Artykuły

Inny Mrożek

Kto nie lubi Mrożka? No, może nie wszyscy go kochają, ale chyba każdy, kto choć raz zetknął się z jego twórczością, musi się zadumać... Zasługą Kazimierza Dejmka, reżysera prawie wszystkich sztuk tego dramaturga jest uparte i konsekwentne ich przybliżanie publiczności teatralnej. Dzięki temu najnowszy utwór Sławomira Mrożka pt. "Portret", ukończony w czerwcu br., ujrzał światła rampy już 14 listopada br. na scenie Teatru Polskiego w Warszawie.

Jest to bez wątpienia wielkie wydarzenie teatralne, a może nie tylko... Jak zawsze, tak i teraz Mrożek celnie trafia w aktualne zainteresowania widowni. Sztuka przedstawia krajobraz psychologiczno-moralny czasów stalinowskich, choć jej akcja dzieje się w końcu lat pięćdziesiątych. Wynika z niej niezbicie, że nie da się zadekretować końca jakiejś epoki historycznej. Trwa ona zwykle dłużej niż jej zewnętrzne atrybuty i symboliczne znaki. A czas tego trwania wyznaczają nie tylko aktualia polityczne, lecz przede wszystkim to, co zostawia ona w ludziach, w ich sumieniach, obsesjach, ale też w wygodnych przyzwyczajeniach.

Na tle dotychczasowej twórczości Mrożka jest to utwór zaskakujący, choć były już pewne sygnały, że mistrz groteski i tragifarsy, ten prześmiewca odchodzi od tej konwencji i zaczyna mówić serio. "Portret" - to dramat głęboko osadzony w realiach rzeczywistości. W planie czysto fabularnym opowiada o spotkaniu dwóch przyjaciół po 10 latach niewidzenia się, podczas których jeden - Anatol - aresztowany i skazany siedział w więzieniu, w tym dwa lata w celi śmierci, po zadenuncjowaniu go przez drugiego - Bartodzieja - ideowego działacza, obecnie w "odstawce", na rencie. Jednakże w ekspozycji tematu nie ma nic z płaskiego, zacietrzewionego demaskatorstwa operującego jedynie kolorami czarnym i białym. Trzeba zgodzić się z opinią, że "Portret" rozbija pewien obowiązujący dotąd stereotyp mówienia o tym okresie w naszej historii. Po prostu sięga głębiej w sytuację egzystencjalną człowieka uwikłanego w tryby historii.

Jan Englert w roli Bartodzieja stworzył niezwykle ludzką, prawdziwą postać tego, który zawinił. Sugestywnie ukazuje jego historiozoficzne i moralne zgryzoty - w bezsenne noce wygłasza płomienne apostrofy do swego idola, albo prowadzi dialog ze swym sumieniem uosobionym w widmie przyjaciela, codzienną zaś nudę wypełnia marzeniem o założeniu hodowli królików. Kreacja to tym cenniejsza, że nie wyczerpuje się w słowach... Englert całym sobą jest głęboko udręczonym człowiekiem.

Piotr Fronczewski, wcielając się w postać Anatola, miał zadanie podwójne. W pierwszym akcie jest znudzonym upiorem, by potem przeobrazić się w człowieka, który dystansuje się do przeszłości i chce żyć normalnie, ale nie może... Widz czuje, że Anatol Fronczewskiego "wie więcej, niż mówi". Pointa dramatu jest zresztą zaskakująca...

Reżyseria Kazimierza Dejmka - to gwarancja bardzo dobrego teatru. Wspierają go znakomicie - scenograf Jacek Ukleja, wyraziście rysując realia miejsca i czasu oraz kompozytor dyskretnego tła muzycznego Zbigniew Karnecki. Także role kobiece, zwłaszcza Anny Seniuk i Laury Łącz, osadzają w codzienności życia wymiar historycznego dramatu.

Jego wymowa, mimo wszystko, wydaje się ponadczasowa. To może się zdarzyć zawsze. Mrożek ukazuje bowiem dylemat między historią a życiem, między naturalnym poddaniem się biegowi dziejów a zwykłą egzystencją.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji