Arcytrudny monolog
Kiedyś skrzywiłem się dość niechętnie na piosenkowe próby Doroty Landowskiej, z tym większą skwapliwością po paru jej nowych rolach spieszę stwierdzić, że to jedna z najwrażliwszych i najciekawszych aktorek swego pokolenia. Arcytrudny monolog młodej dzieciobójczyni (autorstwa Anny Reynolds i Moiry Buffini) mówi znakomicie: bez przycisku, lekko, wśród rozmaitych potocznych czynności. Tylko nieprawdopodobne, na jednym tonie, przeskoki pomiędzy drastycznymi obrazami a jakimś nieistotnym głupstwem pokazują, jak potrzaskana wewnętrznie jest bohaterka. Opowieść jest paradoksalnie na raz wartka, żywa - i wygaszona, nie obrócona na żaden już cel. Z offu dowiemy się, że dzieciobójczyni uwolniona przez sąd tego samego dnia popełniła samobójstwo; można przysiąc, że dziewczyna oglądana w malarni Powszechnego ma już tę śmierć w pięknych oczach. Poruszający spektakl, dobrze wyreżyserowany przez Agnieszkę Glińską (aczkolwiek grający na niemo telewizor można by spokojnie z tej celi wyrzucić).