Artykuły

Lir Liryczny

Rola Króla Lira to Mont Everest w aktorstwie. W Teatrze Narodowym wszyscy z zaciekawieniem patrzyli, czy na ten szczyt wejdzie Jan Englert.

Szekspirowski "Król Lir" nie był grany w Warszawie blisko 20 lat od inscenizacji Jerzego Jarockiego w Teatrze Dramatycznym z Gustawem Holoubkiem. W tym czasie w kraju też nie było przedstawień szekspirowskiego arcydzieła. Do roli Lira przygotowywał się w Teatrze Nowym w Poznaniu Tadeusz Łomnicki, ale w czasie prób zmarł.

Wyobrażenie, jak Lira mógłby zagrać Łomnicki zapewne pozostanie nieosiągalnym niestety ideałem.

Istnieje przekonanie że Lira musi grać stary aktor z siwą brodą. Jan Englert, choć do tej roli zapuścił zarost, na pewno swoim Lirem nie pasuje do tego stereotypu. Wydaje się, że aktor zmierzył się również ze swoim charakterystycznym emploi. Englert pokazał Lira nie jako władcę, któremu rozleciało się państwo. Władza jest tu raczej atrybutem człowieka, który uświadamia sobie, że w wyniku popełnionych błędów rozpadł mu się przede wszystkim świat wewnętrzny. Z silnego początkowo mężczyzny stał się starcem nawet bardziej w swej psychice niż w fizycznym wizerunku. Tę ewolucję Englert pokazuje wyraźnie, choć brakuje w tej roli chyba czegoś, co pozwoliłoby widzom silniej przejąć się tragedią Lira. Gra aktora ma znakomite momenty: monolog podczas burzy (efektownie zresztą zainscenizowany), sceny ze ślepym Glosterem i z Kordelią w drugiej części przedstawienia.

W roli Englerta słychać każdą wypowiadaną spółgłoskę "ś" i "ć". Tak samo jak technikę, aktor potrafi kontrolować emocje.

Być może wrażenie dramatu Lira psuje nie najlepsze niestety wykonanie ról jego córek: Beaty Scibakówny (Goneryli), Doroty Segdy (Regan), Joanny Kwiatkowskiej-Zduń (Kordelii). Mieliśmy tu do czynienia albo z przesadnym wyrażaniem emocji (zwłaszcza emfaza Segdy była trudna do zniesienia), albo z niedostatkami w rysunku postaci.

Świetnie natomiast partnerują Englertowi Olgierd Łukaszewicz jako wierny Kent, Michał Pawlicki w dramatycznej roli Glostera, Mariusz Bonaszewski jako Edgar i szalony Tomek oraz młody Łukasz Lewandowski w roli Błazna. Sceny z udziałem tych aktorów od razu podnoszą temperaturę spektaklu.

Przedstawienie jest zresztą bardzo dobrze wyreżyserowane przez Macieja Prusa. Widać jego zamiłowanie do ascetycznej inscenizacji. Spektakl rozgrywa się praktycznie bez dekoracji, w pustej przestrzeni, pięknie zakomponowanej przez Zofię de Ines. To przedstawienie jest być może bardziej do słuchania (jeśli aktorzy poprawią dykcję), w łatwy sposób nie syci wzroku, ale z pewnością zasługuje na uwagę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji