Artykuły

Wyrzuceni na śmietnik

W Teatrze Ateneum odbyła się światowa prapremiera najnowszej sztuki Janusza Głowackiego "Antygona w Nowym Jorku"

Ta sztuka napisana została w Stanach, po angielsku i traktuje o problemach mieszkańców Nowego Jorku. Za dwa tygodnie będzie wystawiona w Waszyngtońskim Arena Stage Theatre.

Było to wydarzenie światowe i w tym znaczeniu, że przybył na nie nasz "wielki świat". Świat sceny politycznej i teatralnej. Migały twarze znane z akcji "Artyści dla Rzeczpospolitej", na przemian ze znanymi z ciągu wydarzeń pt. "Rzeczpospolita artystom".

Wystawa była więc bogata, choć dekoracje skromne. Pod nadpalonym gwiaździstym sztandarem uschnięte drzewo, ławka, kosz na śmieci, krata ogrodzenia. Mimo prostoty, mamy przez obcowanie z naturalistycznymi rekwizytami wrażenie, że podglądamy życie mieszkańców Thompkins Square Park, gdzie toczy się akcja. Teraz osoby dramatu. Nowojorski policjant Jim Murphy, Portorykanka Anita, rosyjski Żyd Sasza i Polak Pchełka. W angielskojęzycznym oryginale wszyscy oni posługują się właściwą dla swych nacji mową. Pchełka dialektem z "Jackowa" na Greenpoint, Sasza slangiem z Małej Odessy z Bronxu, Anita łamanym językiem Chicanos. Nie zostało to ocalone w autorskim tłumaczeniu. Jest to drobny zresztą mankament dużego kalibru wydarzenia artystycznego. 13 lutego bowiem zobaczyliśmy na scenie świetnie napisaną, świetnie zagraną przez znakomitych aktorów, bardzo dobrze wyreżyserowaną sztukę. Spektakl Izabelli Cywińskiej zapowiada się na największą rewelację sezonu. Namnożyło się tych epitetów, ale tak to już jest, że dobre nie sumuje się w sposób prosty, lecz mnoży się, dając nowe wartości.

Sztuka też traktuje o wartościach. Co prawda, autor kokieteryjnie w jednym z wywiadów powiedział: "Beckett napisał kiedyś, że nie ma nic śmieszniejszego niż nieszczęście. Moja sztuka to taka komedyjka o rozpaczy". Ale to nie jest komedyjka. To pełną gębą tragedia. Rzecz o wartościach i Losie.

O wartościach, gdyż Janusz Głowacki stawia pytanie: co w człowieku jest najistotniejsze? I odpowiada na nie eksperymentem scenicznym. Należy wziąć grupkę ludzi, którzy utracili już wszystko, poniewieranych i odrzuconych nowojorskich bezdomnych. Ci wyrzuceni na śmietnik ludzie mają jednak coś, czego odebrać sobie nie pozwolą. To prawo do własnej tożsamości, teraz i po śmierci. Prawo do marzeń, do optymizmu, wiary, że świat się jeszcze odmieni, że zrealizowany zostanie "american dream" - sen o bezpieczeństwie, karierze i dostatku. Symbolem tego jest uratowany przez bezdomnych nadpalony narodowy sztandar.

Inspiracja grecką tragedią widoczna jest w tytule, choć nie mamy do czynienia z postmodernistyczną reinterpretacją mitu. "Antygona w Nowym Jorku" to przeniesienie sytuacji kobiety, która opłakiwała mężczyznę w Tebach, na Manhattan. Nad parkiem, jak nad grodem tebańskim, ciąży przekleństwo. Nie ma ucieczki, nie ma dobrych rozwiązań. Anita, tak jak siostra Polinika, popełni samobójstwo. Przedtem powiesił się w parku cygan, który przehulał 30 dolarów - srebrników. Tak ożywają stare tropy.

Nie bez udziału aktorów, którzy stworzyli bogate, pełnowymiarowe psychologicznie postacie. Żywy, ruchliwy, skoczny jak pchełka, Pchełka Piotra Fronczewskiego to wzruszający cwaniaczek-mitoman, dumny z najpiękniejszych w Parku ataków epilepsji. Janusz Michałowski jako Sasza wygrywa kontrast między rozedrganiem dłoni alkoholika, a spokojem wewnętrznym stoika, pogodzonego z własną kondycją. Wiedźmowata Anita Marii Ciunelis rzuca uroki, zawodzi, z pełnią emocji odprawia swemu Johnowi ceremonię pogrzebową i z nadzieją łapie to, co życie może jeszcze dać.

Przedstawienie prowadzi policjant, kostyczny, rzeczowy Henryk Talar. Pełni on taką rolę jak koryfeusz chóru greckich tragedii, czy narrator w powieści. To on przedstawia nam świat bezdomnych z nowojorskiego parku, podaje statystyki, analizuje zjawiska, on jeden komunikuje się z publicznością w sposób bezpośredni. Zadaje pytania, wciąga do współudziału, prowokuje chóralne odpowiedzi. Zadał na przykład pytanie: "A co jest najważniejsze w demokracji?" i wywołał do odpowiedzi pana z brodą, urzędującego wicepremiera. Milczenie. Siedząca obok pani premier nie udzieliła widać wiążącej podpowiedzi. Oficer Murphy musiał więc dokończyć kwestię sam: "Najważniejsze jest to, że każdy człowiek ma takie same prawa i takie same obowiązki". Wisiał nad nim gwiaździsty sztandar, z którego czerpał prawo moralne.

Janusz Głowacki "Antygona w Nowym Jorku" Reż. Izabella Cywińska, Scen. Jerzy Juk-Kowarski, Występują: Maria Ciunelis, Piotr Fronczewski, Janusz Michałowski, Henryk Talar, Prapremiera 13 lutego 1993 r. TEATR ATENEUM

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji