Artykuły

Tarnów. Konferencja konfliktu u Solskiego

Tarnowski portal zamieszcza materiały z konferencji prasowej dotyczącej konfliktu w Teatrze im. Solskiego.

Kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo - odpowiadał dyrektor Edward Żentara na zarzuty podnoszone w publikowanym przez nas liście otwartym grupy aktorów Tarnowskiego Teatru im. L. Solskiego. Z kolei aktorzy Przemysław Sejmicki i Robert Żurek, wskazują m.in. na nepotyzm, kształtowanie repertuaru teatru pod związaną z dyrektorem Patrycję Szwarc, nie będącą w dodatku aktorką oraz na przenoszenie na tarnowskie deski spektakli, w takiej czy innej formie realizowane wcześniej przez E. Żentarę pod "sztandarami" innych teatrów.

STANOWISKO DYREKTORA EDWARDA ŻENTARY

Odnosząc się do listu otwartego, dyrektor podczas konferencji prasowej wielokrotnie podkreślał, że był to list "mniejszej grupki aktorów i osób okazjonalnie współpracujących z teatrem, zawierający szereg nieprawd, przekłamań lub wręcz oszczerstw", argumentując iż podpisało go zaledwie 5 osób na 42 osoby etatowych pracowników.

Następnie dyrektor odczytał sygnowany pieczęcią i pojedynczym podpisem list innego związku zawodowego - "Solidarności 80" (Przemysław Sejmicki był szefem NSZZ "Solidarność" w Tarnowskim Teatrze), w którym znajdowały się takie stwierdzenia jak: "Dziwi nas, że taki list nie powstał gdy zwalniano kilkanaście osób z administracji i techniki", "nieprawdą jest, że dyrekcja pracuje przy drzwiach zamkniętych"; bezzasadnym jest również twierdzenie, że szereg spektakli dyrektor Edward Żentara przeniósł z krakowskiego teatru "Dialog", które "sprzedają się słabo". Dalej czytamy, że obecnie frekwencja jest zdecydowanie wyższa, mamy ogromne zróżnicowanie repertuarowe i spektakle na najwyższym poziomie. "Nie zgadzamy się z opinią, że dyrektor niszczy i deprecjonuje zawód aktora, kilkakrotnie dając szansę rozwinąć skrzydła aktorom w roli reżysera (...) Chcąc pracować w normalnej i zdrowej atmosferze, która została zachwiana przez grupkę osób, życzylibyśmy sobie zakończenia obrzucania się błotem i oskarżeniami". Wedle słów dyrektor związek ten poprosił o przeczytanie tego listu na Radzie Kultury oraz udostępnienie go dziennikarzom.

Dyrektor: "Kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo..."

Na moje zdziwienie, że na Radę Kultury (z której wystąpił wówczas jej przewodniczący, Antoni Sypek), nie zaproszono "małej grupki zbuntowanych aktorów", dyrektor stwierdza, że Rada Kultury dotyczyła "nie tylko teatru", a poza tym ze stanowiskiem tych aktorów można się było zapoznać za pośrednictwem ich listu. Ponadto, zdaniem E. Żentary, nie istnieje żadna "Rada Artystyczna Teatru", o której piszą zbuntowani aktorzy.

Następnie punkt po punkcie E. Żentara odnosił się do podniesionych we wspomnianym wyżej liście kwestii: zarzut uczynienia prywatnego folwarku z teatru to "kłamstwo", na uwagę że za miedzą znajduje się doskonała PWST mogąca dostarczać aktorów - dyrektor odpowiada "robię to", na oskarżenie o przeniesienie spektakli z krakowskiego teatru "Dialog" dyrektor odpowiada: "następne kłamstwo, pierwsze trzy premiery, czyli "Zbrodnia i kara", "Kartoteka" i "Betlejem polskie" w ogóle nie były związane z "Dialogiem"." Odnośnie pogróżek wobec niepokornych aktorów, dyrektor stwierdza, iż żadnych pogróżek nie było, nikt do niego żadnego protestu nie zgłosił i żaden artysta ani związek zawodowy nie zgłosili mu faktu stosowania pogróżek. Odnośnie zarzutu, że "prywata stała się wyznacznikiem działań teatru", dyrektor stwierdza: "to już jest oszczerstwo". Na zarzut, że "prywatna znajoma pana dyrektora bez wykształcenia aktorskiego została pierwszą gwiazdą teatru" (Patrycja Szwarc) - Edward Żentara stwierdza: "znów kłamstwo, moja partnerka życiowa ma wykształcenie aktorskie, jest absolwentką Lart Studio w Krakowie, grała w różnych teatrach; w Tarnowie na 17 premier zagrała tylko 1 główną rolę i dwie role drugoplanowe". W kwestii polityki repertuarowej - jakoby dyrektor zakładał coraz większą liczbę premier, nie eksploatując pozostałych spektakli, dyrektor zauważa, iż jego polityka jest taka, że "co się sprzedaje, to jest grane".

Na konferencji usłyszeliśmy również, że Związek Zawodowy "Solidarność" w Tarnowskim Teatrze nie istnieje, albowiem od pół roku nie liczy już 10 członków, i "zbuntowani aktorzy" nie mogą tym samym występować w imieniu "Solidarności", "o większości aktorów już nie wspominając".

Edward Żentara podkreślił również, że nieufność wobec jego osoby i działań została wyrażona publicznie zanim sygnatariusze listu otwartego do niego przyszli, więc "kolejnym kłamstwem" jest twierdzenie, że dyrektor "nie szukał dialogu", bo nikt się do dyrektora w podnoszonych sprawach "nie zgłosił".

Przy okazji konferencji dowiedzieliśmy się też, że w "Solskim" działa jeszcze jeden związek zawodowy, który jednak "dystansuje się od całej sytuacji".

Mam wrażenie, że w ten sposób przenosimy się bliżej magla, niż teatru - konkludował wicedyrektor Radał Balawejder.

Pytania, pytania, pytania czyli A. Lenczewska, P. Sejmicki, M. Szaforz... i Patrycja Szwarc

Powtarzając pytania otrzymane od osób związanych ze środowiskiem aktorów, zapytałem dyrektora, jak do jego wynagrodzenia miał się fakt, że przez dwa tygodnie przebywając na zwolnieniu lekarskim, jednocześnie w dniach 9, 10, 15 i 16 marca grał "Zbrodnię i karę"? -Zrezygnowałem z tego zwolnienia- odpowiedział dyrektor.

Na pytanie, dlaczego dyrektor zatrudnił w maju 2009 roku, a więc przed wakacjami, przed sezonem Patrycję Szwarc i Tomasza Piaseckiego (jaka więc była zasadność ekonomiczna tego ruchu?), Edward Żentara stwierdza, że chciał ich mieć w zespole, a poza tym "oni przez wakacje pracowali, przygotowując się do nowego sezonu".

Przy okazji zapytałem o przyczynę zwolnienia - i to w trakcie sezonu - Anny Lenczewskiej. Tu dyrektor tłumaczy, że klasyczne rozmowy sezonowe odbywają się w lutym i marcu w każdym teatrze i jej zwolnienie miało związek z brakiem propozycji ról oraz z "przebudową zespołu". E. Żentara zauważa, że Anna Lenczewska będzie mogła grać "gościnnie" - jeśli będzie takie zapotrzebowanie reżyserów.

Zapytałem również o przyczynę zwolnienia Przemysława Sejmickiego. Dyrektorzy Edward Żentara i Rafał Balawejder odpowiadają, iż P. Sejmicki dyskredytował wizerunek teatru oraz złożył nieprawdziwe oświadczenie dotyczące wykształcenia - miał mianowicie twierdzić, że ukończył studia wyższe z dyplomem, tymczasem na ich zapytanie, z wrocławskiej PWST napłynęło pismo, z którego wynika iż P. Sejmicki ukończył 6 semestrów - zatem jak stwierdza E. Żentara, w świetle prawa nie ukończyło on szkoły aktorskiej i jest jedynie "adeptem z bogatym doświadczeniem teatralnym". Tym samym, jak zauważa R. Balawejder, doszło w "Solskim" do zawyżania wynagrodzenia w jego przypadku.

-Analizujemy sytuację pod kątem prawnym i zastanawiamy się, co zrobić dalej. Człowiek, który nie ukończył szkoły aktorskiej obrzuca mnie błotem... Dyplomu nie ma również pani Lenczewska. Postanowiłem więc odtąd zatrudniać na etat tylko dyplomowanych aktorów - mówi E. Żentara.

Kolejne moje pytanie dotyczyło Patrycji Szwarc - dlaczego, z uwagi na jej niedyspozycję, wciąż zawiesza się spektakle "mady-baby.edu", zamiast po prostu zatrudnić dublerkę?

Z odpowiedzi dyrektora dowiadujemy się, że Patrycja Szwarc była chora, a ponadto na spektakle te "nie było zapotrzebowania", ponieważ na jeden z nich sprzedano 6, na drugi 15, a na trzeci 20 biletów. -Natomiast rzeczywiście rozważam sytuację dublury, zaś z tą aktorką zawiesiłem współpracę do końca sezonu i nie będzie ona zatrudniona na etat w naszym teatrze, bo zatrudniać będziemy tylko osoby z dyplomem - podkreśla Edward Żentara.

Z kolei zapytałem czy to prawda, że na Radzie Kultury panowie dyrektorzy wyciągali takie kwestie, jak wątpliwości dotyczące tego, czy pan Mariusz Szaforz ma maturę.

-Nie wiemy czy pan Szaforz nie ma matury, nie przedstawił nam świadectwa, napisaliśmy więc do niego pismo z prośbą o jego przedstawienie i do dziś tego świadectwa nie otrzymaliśmy. My po prostu porządkujemy teczki osobowe i przy okazji wychodzą takie "kwiatki" - mówi Edward Żentara.

Na moją uwagę, że w takiej sytuacji chyba nie do końca etyczne jest podnoszenie takich kwestii na Radzie Kultury, bez dania możliwości wypowiedzenia się aktorom, dyrektorzy odpowiadają, iż aktorzy wypowiadali się do mediów, a poza tym obecnie dyrekcja "bada sytuację prawną", czy osoba nie posiadająca wykształcenia średniego może zdawać eksternistyczny egzamin teatralny. -Musimy sprawdzić regulaminy z lat 70-tych, wysłaliśmy pisma do Ministerstwa Kultury i do ZASP - dodaje E. Żentara.

Wobec tego zapytałem, czemu dyrektorzy zamiast szukać haków na krnąbrnych aktorów, nie skorzystali z okazji jaką jest kompleksowa modernizacja teatru i nie zwolnili wszystkich pracowników, by zatrudnić wybranych od nowa i od nowa zacząć? Obecne konflikty mogą też doprowadzić do sytuacji, w której ktoś dojdzie do wniosku, że po co Tarnowowi teatr, skoro można robić teatr impresaryjny.

-To nie jest szukanie haków, tylko porządkowanie akt, zlecone nam przy okazji kontroli RIO - odpowiada Edward Żentara. -Natomiast były takie sugestie by przejść na system kontraktowy i rozwiązać umowę o pracę ze wszystkimi aktorami. Tak byłoby najprościej, jednak chcę teatru zespołowego, chcę aby środki którymi dysponujemy były większe, aby zespół liczył 15-20 osób jak w każdym teatrze w mieście wielkości Tarnowa. Gwiazdy zawsze możemy zaprosić, ale nie ma potrzeby dublować Mościckiego Centrum Kultury. Oczywiście, jestem zwolennikiem przebudowy zespołu i właśnie to czynię. Ale trzeba też pamiętać, że niektórzy z pracowników są blisko osiągnięcia wieku emerytalnego.

Dyrektorowi wtóruje Rafał Balawejder, dodając, że zastali w "Solskim" "chore struktury" - na 59 pracowników było jedynie 9 aktorów.

Dyrektorzy podczas konferencji poświęconej "listowi otwartemu aktorów" mówili również o podobnym liście wysłanym przez "grupkę" aktorów do prezydenta i wskazują, odnośnie "wotum nieufności" wobec nich, że NSZZ "Solidarność" w tarnowskim teatrze zapomniała o ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych - chcąc np. przeprowadzić strajk, należy wcześniej spełnić cztery punkty, podejmując określone działania, których nie podjęto.

- W sytuacji nieufności małej grupy aktorów, która nie zgadza się z moją działalnością, normalne jest, że zwyczajnie się żegnamy. Tak jak w sporcie - zawodnik może wybrać drużynę, która będzie mu bardziej odpowiadała. Ja nie mogę tak dobierać repertuaru, by myśleć o zadowoleniu niewielkiej grupki aktorów. Jestem poza takimi sytuacjami towarzyskimi. Dyrektor artystyczny ma prawo do budowania zespołu według swojej wizji i nikt nie powinien mu niczego narzucać - ani władza, ani prasa, ani Rada Kultury, bo to dyrektor sam buduje zespół i sam bierze odpowiedzialność za działalność ekonomiczną i artystyczną teatru - mówi Edward Żentara.

"Mała grupka aktorów..."

-Dyrektor mówiąc o nas "mała grupka aktorów" próbuje zepchnąć nas do kategorii pieniaczy, więc spójrzmy: w zespole kobiecym wśród aktorów mieliśmy 4 osoby, pod listem podpisała się jedna, obecnie zwolniona; mężczyźni - do niedawna było to 6 osób, podpisały się 4, a więc grupka większościowa; z osób współpracujących w ostatnim czasie z teatrem podpisały się dwie. Czy to jest mniejszościowa grupka aktorów? Bo w zasadzie wychodzi mniej więcej połowa, w tym to chyba wszystkie osoby które intensywnie grały w teatrze przez ostatni sezon. Co więcej z faktu, że pod naszym listem nie podpisali się wszyscy, nie wynika, że pozostała część popiera działania pana dyrektora - mówi Robert Żurek. Wtóruje mu Przemysław Sejmicki (NSZZ "Solidarność w tarnowskim teatrze), który zwraca uwagę, że pod czytanym przez E. Żentarę listem poparcia "Solidarności 80" podpisała się tylko jego przewodnicząca. -Nie wiem jak to traktować, bo co innego jeżeli coś podpisywane jest jako związek, a co innego gdy mamy do czynienia z listem otwartym pracowników. Odnośnie tego listu powiem tak: jakby to było pięknie w teatrze, gdyby nie było artystów i można by było skupić się jedynie na konsumowaniu dotacji - mówi P. Sejmicki. Z kolei R. Żurek zauważa, że o "Solidarność 80" dyrektor E. Żentara wyraził się kiedyś per "mój związek". Zaś na zarzut, że "NSZZ Solidarność" nie protestowała gdy zwalniano pracowników, dopowiada, że do dyrektora skierowano "masę listów" w obronie pracowników teatru w ogóle - albowiem jego zdaniem zwalniano przede wszystkim osoby niechronione lub takie które nie potrafiły się bronić, zaś twierdzenia, że pozostawiono najlepszych pracowników działów są nieprawdziwe. -Natomiast debata nie została przez nas wszczęta po zwolnieniu dwójki aktorów. To dwójka aktorów (A. Lenczewska P. Sejmicki) zwolniona została po upublicznieniu faktu, że w teatrze nie dzieje się dobrze. My naprawdę zwracaliśmy się do dyrektora dużo wcześniej, odbyło się co najmniej kilka lub kilkanaście prywatnych rozmów, prócz tego są pisma kierowane przez nasz związek. Gdy rozmowy te nie przynosiły efektu, gdy byliśmy zbywani - dopiero w tym momencie Przemek, nie widząc innej możliwości, powiedział głośno to, co powiedział na antenie RDN Małopolska - mówi Robert Żurek - z którym, nomen omen, kilka dni po przeprowadzeniu niniejszej rozmowy, teatr również się rozstał.

Na moje pytanie, o formalną przyczynę zwolnienia dyscyplinarnego, Przemysław Sejmicki oświadcza, iż podczas konferencji prasowej dyrektor Rafał Balawejder manipuluje informacją, albowiem on, jako Przemysław Sejmicki nigdy nie posłużył się tytułem naukowym magistra sztuki, zaś poświadczał jedynie stan faktyczny; ponadto do momentu konfliktu nikt się go o to nie pytał. -Figuruję jako absolwent wrocławskiego wydziału zamiejscowego krakowskiej PWST, rocznik 95/96 - mówi. Z kolei Robert Żurek podkreśla, że dla odmiany przedstawiana jako aktorka pani Patrycja Szwarc nie ma prawa posługiwać się tytułem aktora, albowiem LART STUDIO jest rocznym studium przygotowującym do egzaminów na PWST i po jego ukończeniu, po odbyciu rocznego stażu można ewentualnie ubiegać się o egzamin eksternistyczny. Tymczasem pani Patrycja Szwarc "nie figuruje nawet jako absolwentka tego studium".

Solidarność jest, czy jej nie ma, Rada Artystyczna jest, czy jej nie ma?

Jak stwierdza P. Sejmicki, związek zawodowy Solidarność w teatrze istnieje, natomiast stracił tzw. "reprezentatywność" - bo restrukturyzacja zatrudnienia dotknęła członków tego związku. -Co do nie złożenia przez nas dokumentów - to też próba manipulacji lub nieznajomości ustawy. Poproszono nas o imienną listę członków, natomiast przepisy są na tyle niedoprecyzowane, że uznałem, iż część członków związku nie chce być wymienionych z imienia i nazwiska, zwłaszcza w okresie zwolnień pracowników. To jest przecież podawanie danych osobowych. Pracodawca potrzebuje informacji o liczbie członków - takie dane przedstawiliśmy, podając przy tym z imienia i nazwiska skład komisji zakładowej - mówi.

Odnośnie Rady Kultury, aktorzy wyrażają zdziwienie słowami dyrektora, stwierdzającego, że jej posiedzenie nie miało przecież dotyczyć konfliktu w teatrze, tylko np. planów repertuarowych. -Skoro tak, to dyrektor zupełnie przypadkiem zabrał ze sobą list "Solidarności 80? - pyta retorycznie P. Sejmicki.

Nieprawdziwy jest z kolei zarzut, że Rada Artystyczna Teatru Nie istnieje - w internetowym Biuletynie Informacji Publicznej Urzędu Miasta Tarnowa rada funkcjonuje, a jako jej przewodniczący wymieniony jest Edward Żentara. -I pod tym podpisany jest prezydent miasta. Kto więc tu kłamie? - pyta P. Sejmicki. I podsumowuje sytuację w tarnowskim Teatrze słowami: -To dziwne, z jednej strony z ust dyrektora słyszymy że instytucja jaką jest Teatr działa fantastycznie, z drugiej słyszymy o odwoływanych spektaklach "z braku widzów". To ja już przestaję cokolwiek rozumieć..

Na moją uwagę, że "Solski" chyba nie ma szczęścia do aktorów, którzy wciąż zwalniają kolejnych dyrektorów, aktor zauważa, że chodzi o poważne podchodzenie dyrekcji do zajmowanych stanowisk i nieprawidłowości. -Na konferencji prasowej w Teatrze cały czas próbowano nas dyskredytować; dyrektor powtarzał "mała grupka aktorów", jakby stał za nim cały teatr. My mamy cywilną odwagę mówić o tym, co jest złe. Edward Żentara (odnosząc się do listu otwartego aktorów) tylko powtarzał "kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo", nie popierając tego żadnymi argumentami - mówi P. Sejmicki.

Dyrektor faworyzuje swoją "partnerkę życiową"? Geneza konfliktu

Jak twierdzą P. Sejmicki i R. Żurek, konflikt zaczął się od "uprawiania prywaty" przez Edwarda Żentarę i od osoby Patrycji Szwarc. Obsadzona w "Betlejem Polskim" przez dyrektora, przestała pojawiać się na próbach. Jej wielokrotną nieobecność potwierdza przedłożony mi wykaz z próbami do spektaklu. Zbliżał się czas prób generalnych, tymczasem reżyser, według relacji aktorów "niewiele mógł zrobić", bo nieobecności pani Szwarc usprawiedliwiał sam dyrektor Żentara. -Patrycja pojawia się na jednej czy dwóch próbach, po czym znów jej nie ma. Po nieudanej próbie oświadcza, że scenę zrobi "w domu", po czym znów się nie pojawia. Zespół jest cały w nerwach, mamy zamknięty cały spektakl, za wyjątkiem dwóch scen, których bez pani Szwarc zrobić nie możemy. W końcu zapada decyzja - jej rolę przejmują Anna Nowicka i inspicjentka Katarzyna Jędrzejczyk. Do dnia dzisiejszego w dosier pani Patrycji czytamy, że ona w tym spektaklu zagrała. Wiemy, że za jego przygotowanie wzięła pieniądze - nie wiemy, czy oddała. Podobna sytuacja była ze "Zbrodnią i karą". Jak gdyby nigdy nic Patrycja Szwarc wprowadzana jest w kolejne spektakle. Mało tego, repertuar jest konstruowany z myślą o niej. W międzyczasie następuje seria dziwnych zdarzeń - po premierze "Każdy kocha Opalę", dyrektor Żentara w obecności świadków wypowiada do Przemka Sejmickiego i Anny Lenczewskiej słowa: jeżeli jej nie zaakceptujecie, to ja znajdę na was sposób. Teraz dyrektor wypiera się tych pogróżek, być może w jego rozumieniu to nie były pogróżki, tylko miła rozmowa - mówi Robert Żurek. Jak opowiada Przemysław Sejmicki, właśnie tego wieczora poprosił dyrektora, by nie zestawiał go razem z panią Szwarc w jednej obsadzie, ponieważ zachowuje się ona nieprofesjonalnie i nigdy nie wiadomo czy przyjdzie na próby. Później podobne stanowisko miało zająć paru innych aktorów.

-Mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, że repertuar był konstruowany pod Patrycję Szwarc. Miała zagrać w "Kopciuszku" - gdy wszystko posypało się obsadowo, trzeba było zwrócić się do mnie, Roberta i Lenki. Podobnie było z "Kukuryku..." - najpierw spektakl konstruowano pod Patrycję, potem kombinowano jak nas wymiksować z obsady, szukano różnych wariantów, przez dwa tygodnie był tu pewien aktor, gdy okazało się, że nie da rady, trzeba było wziąć Roberta. Tych przykładów jest bardzo wiele. W "Każdy kocha Opalę" też miała grać Patrycja, znowu coś nie wyszło. W "Zdążyć przed Panem Bogiem" dochodziło do kuriozalnych sytuacji - pani Patrycja nagle nie wyszła na scenę i musiała wychodzić za nią inspicjentka. Przecież takich jaj w tym teatrze nigdy nie było, żeby inspicjent czytał za aktorkę, która nie wyjdzie z garderoby. Jeżeli dyrektor wiedział, że ta pani z powodów zdrowotnych nie nadaje się do tego zawodu, to trzeba podjąć jakieś decyzje - opowiada P. Sejmicki.

-Po tych wszystkich jajach dyrektor zwraca się do aktora Michała Wiśniewskiego i proponuje mu wejście w następną sztukę, odzywając się do niego w te słowa: "Patrycja znalazła już sobie spektakl, w którym może zagrać. Czy pan w to wchodzi?" - dodaje R. Żurek.

Odwoływanie spektaklu w ostatniej chwili

Aktorzy opowiadają, że podobna sytuacja miała miejsce w przypadku spektaklu "mady.baby.edu", kiedy to Patrycja Szwarc wielokrotnie z różnych powodów nie mogła się pojawić czy to na próbie wznowieniowej, czy to na spektaklu i dochodziło do odwoływania spektakli dosłownie w ostatniej chwili. Zdaniem zbuntowanych aktorów oficjalnie podawano jako przyczynę odwołania "przyczyny techniczne", podczas gdy chodziło o "niemożność" P. Szwarc. Podczas jednej z prób wznowieniowych, wobec jej nieobecności, aktorzy zadeklarowali, że na nią poczekają, na co dyrektor miał oświadczyć że to nie ma sensu, bo spektakl się nie odbędzie, ponieważ nie ma zainteresowanych nim widzów. -I cóż się okazało? Okazało się, że zarezerwowano bilety dla czterdziestu kilku osób i dla tych widzów, którzy przyszli na mady.baby.edu, grani są "Emigranci". Czyli mamy pytanie - byli tego wieczoru widzowie, czy może ich nie było i dlaczego czterdziestu widzów dla "Emigrantów" to liczba wystarczająca, a dla "mady.baby.edu" już nie" - pytają aktorzy. Przemysław Sejmicki zauważa przy tym, iż zna osoby które czterokrotnie wybrały się na ten spektakl i "pocałowały klamkę". -To jest potworna pogarda i nonszalancja - mówi. -Na konferencji dyrektor Żentara mówi że zawiesił współpracę z tą panią - i właśnie to słowo "zawiesił" jest bardzo niepokojące.

Zwolnienie Anny Lenczewskiej

W przypadku zwolnienia Anny Lenczewskiej, Robert Żurek opowiada, że już parę miesięcy temu aktorzy dowiedzieli się od kolegów z Płocka, iż na jednym z bankietów pojawiła się tam Patrycja Szwarc oświadczając: "ja już zwolniłam Lenczewską, to tylko kwestia czasu". Jego zdaniem nieprawdziwa jest argumentacja dyrektora, że zwalnia panią Lenczewską m.in. dlatego, że "reżyserzy jej nie widzą", albowiem rozmawiał z reżyserami którzy mają pracować w przyszłym sezonie i żaden z nich nie deklarował niechęci współpracy z A. Lenczewską, a jeden wręcz stwierdził, że nie wyobraża sobie planowanego spektaklu bez niej. -Na moje pytanie, dlaczego została ona zwolniona, dyrektor stwierdził również, że ma prawo podejmować takie decyzje i że pani Lenczewska jest bardzo dobrą aktorką i sobie poradzi- stwierdza R. Żurek.

Gospodarowanie zasobami ludzkimi

Aktorzy podkreślają raz jeszcze, że kłamstwem są twierdzenia dyrektora jakoby nikt się do niego nie zgłaszał "ani jako związek, ani jako artyści". Odbył się szereg rozmów dotyczących osoby pani Patrycji Szwarc i jej bytności w teatrze, dotyczących restrukturyzacji - w obronie zwalnianych osób (głównie fachowców, jak podkreślają moi rozmówcy), a także w zakresie złego gospodarowania zasobami ludzkimi. R. Żurek i P. Sejmicki zauważają, że oni akurat byli eksploatowani przez cały sezon i to na nich opierał się repertuar. -My naprawdę nie mamy ambicji występowania w każdej sztuce - mówią. -Natomiast dawno sygnalizowaliśmy, że są osoby w tym teatrze, które miesiącami nie wychodzą na scenę, lub pojawiają sporadycznie - jak Bogusława Podstolska-Kras, Jerzy Ogrodnicki, Jolanta Januszówna, Anna Nowicka. Na pytanie o Bogusławę Podstolską-Kras, aktorzy mieli usłyszeć, że jest ona aktorką zbyt charakterystyczną i trudno znaleźć dla niej rolę. -To przepraszamy, przed nastaniem dyrektora Żentary Bogusia była aktorką mniej charakterystyczną? - pytają aktorzy.

P. Sejmicki i R. Żurek sygnalizowali też brak reformy "najgorzej funkcjonującego działu w teatrze" - czyli promocji i organizacji widowni. Aktorzy mieli usłyszeć, że dyrekcja zgadza się z ich opinią, jednak "nic nie jest w stanie zrobić". -A teraz ten ten właśnie dział, czy osoby tam pracujące, wykorzystywany jest jako "najlepsi przyjaciele". Po prostu ręka rękę myje. Jeżeli potrzebujemy popleczników, bo się pali, to szukamy wszystkich, każdego kto tylko będzie dla nas wygodny. Najpierw "mówiliśmy" że mamy problem, bo nic się z nimi nie da zrobić, a teraz to są nasi najlepsi poplecznicy - stwierdza R. Żurek.

Odgrzewanie kotleta czyli to samo pod różnymi sztandarami?

Przemysław Sejmicki zauważa, że dyrektor Żentara "idzie na łatwiznę", a z prześledzenia jego kariery wynika, że "od ponad dwudziestu lat jeździ ze "Zbrodnią i karą", która okazuje się sztandarowym spektaklem Tarnowskiego Teatru im. L. Solskiego". -Ten spektakl jeździł już pod kilkoma sztandarami i pod kilkoma teatrami i to jest ciągłe transponowanie tego samego tematu. W dodatku pani, która miała zagrać Sonię (P. Szwarc - przyp. red.), nie zjawia się na wyjazd i można zagrać "Zbrodnię i karę" bez Soni, zaś pan dyrektor będzie mówił, że to jest nowa koncepcja. Niestety robi z nas głupków. Ale spójrzmy na ofertę teatru "Dialog" - "Zdążyć przed Panem Bogiem", "Rozmowy z katem" - to czyste przeniesienie, że nie wspomnę o "Emigrantach"; "Kartoteka" - niby robiona u nas na nowo; w "Dialogu" jest "Raskolnikow" - oparty właśnie na "Zbrodni i karze". Przy okazji chciałbym zapytać, ile kosztowała produkcja "Byczo kaczo i indyczo", spektaklu zagranego z 8 razy? W każdym razie mamy tu czyste kalki, za chwilę pewnie zrobimy "Antygonę w Nowym Jorku" (istotnie - dyrektor Żentara ją zapowiadał, tego moim rozmówcy jednak nie wiedzieli), czy "Ferdydurke". Nie wiem, czy aspiracją Tarnowskiego Teatru są przeniesienia z Teatru Dialog. A pan dyrektor będzie mówił, że to wszystko nieprawda. Nie ma nowych pomysłów. To samo było w Koszalinie, to samo będzie tutaj. Jak można łatwo zdobyć pieniążki, to się jedzie odgrzewką - mówi P. Sejmicki.

Wtóruje mu R. Żurek: -Koledzy z innych miejsc, którzy byli kiedyś w "Dialogu", czy z Koszalina śmieją się z tego, bo wychodzi na to że pod kolejnym szyldem robione są te same rzeczy. Oczywiście są przypadki, jak ze "Zbrodnią i karą", że to się odbywa w różnych konfiguracjach, bo została poszerzona obsada, ale już widzimy że jest powrót do pomysłu pierwotnego. Bo pani Patrycja znowu nie może zagrać, więc dorabiamy ideologię do całej sytuacji i twierdzimy, że na wyjazdach gramy bez postaci Soni - nie w efekcie jej niemożności, tylko wskutek zmiany koncepcji. Tylko że już nawet organizatorzy tych wyjazdów zaczynają się niepokoić, bo obiecali kontrahentom pewien produkt, a tu nagle przecierają oczy ze zdumienia, że to jest jakiś okrojony bryk z tego, co miało być.

-Przerażająca jest dla mnie absolutna pogarda dyrekcji w stosunku do widzów. Dlaczego cała Polska się śmieje? - bo okazuje się że ten czerstwy chlebek można nawciskać ile wlezie. To symptomatyczne, że dyrektor Żentara na konferencji prasowej mówi, że żadna rada nie będzie mu mówiła co on ma robić, żadna grupka tych zbuntowanych aktorów - może tak naprawdę żaden widz nie będzie mu dyktował, żadni dziennikarze. "Ja zżeram swój kubełek który dostałem" - ale to trzeba w końcu wyczuć i zrozumieć tę straszliwą pogardę. Na konferencji zastępca dyrektora pan Balawejder powiedział, że to mu zaczyna przypominać trochę magiel; ja zaczynam odnosić wrażenie, że to właśnie ci panowie prowadzą taki magiel - puentuje Przemysław Sejmicki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji