Artykuły

Mała izolatka z dużym portretem

Po "Ambasadorze", "Vatzlavie", "Garbusie", "Letnim dniu" i "Kontrakcie" Sławomir Mrożek znów na scenie warszawskiego Teatru Polskiego. "Portret", bo tak brzmi tytuł jego najnowszej sztuki, jest dramatem rozrachunkowym napisanym specjalnie dla tego teatru.

Dramat jest wiernie osadzony w realiach zarówno historycznych, politycznych, jak i moralnych. Tu nie ma rzeczy zbędnych. Każde słowo, każdy element dekoracji ma swoją wymowę. Obawiam się, że w sztuce jest znacznie więcej symboli, i znaczeń i przesłań niż jestem w stanie odgadnąć.

Jedno jest pewne - "Portret" to nie tylko rozrachunek z polskim stalinizmem. Taki sąd byłby zubożaniem treści utworu. Jest to sztuka o Historii i o spustoszeniach jakie niesie, o kalekich duszach jednostek. Bez względu na to, czy będziesz za czy przeciw, nie uwolnisz się od konfliktu między historią a życiem. Szczególnie w kraju, gdzie wszystko jest historyczne i polityczne zarazem. Tutaj człowiek skazany jest na historię.

Mrożek ukazując w swojej sztuce konkrety historyczne ucieka się do metafor i aluzji do polskiej literatury, przede wszystkim do "Dziadów" Adama Mickiewicza. Monolog Bartodzieja z Prologu do złudzenia przypomina Wielką Improwizację, Anatol wywołujący ducha Stalina to aluzja do Guślarza, ten sam Anatol występuje jako upiór, potem jako człowiek, aż w ostatnim akcie jako ktoś na świecie lecz już nie dla świata". Nawet cytat z Czesława Miłosza został wybrany z "Ducha dziejów", w którym poeta przytacza wersy z "Dziadów". Można by się zastanawiać czy te trzy razy M (Mickiewicz - Miłosz - Mrożek) nie jest przypadkowe...

Nie chcąc powtarzać za Miłoszem - "poeta pamięta" Mrożek mówi "poeta słucha". Tym samym daje nam do zrozumienia, że przeżycia pokolenia Kolumbów i ZMP-owców nie są mu obce. Przecież Anatol, jeden z bohaterów sztuki, jest rówieśnikiem Mrożka.

Anatol i Bartodziej to doskonałe kreacje Piotra Fronczewskiego i Jana Englerta. Obok panów występują: Anna Seniuk, Laura Łącz, Halina Łabonarska, a całość wyreżyserował Kazimierz Dejmek. Lepszej rekomendacji nie trzeba, te nazwiska mówią same za siebie.

Głównym bohaterem dramatu jest Bartodziej, on też rozpoczyna całe przedstawienie swoim monologiem skierowanym do portretu Stalina. Jest 1959 rok, a on ciągle kocha umarłego Wodza. Owszem, Bartodziej jest żonaty, ale warto zwrócić uwagę, że żonę poznał dopiero w 1953 roku - a więc po śmierci Ojca Narodów. W 1949 roku dla kariery i idei Bartodziej denuncjuje swojego przyjaciela z lat dziecinnych - późniejszego harcerza, uczestnika Powstania Warszawskiego, członka ugrupowań opozycyjnych działających już po wyzwoleniu kraju spod okupacji niemieckiej, który za swoje winy skazany zostaje na karę śmierci. Z biegiem czasu zamieniono mu ją na dożywocie. Naszego bohatera dręczą wyrzuty sumienia (Anatol jako upiór), z biegiem lat są one coraz słabsze. Bartodziej dopomina się o większe potępienie, częstsze prześladowania. Aż wreszcie okazuje się, że po 10 latach więzienia Anatol jest na wolności, objęła go amnestia. Bartodziej jedzie do niego, przyznaje się do donosu, wyciąga pistolet i prosi o wymierzenie sprawiedliwości. Lecz los jego jest okrutny, a śmierć to zbyt mała kara. W rezultacie Bartodziej skazany jest na codzienne obcowanie ze swoją ofiarą, opiekuje się sparaliżowanym Anatolem.

Już do końca będą razem i choć chcieliby zapomnieć o przeszłości, nigdy im się to nie uda. Zawsze będzie Anatol. Bartodziej i ON. Wszyscy skazani na historię.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji