instrumentacja i linia melodyczna, rytm, tempo, liryzm i akcja wymaga od wszystkich wykonawców wysokiego kunsztu wokalno-aktorskiego. W tej teatralnej stylistyce znakomicie odnaleźli się śpiewacy, długo oklaskiwani na sobotnim przedstawieniu. Danuta Dudzińska-Wieczorek (Mimi), Dariusz Pietrzykowski (Rudolf), Leszek Skrla (Marceli), Łukasz Goliński (Colline), Anna Fabrello (Musetta), Grzegorz Piotr Kołodziej (Schaunard). W niedzielę, w drugiej obsadzie wystąpili natomiast: Taras Ivaniw (Rudolf), Kamil Pękała (Marcel), Grzegorz Ufnal (Schaunard), Adam Palka (Colline), Agnieszka Piass (Mimi), Karina Głuch (Musetta). W gdańskim wznowieniu szczególną atrakcją jest występ młodych, debiutujących gdańskich śpiewaków (Kamil Pękała, Łukasz Goliński, Adam Palka, Anna Fabrello, Rafał Grozdew, Leszek Kruk). Ci artyści wnoszą wiele młodzieńczej energii i entuzjazmu do przedstawienia, przez co nabiera ono zupełnie nowego wyrazu. Zwraca uwagę ich bogaty warsztat możliwości scenicznych i ciekawe barwy głosów. Był to prawdziwy triumf młodości. Brawo! Kolejny spektakl już 11 marca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji