Artykuły

Pospolitość skrzeczy

"Przyjęcie" w reż. Krzysztofa Zaleskiego w Teatrze Nowym Praga w Warszawie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

To rasowy teatr komercyjny. Proszę nie odczytywać tego określenia pejoratywnie. Wręcz przeciwnie, z prawdziwą przyjemnością ogląda się "Przyjęcie" Mike'a Leigha w reżyserii Krzysztofa Zaleskiego, spektakl, który daje do myślenia, jednak nie kokietuje widza rzekomą głębią treści i pozbawionymi sensu formalnymi udziwnieniami, co szczególnie irytowało przy poprzedniej premierze Teatru Nowego Praga, "Strefie 0".

Mike Leigh, znany reżyser filmowy - "Życie jest słodkie", "Nadzy", nagrodzone Złotą Palmą w Cannes w 1996 r. "Sekrety i kłamstwa" czy obecna na naszych ekranach "Vera Drake" - uchodzi w brytyjskim kinie za głównego specjalistę od tematyki społecznej. Od Kena Loacha przejął pałeczkę krytyka drapieżnego kapitalizmu, w którym przebijają się tylko ludzie bezwzględni. O tym opowiada w tragikomedii "Abigail's Party" - w polskim tłumaczeniu "Przyjęcie".

Leigh wykazał się prawdziwym mistrzostwem w wydobywaniu uniwersalnych prawd z banalnych obserwacji obyczajowych. Oto w podmiejskim londyńskim domu urządza przyjęcie para dojrzałych, acz niedawno związanych małżeńskim węzłem ludzi: kosmetyczka Beverly (Maria Pakulnis [na zdjęciu]) i pośrednik sprzedaży nieruchomości Laurence (Krzysztof Stelmaszyk). Zaprosili nowo poznanych sąsiadów, młodych wiekiem i małżeńskim stażem: pielęgniarkę Angelę (Monika Kwiatkowska-Dejczer) i jej przyuczanego w obsłudze komputera męża Tony'ego (Przemysław Sadowski), który nie zrobił kariery piłkarza, choć zagrał nawet dwa mecze w kadrze narodowej. Dojdzie jeszcze rozwiedziona i utrzymująca się z alimentów wypłacanych przez eksmęża Susan (Dorota Landowska). Jej nastoletnia córka urządza własną imprezę w domu i wolała pozbyć się mamy.

Przyjęcie rozkręca się opornie. Beverly nadal chciałaby się podobać, być adorowana i, zwyczajnie, zaszaleć. Niedwuznacznie narzuca się Tony'emu, który sprawia wrażenie, jakby niczego innego od kobiet nie wymagał. Odzywa się sporadycznie, monosylabami ("Spoko...", "Dzięks..."), lub dosadnym "Zamknij się wreszcie!", skierowanym do nazbyt elokwentnej Angeli, w czym - wstyd przyznać - ma jednak rację. Zestresowana nieświadomością rozwoju sytuacji we własnym domu Susan siedzi jak na szpilkach, Laurence zaś urywa się co chwila do spraw służbowych, których nie udało mu się pozałatwiać na czas. Narastający rozdźwięk między parą gospodarzy znajdzie upust w ujawnieniu skrajnych rozbieżności ich gustów estetycznych, co przyniesie nieprzewidywane konsekwencje.

Krytyka współczesnych cywilizacyjnych troglodytów, świetnie wyreżyserowana i zagrana przez cały zespół, pokazuje, jak daleko przez stulecie odeszliśmy od codziennych problemów nurtujących zwykłych ludzi w czasach Czechowa. Okazuje się, że postęp w niczym nie zmienia faktu, iż jako społeczeństwo coraz bardziej pospoliciejemy. Chamiejemy. Mike Leigh, a za nim Krzysztof Zaleski nam to unaocznili. I dobrze.

Mike Leigh "Przyjęcie", tłumaczenie Krystyna Podleski i Anna Wołek, reżyseria Krzysztof Zaleski, scenografia i kostiumy Beata Nyczaj, Teatr Nowy Praga, Warszawa, premiera polska 18 lutego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji