Artykuły

Groteskowa walka z wiatrakami biurokracji i absurdów

"Ruski miesiąc" w reż. Giovanny'ego Castellanosa w Teatrze im. Sewruka w Elblągu. Pisze Jarosław Grabarczyk w Dzienniku Elbląskim.

Już pierwsza scena spektaklu, w którym główny bohater Piotr Smirnoff i jego przyjaciel puszczają na widownię samoloty z papieru, zaskakuje i zapowiada, że nie będzie to przedstawienie takie, jak inne.

I rzeczywiście - z każdą kolejną sceną coraz bardziej przekonujemy się, że mamy do czynienia z niecodziennym spektaklem, tchnącym świeżością i współczesną estetyką teatralną - z przedstawieniem mocno osadzonym w formie, poszukującym nowych środków aktorskiego wyrazu.

Mowa o "Ruskim miesiącu" - sztuce zrealizowanej na elbląskiej scenie z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru, która w minioną sobotę miała tu swoją światową prapremierę. Spektakl wyreżyserowany został przez Giovanny'ego Castellanosa w oparciu o powieść Dmitrija Strelnikoffa pod takim samym tytułem.

Jak przystało na światową prapremierę, mamy tu wszystko, co powinno charakteryzować spektakl najwyższych lotów: ciekawy scenariusz, mało oklepany temat, dobre, współczesne aktorstwo, zaskakujące rozwiązania inscenizacyjne, świetne tempo akcji, dużo humoru i odpowiednio dobraną muzykę.

W machinie biurokracji i stereotypów

"Ruski miesiąc" opowiada nam historię Piotra Smirnoffa, Rosjanina mieszkającego w Polsce, który zakochuje się w Polce i chce wziąć z nią ślub (mieszany, katolicko-prawosławny). Bohater nieustannie zmaga się z nieprzystosowaniem prawa kościelnego do jakichkolwiek przemian. Skostniałe zasady, które nie zmieniają się od wieków, nie są przystosowane do nowych przedsięwzięć, które niesie ze sobą życie. Dlatego też dopełnianie wszelkich formalności i pokonanie biurokratycznej machiny trwa przysłowiowy "ruski miesiąc", czyli trzy lata.

Sztuka ukazuje nam właśnie ową biurokratyczną machinę, wyśmiewa bezduszność urzędników i hierarchów, którzy z jednej strony są nieugięci w swoich postanowieniach i piętrzą problemy, a z drugiej wciąż wyciągają ręce po pieniądze (datki, łapówki itp.). Ale

jest to tylko jeden z aspektów tego przedstawienia.

Polacy w oczach cudzoziemców

To, co oglądamy na scenie, można też nazwać portretem Polaków, nakreślonym przez mieszkających tu cudzoziemców. Nie jest to obraz zbyt optymistyczny, ale trzeba się pogodzić z tym, że Jak nas widzą, tak nas piszą". Przy okazji warto wspomnieć, iż wiarygodności całej historii dodaje fakt, że zarówno autor powieści, jak i reżyser są obcokrajowcami mieszkającymi w Polsce i na własnej skórze doświadczyli problemów, z jakimi borykają się bohaterowie spektaklu.

Realizatorzy, .Ruskiego miesiąca" nie śmieją się z Polaków, ale wyśmiewają nasze przywary, nasze wady narodowe. Jak w krzywym zwierciadle oglądamy więc na scenie samych siebie: zagorzałych katolików, ziejących nienawiścią do wszystkich, którzy myślą lub wyglądają inaczej niż my, sfrustrowanych, zgorzkniałych Polaków, którzy nie lubią Niemców i Rosjan za II wojnę światową i Katyń, staroświeckich rodziców, dla których ważniejsze od szczęścia ich dzieci jest to, co powiedzą ludzie, jakieś bzdurne tradycje, uprzedzenia i przeczucia.

Trochę strasznie, trochę śmiesznie

Dostaje się w tym spektaklu także mediom, które z każdej tragedii, z najintymniejszych ludzkich problemów i nieszczęść potrafią zrobić show. Pośrednio obrywają oczywiście także widzowie, bo gdyby oglądalność takich programów była znikoma, to nikt by ich nie realizował.

Ktoś powie, że wszystko, co pokazywane jest w tym spektaklu, jest mocno przerysowane, a momentami aż za bardzo ostre i dosadne - wręcz niesmaczne. Może i tak, ale takie już są prawa groteski, że nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. A właśnie w konwencji groteski zrealizowana jest ta sztuka.

A skoro już o śmiechu mowa, to szczególnie zabawne są w tym przedstawieniu różnego rodzaju aluzje do współczesnego świata polityki, pop-kultury i mediów, do scen, postaci i powiedzonek, znanych nam choćby z telewizyjnego ekranu.

Najważniejsze jest jednak to, że na śmiechu sztuka ta się nie kończy, bo już w trakcie spektaklu przychodzi refleksja i pojawiają się pytania, na które odpowiedzi spróbujemy z pewnością poszukać już po wyjściu z teatru.

We współczesnej estetyce teatralnej

Jeszcze przed premierą realizatorzy "Ruskiego miesiąca" zapowiadali, że będzie to spektakl tchnący świeżością, we współczesnej estetyce teatralnej, mocno osadzony w formie i poszukujący nowych środków aktorskiego wyrazu. I rzeczywiście takie jest to przedstawienie, zaskakuje swoją odmiennością, współczesnymi rozwiązaniami technicznymi, inną niż zwykle grą aktorską, dość wyrazistymi makijażami, a elbląscy aktorzy udowadniają, że nie boją się nowych wyzwań.

Spośród występujących w tej sztuce aktorów, moim zdaniem, najlepsze role stworzyli Lesław Ostaszkiewicz (Ojciec Kasi, Ksiądz Apostoł, Metropolita Sawa, Ksiądz Czech) i Teresa Suchodolska (Matka Kasi). Jednak na duże słowa uznania zasługują także pozostali aktorzy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji