Artykuły

Dla dzieci jak dla dorosłych

13. Międzynarodowy Festiwal Teatrów dla Dzieci i Młodzieży Korczak w Warszawie. Pisze Agnieszka Rataj w Teatrze.

Teatr dla dzieci staje się coraz ciekawszy również dla dorosłych widzów. Nisza, w którą zwykle wkłada się ten rodzaj teatru, z upływem lat coraz mocniej jest doceniana przez szersze środowisko. Być może dlatego, że dzięki działaniu na pewnym uboczu oficjalnego nurtu, twórcy zdobywają się na śmiałe eksperymenty i pomysły. W starciu z internetem i filmami, nowoczesnymi mediami, których wpływ na dziecięcą wrażliwość jest wszechobecny, twórcy teatru dla dzieci stawiają na emocje i bezpośredni kontakt z widzem, co daje interesujące efekty.

Międzynarodowy Festiwal Teatrów dla Dzieci i Młodzieży Korczak, odbywający się tradycyjnie od trzynastu lat na przełomie września i października, okazuje się idealnym otwarciem sezonu teatru dla dzieci. Poza głównym, konkursowym, nurtem, za każdym razem zaprasza również gości z zagranicy, umożliwiając tym samym spotkanie z bardzo różnymi technikami teatralnymi. Część z nich bywa zaskakująca i znacznie poszerza pola gatunku skierowanego do młodej widowni.

Niestety, pierwszy z wybranych przez mnie w tym roku spektakli okazał się sporym rozczarowaniem. Hurry up! przygotowany przez Puzzle Theatre z Kanady w zamierzeniu miał przybliżyć najmłodszym widzom (przedstawienie skierowane jest dla dzieci od lat 6) z pojęciem czasu. Dwoje aktorów rozpoczyna opowieść o krainie, w której wszyscy się spieszą, a przynajmniej próbuje rozpocząć, bo szybko staje się jasne, że działają wbrew sobie, nie potrafią się dogadać i uniemożliwiają sobie wspólnie działania. Ich wrogiem również staje się goniący czas. Wszystko jest tu bardzo proste, plastycznie przypomina współczesne telewizyjne bajki dla dzieci. Czyste, intensywne kolory kostiumów, które budzą sympatię dla postaci, elementy scenografii z elastycznej pianki, z których bohaterowie budują wielki zegar. Problem polega jednak na tym, że nie do końca wiadomo, czemu ma służyć w całości przedstawienia. Mniej więcej po dziesięciu minutach spektaklu orientujemy się, że właściwe przedstawienie nigdy się nie rozpocznie, ale do końca duetowi Puzzle zostaje jeszcze sporo czasu do zapełnienia. Powtarzają się więc absurdalne czynności: wizyta u szalonego profesora, który naturalnie "nie ma czasu", pościg za zegarem czy natarczywe próby ustalenia właściwej godziny. Obserwowanie burleskowej bieganiny szybko nuży. W efekcie wydaje się więc, jakby inwencja aktorów i twórców Puzzle Theatre ograniczyła się do stworzenia pomysłowych kostiumów i znalezienia jakiegokolwiek pretekstu do ich wykorzystania. Nawet przy założeniu, że przedstawienie dla najmłodszego widza powinno być proste i wyraziste, kanadyjski teatr plasuje się w kategoriach prostackiej i prymitywnej zabawy na scenie. Zwłaszcza w przypadku stałych widzów, których Festiwalowi udaje się przez kolejne lata swojego istnienia przyciągać, rodzaj widowiska, jakie prezentuje Puzzle Theatre jest zwyczajnie obraźliwe. Jedyną korzyścią z zetknięcia z nim jest uświadomienie sobie faktycznie wartości czasu straconego na oglądanie Hurry up!

Naturalnie, stosujmy efekty burleski, twórzmy zamieszanie na scenie, ale róbmy to w konkretnym celu! Włoska grupa Principio Attivo Teatro sięga po techniki zarówno burleski, jak i typowej dla teatru włoskiego commedii dell'arte. Ich spektakl Opowieść o człowieku i jego cieniu to przykład na zaangażowanie wyobraźni dzieci współtworzących spektakl. Historyjka jest prosta, rozpisana na dwóch aktorów i oprawiona pomysłowo muzyką wykonywaną na żywo. Fabularnie przypomina trochę naszą fredrowską bajkę o Pawle i Gawle, którzy w jednym stali domu. Przeciętny człowieczek, wystylizowany na przylizanego urzędnika, buduje swój wymarzony dom. Nie szkodzi, że jego granice wyznaczają tylko rozłożone przez niego linie z materiału. Cała reszta: ściany, okna, obrazy, rozrysowane zostaną w pustej przestrzeni dzięki jego ruchom. Cały majątek taszczy w ogromnej walizce, gdzie chowa ukochany biały balonik. Walizka to także jego łóżko i cały dom. Za chwilę pojawi wróg człowieczka, tytułowy Cień, który przede wszystkim będzie chciał dokuczyć bohaterowi, ale zamarzy mu się również podobnie przytulne mieszkanie. Ogromny nos, przykrótkie rękawy czarnego płaszcza, z których wystają wielkie, kościste dłonie. Ze swoją groteskową maską i pokrzywionymi ruchami przypomina nieco słynnego Pantalone. Jego antagonista to z kolei typowy Arlecchino, który mimo wrażenia niezgrabnego fajtłapy, osiągnie ostatecznie swój cel i pokona upiornego przeciwnika.

Wyraziste działania bohaterów, budowanie teatru wyobraźni, powodują żywe reakcje wśród dziecięcej widowni. I tutaj bohaterowie na zmianę gonią się i obijają, doprowadzają nawet do prawdziwego pojedynku bokserskiego w amerykańskim stylu, ale wywołują tym odzew dzieci, ostrzegających ich przed niebezpieczeństwem czy usiłujących uratować uciekający balonik głównego bohatera. Teatro Attivio bawi się konwencją postaci cienia, nie określając do końca jego charakteru. Pod czarnym przyciasnym płaszczykiem kryje się bowiem fosforyzujący szkielet. Cień jest więc jednocześnie śmiercią śledzącą każdy ludzki krok. Ale jej upiorność szybko zostaje przełamana, czy to zachowaniem aktora czy elementami scenografii, jawnie odwołującymi się do konwencji czarnego humoru. W miejsce kwiatka w wymarzonym domu Cień ustawi przecież zaschniętą roślinkę, a jego najlepszym kompanem jest szkielecik małego pieska.

Najważniejszą funkcję w tym spektaklu pełni muzyka, wykonywana na gitarze przez Raffaela Vasqueza, muzyka-samouka i multiinstrumentalistę, która zastępuje słowa i buduje całe tło dźwiękowe opowieści. Tło niesamowite, bo Vasquez swoją grą nie tylko dodaje dynamiki działaniu bohaterów (niczym taper w niemym kinie), ale także potrafi ze swojej gitary wydobyć odgłos skrzypienia drzwi, przekręcania klucza w zamku, przesuwania ściany...

"Opowieść o człowieku i jego cieniu" to rodzaj tego teatru dla dzieci, który przede wszystkim służy zabawie. Zostaje jednak w pamięci na dłuższy czas, każąc zastanawić się czy cała ta historia nie rozegrała się jednak wewnątrz głowy pociesznego człowieczka, odsłaniając w ten zabawny sposób nasz pierwotny lęk przed śmiercią.

Najciekawsze z trzech przedstawień, jakie udało mi się zobaczyć w trakcie tegorocznego Festiwalu, przyjechało z Iranu, który raczej nie kojarzy się z twórczością teatralną. Drewniany koń Nowzad Puppetry Gruop to poetycka baśń nawiązująca do istotnej w kulturze Iranu tradycji tkania dywanów. Dla muzułmańskiej kultury stanowią podobny symbol tożsamości narodowej, co w kulturze europejskiej obrazy. Tkane latami przez wykwalifikowane artystki, przekazujące sobie z pokolenia na pokolenie tajemnice prac, są zarówno nośnikiem tradycji, jak i wyrazem charakteru każdej z kobiet. W muzułmańskiej tradycji takie dzieła są nie tylko dekoracją czy wyposażeniem domu. To opowieść o cywilizacji i starożytnych dziejach, związana ściśle z irańskim postrzeganiem rzeczywistości i świata, historią, mitologią, a nawet z literaturą. Każdy kobierzec to w pewnym sensie obraz-paradygmat oddający wiele z tradycji Iranu. Dla człowieka Wschodu dywan stanowi symbol domu i życia rodzinnego - miejsca spożywania posiłku, odpoczynku i snu, a nawet modlitwy. Po dywanie można chodzić wyłącznie boso, bowiem należy on niemal do sfery sacrum życia rodzinnego i duchownego, trzeba zatem oddać mu należny szacunek.

Nowzad Puppetry Group nawiązuje do wszystkich tych cech sztuki Iranu, tworząc spektakl, który jest fascynującym przeżyciem zarówno dla dziecięcych, jak i dorosłych odbiorców. Funkcjonuje bowiem na kilku poziomach. Dzieci przyciąga archetypiczna historia, powtarzająca się niemal w każdej mitologii, znana czy to z Księgi dżungli Kiplinga czy z legendy o założycielach Rzymu, Romulusie i Remusie. Dwójka osieroconych dzieci zostaje wychowana przez zwierzęta, a symbolem ich dojrzałości staje się zemsta dokonana na prześladowcy rodziców. Dla dorosłych to przede wszystkim pokaz perfekcyjnej techniki teatralnej. Nowzad Puppetry Group umie wykorzystać bowiem to, co w kulturze Iranu najciekawsze. Oprócz żywych aktorów, którym stale towarzysza muzycy, w spektaklu pojawiają się lalki dzieci naturalnej wielkości, ale i teatr cieni, dzięki któremu obraz zyskuje dodatkową perspektywę. Scenografia również nawiązuje do wspomnianej tradycji tkanych dywanów. Elementy krosien i rozsnute po scenie nici odpowiednio podświetlone stają się scenerią bitwy, snu lub odległymi górami, gdzie ukrywają się bohaterowie bajki. A sam dywan pojawia się na scenie bezpośrednio, tkany przez jedną z aktorek, przedstawia kolejne etapy tej poetyckiej historii. Praca zakończy się w momencie dokonania zemsty. Dopiero wtedy wszystkie nitki tej historii zostaną powiązane ze sobą.

Nie zamierzam z tych trzech migawek teatralnych obejrzanych przez mnie na Korczaku wysnuwać ogólnych wniosków dotyczących Festiwalu. Udowadniają one tylko, że rozbudzone przez twórców teatru dla dzieci apetyty, stawiają jednocześnie przed nimi nowe wyzwania. Maksym Gorki powiedział kiedyś, że "dla dzieci trzeba pisać jak dla dorosłych, tylko mądrzej". Takie przedstawienia jak Drewniany koń potwierdzają tę myśl.

Agnieszka Rataj - absolwentka Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej Akademii Teatralnej, recenzentka teatralna "Życia Warszawy".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji